"Nie jestem wróżką, to czego się dopuszczasz jest zdradą. Koniec wszystkiego..."
Nie zdążyłam dojść do siebie i usiąść, a do środka z hukiem i złością wpadł jakiś osobnik. Nie no błagam boże ! A co z samozatrzaskowymi drzwiami ? Miałam spuszczoną głową, bałam się ją podnieść. Kto tym razem? Elena z nożem ? Liam z agresją ? Kto ? Napełniłam płuca powietrzem, wstrzymując je i wypuszczając. Opanowana uniosłam głowę do góry, mrużąc powieki... Co w moim mieszkaniu robi Eleanor ? A z nią Taylor i Barney ? Chyba śnie.
- Hej kochanie... przywiozłem ci towarzystwo. Żeby ci się nie nudziło.
Nie nudziło ? Zapewniam cię Taylorze, że moje życie dostarcza mi dużo rozrywki i nawet nie wyobrażasz sobie ile mam towarzystwa. Barney odkasłał mordując wzrokiem swojego partnera.
- Ciesz się, że jeszcze żyjesz Barni!-wysyczał - Jeymi my musimy dzisiaj wyjechać, za trzy dni wrócę, proszę nie rób do tego czasu nic głupiego. Pamiętaj o naszej rozmowie w szpitalu. Mieszkanie przeszukałem całe, jak wrócę nie chcę znaleźć nic nowego, wiesz co mam na myśli.
Przytaknęłam, spoglądając z dołu na nich, a on kontynuował.
- Eleanor dotrzyma ci towarzystwa, a teraz wybacz, naprawdę się śpieszymy.
Pocałował mnie przelotnie w usta, przytulając delikatnie. Barney obdarzył mnie całusem w policzek i obaj się ulotnili.
- Więc... nie miałyśmy czasu się bliżej poznać, ale mam nadzieję, że teraz się uda...
Matko ! Ona tu jest ! Zapomniałam o niej... podniosłam się z kanapy, witając ją delikatnym, szybkim uściskiem....
***
Rozmowa z tak naprawdę dopiero co poznaną dziewczyną, rozwinęła się, a między nami stworzyła się jakaś więź. Co prawda nie przyjaźni, ale silniejsza od zwykłej znajomości. Czułyśmy swobodę, przynajmniej ja, rozmawiając ze sobą...
Upewniłam się drugi raz czy oby na pewno drzwi są zamknięte i weszłam na górny korytarz prosto do swojej sypialni. Tym sposobem, zakończyłam wspominać dzisiejszy dzień. Owinęłam ciało szczelnie białą kołdrą i wtuliłam policzek w przyjemnie chłodną poduszkę. Moje łóżko. Czułam duże zmęczenie dzisiejszymi wydarzeniami. Nie miałam siły nawet analizować głębiej tego wszystkiego. Powieki ciążyły tak bardzo, że mimo woli, zaczęły się zamykać. Jestem pewna, że już bym spała gdyby telefon nie rozbłysnął blaskiem, drażniącym moje zmysły. Zmrużyłam oczy, otwierając wiadomość i czytając jej treść.
"Nie myśl, że o tobie nie pamiętam.... jesteś zawsze i wszędzie"
Co ?!
Cofnęłam do tyłu, widząc nadawcę. Liam. Nie rozumiem co chce mi powiedzieć. Zablokowałam urządzenie wsuwając je pod poduszkę i zakrywając twarz pościelą, dałam sobie odpocząć....
* Rano *
Pukanie, a raczej mega głośne walenie roznosiło się echem w każdym pomieszczeniu. Zrzuciłam gniewnie ze swojego ciała kołdrę i szorując białymi skarpetkami, po błyszczącym parkiecie, stanęłam przed drzwiami. Stałam chwilę w kompletnej ciszy, mając nadzieję, że owy ktoś sobie poszedł. Wymiętoliłam kawałek swojej śnieżniej koszulki i zawiązałam sznureczki spodni od piżamy. Jakaż byłam naiwna, że doczekałam się spokoju, kiedy hałas znowu rozniósł się w moich uszach. Westchnęłam, przekręcając zamek i naciskając klamkę. Pociągnęłam drzwi do siebie, tylko po to, by usłyszeć jak głośno trzaskają, a ja zostaję napadnięta przez usta Liama. Przycisnął mnie swoim ciałem do drewna, a ja będąca w szoku otworzyłam usta. Mój błąd, dałam tym zaproszenie jego językowi. Wszystko co nim robił, był tak nieziemsko-perfekcyjne, że moje ciało odłączyło się ode mnie, przechodząc w pełne władanie Payna. Oddałam mu pocałunek, nie ja, tylko moje usta. I jak za dotknięciem różdżki, on zawzięty, przemienił się w delikatnego.
- Nie wiem co robisz, ale nawiedzasz mnie w snach. Nie mogę się tobą nasycić.
Wsunął dłonie pod moją pupę, podciągając mnie do góry. Zrobił to z taką łatwością... jego pocałunki przechodziły na moją szyję, dając mi tym cholerną przyjemność.
- Przestań...
Kompletnie zignorował moje słowa, przejeżdżając wolną dłonią po mojej nagiej skórze, przedostał się pod koszulkę. Dreszcz przeszył mnie po same palce u stóp, dając mu znak, jak bardzo reaguję na jego dotyk.
- Przestań Liam... proszę...
- Wiem, że tego chcesz, oboje chcemy, czuję to Jeymi.
- Masz dziewczynę, to co robisz nazywa się zdradą. Przestań...
Nie dano mi dokończyć, bo znowu ktoś zaczął pukać. Payne odstawił mnie, a ja poszłam otworzyć.
- Ty ! Gdzie jest Liam kurwa !
Pchając mnie na ścianę do środka wparowała Elena.... Wstrzymałam przestraszona powietrze, widząc z jaką złością zaczęła manewrować między meblami do kuchni. Ulgą było to, że nie widziałam nigdzie Liama.
- Gdzie. On. Kurwa. Jest !?
- Czy ja wyglądam na wróżkę Elena ? Nie ma go tu, więc wyjdź z mojego mieszkania. Po raz kolejny wchodzisz tu od tak, to nie centrum handlowe czy restauracja.
- Mówił przez sen twoje imię, na pewno tu musiał przyjść...
Radość wybuchła w moim sercu, myślał naprawdę o mnie ?
- Ale nie przyszedł ! Idź poczekaj na niego przed drzwiami.
Ciężko było utrzymać maskę obojętności, kiedy we mnie coś kiełkowało, coś rozpierało. Zbliżyła się do mnie, a ja aż się skurczyłam. Nie boję się....
Popatrzyła w moje oczy, próbując się czegoś doszukać ? Kipiała z niej złość. Wypuściła ciężki oddech, wychodząc przed drzwi. Zamknęłam je za nią i jak najciszej przekręciłam zamek. Uhrrr jak ona działa mi na nerwy... Przeszłam do salonu, zostając zaskoczoną przez Liama. Więc jednak tu był ?
- Twoja dziewczyna cię szuka. Idź do niej zanim następnym razem zdecyduje się mnie zabić !
Wysyczałam poddenerwowana. Tkwię w cholernym gównie ! Nie pierwszy raz i to w gównie związanym z Liamem !
- Nie obchodzi mnie teraz ona...
Rzucił z obojętnością, przechodząc cały salon i idąc w moim kierunku. Patrzył wprost w moje oczy.
- W tej chwili chcę tylko ciebie.
- Nie bawię się w zdrady.... Więc możesz dołączyć przed drzwi do Eleny.
Odwróciłam się, idąc do kuchni nim padnę ofiarą jego ust. Kusi, ale nie mogę uledz. To zbyt wiele. Moje serce wypełnia się uczuciem do niego, niebezpieczną miłością. Ustał przede mną, blokując dalszą drogę. Jego oczy w kolorze mlecznej czekolady uporczywie szukały kontaktu z moimi. Jak długo mogę się przed tym uchronić ? Niedługo. Ulegam. Przegrywam. Ma mnie. Ma moje oczy.
- Nie broń się przed tym co czujesz. Skąd wiesz, że nie zaprowadzi cię to do szczęścia ?
- Ty jeszcze nigdy nie sprawiłeś bym była szczęśliwa. Nie ufam temu co czuję bo wiem, że zaprowadzi mnie to do bólu. Stąd to wiem.
Kłamię, muszę kłamać. Byłam szczęśliwa, kiedy o mnie myślał, kiedy był w nocy ze mną w szpitalu.... byłam szczęśliwa. Patrzę i widzę w jego oczach skruchę. Tak bardzo dotkliwą. Widzę w nim zagubionego chłopca, schowanego pod grubą skorupą, nie do przebicia. Zraniony i skrzywdzony chłopiec, mający swoją tajemnicę... Chcę ją poznać, chcę zagłębić się w jego świecie i odkryć wszystkie jego sekrety, ale nie za cenę mojego cierpienia. Płomień bólu z jego twarzy odchodzi, a pojawia się... Co się pojawia? Jest jak z kamienia, zero grymasu, nic. Inny człowiek.
- Liam ?
- Masz rację pójdę, już.
Odchodzi, bezceremonialnie zrywa nasz kontakt wzrokowy i znika. I nie wiem czemu czuję pustkę. Z każdej strony nawiewa do mnie, do mojego ciała, do serca. Jest zimno, jakby ktoś pozostawił mnie samą sobie na biegunie. Nie jest możliwe bym to czuła. Nie ! Nie jest możliwe ! Nie tak szybko ! Nie !
* 3 dni później *
Zaskakujące, ale mam dziurę, dziurę w swoim umyśle i sercu. Nie tak wielką i da się z nią żyć, ale ją odczuwam. Ktoś odebrał mi pół oddechu, zabrał pół lepszych dni, ktoś... Liam. 3 dni spędziłam w domu, w ukryciu przed światem. Taylor miał dzisiaj przyjechać... na pewno, wiedziałby jak mi pomóc. Czemu tego nie zrobi, czemu musi tam zostać? Pukanie do drzwi przerwało moje wszelkie myśli. Poprawiając nogawki moich spodni od jogi i stanęłam przed prostokątem. Jednym zdecydowanym ruchem otworzyłam je, spotykając szeroki uśmiech dostawcy.
- Cenna przesyłka dla pani.
Co może być takiego cennego skoro nic nie zamawiałam.
- Proszę podpisać tu.
Zrobiłam o co prosił nie siląc się na szerszy uśmiech. Wróciłam na kanapę, jednocześnie rozrywając kartonową kopertę. Przechyliłam ją wysypując z niej kartki i w jednej chwili dotarło do mnie, że to wyniki ze szpitala.
Podniosłam arkusze czytając tekst na nie naniesiony. Wyniki okazały się być dobre, a poziom krwinek wyrównany. Serce wciąż pracowało wolno, ale pojawiła się minimalna zmiana. Odetchnęłam z ulgą chowając kartki z powrotem do koperty. Jedna z nich upadła mi pod nogi, przez co z moich ust uleciało jęknięcie. Schyliłam się po nią studiując ją szybko wzrokiem.
ZAŚWIADCZENIE
Zaświadcza się, że pan/pani Liam Payne zgłosił się do
Punkt Pobrań w dniu 13 Paź 2014 i oddał honorowo 300 ml krwi dla
chorej Jeymi Newton przebywającej w szpitalu London 20/30a.
Ratując tym/ wspomagając życie chorego.
Noah
------------------
Podpis lekarza
Straciłam oddech, a w ustach zrobiło się sucho. Wszystkie urywki z czasu kiedy byłam w śpiączce złączyły się. Liam oddał mi swoją krew, ratując życie. Nie opanowane łzy zaczęły wypływać z moich oczu. Złość, ból, przerażenie, wdzięczność wszystko się we mnie mieszało, tworząc tykającą bombę. Naciągając na ramiona czarną bluzę, wybiegłam z mieszkania, biegnąc prosto do domu Nialla, jest pewne, że Payne tam jest. Wszystko we mnie wybuchało nowymi falami. Nie przejmowałam się teraz Eleną, albo tym, że chyba zerwaliśmy kontakt. Musiałam z nim to wyjaśnić. Wszystkie słowa cisnęły mi się na język chcąc już wyleźć. Złość i łzy przebierały co raz większą siłę...