niedziela, 16 marca 2014

Nowe Fanfiction

Zapraszam was na nowe Fanfiction pod tytułem "Promise ?". Mam nadzieję, że spodoba się wam i będziecie czytać, bardzo mi na was zależy. Do zobaczenia tu: zayn-malik-promise.blogspot.com, jeżeli macie jakieś pytania, możecie też napisać do mnie na Twitterze @NaLove_29
Dziękuję za wszystko <3

http://25.media.tumblr.com/tumblr_lpbrxpDTit1r0vqk9o1_500.gif
http://24.media.tumblr.com/tumblr_m8hvcsfuSC1rd6wt7o1_500.gif
 

piątek, 28 lutego 2014

Liam cz.42 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem" (ostatnia)


 


To była gwiazda Liama, czułam to, nie musiałam wiedzieć. Był tu nadal, tylko nie widoczny....


*** 10 lat później ***


Drewniana bujawka spokojnie bajała się w przód i w tył delikatnie poskrzypując. Leciutki wiaterek kołysał koronami drzew, grając melodię natury. Wszystkie szczyty gór, zasłaniały się śniegiem, który przy dzisiejszym słońcu wyglądał dość śmiesznie. Temperatura była wysoka, a czerwona kreska termometru dała radę podskoczyć do 27°. Na błękitnym niebie nie została namalowana żadna chmurka, sprawiając, że moje samopoczucie wydawało się polepszyć. Uniosłam w górę swoje dość blade tego lata nogi, pozwalając na to, by promyki nadawały im odrobinę ciemniejszy odcień. Gazowana, chłodna woda co moment nawilżała gardło, gasząc pragnienie. Pewnie chcielibyście wiedzieć, jak dałam radę pogodzić się ze śmiercią Liama... ? Nie dałam. Nie dałam rady. Nie pogodziłam się z tym i raczej nigdy nie pogodzę. Jednak pamiętajcie, że nawet z najbardziej złamanym sercem, czy też największą rozpaczą można żyć. Yeea... jest to ciężkie, ale jeżeli chodzi o śmierć ukochanego czy też ukochanej, życie dalej jest oczekiwaniem. Może opowiem wam wszystko od początku,  zrozumieć co mam na myśli...
Dzień po pogrzebie Liama, świat ogarnęła żałoba. Ciężko było wytrzymać psychicznie, bo gdzie nie postawiłaś kroku, wszędzie były jego obrazy, jego w trumnie. Ludzie wieszali je na latarniach ulicznych, szybach sklepów, przypinali je do tablic informacyjnych, wszędzie gdzie tylko się dało, nie rozumiałam co ma to na celu. Wszystko przypominało mi o stracie. Trwało to miesiące, ani na moment nie ucichło. Bywały dni, że wychodziłam i nie mogłam oddychać. Potężny wąż Boa zaciskał się wokół mojego serca i płuc, dusząc mnie, było tego za wiele. Próbowałam żyć w Londynie dalej, miałam tam chłopaków. Radzili... próbowali się z tym pogodzić, tak jak ja. Trwało to naprawdę długo i do naszego życia z butami musieli wkroczyć psycholodzy, a przynajmniej do mojego i Nialla. Wmawiali nam tysiące bzdur, prowadzili terapie, twierdząc, że wiedzą co czujemy. Jak mogą wiedzieć, skoro taka kara losu ich nie dosięgnęła ?  Nie znali tego bólu. Niall, naprawdę nie mógł pojąć straty najlepszego przyjaciele, żaden z chłopaków nie mógł, ale oni mieli wsparcie swoich dziewczyn. Irlandczyk dusił w sobie wszystko, aż nie wytrzymał, pogorszyło to także mój stan. Obecnie jego sercem opiekuje się śliczna niewiasta, jest szczęśliwy, nauczył się dalej funkcjonować, tak jak pozostali. Dwa lata po, cała czwórka wróciła na scenę. Nie było to, to samo, ale dawali z siebie wszystko, każdy koncert grali dla Liama. Oglądam ich czasem w telewizji, czas ani trochę ich nie zmienił. Zayn wziął ślub z Perrie, jak to planowali. Nie znam jej za dobrze, ale układa im się, naprawdę układa. Louis i Eleanor wolą żyć w narzeczeństwie, czasem rozmawiam z dziewczyną, stała się moją przyjaciółką już na samym początku, kiedy to Payne i Ja... cóż.. nie żyliśmy w najlepszych stosunkach. Styles.. z nim mam najlepszy kontakt. Harry zdzwoni co najmniej dwa razy w miesiącu, sprawdzając czy żyję. Jest prawdziwym wsparciem i jak się okazuje potrafi dochować obietnicy. Taylor... hm.. jest szczęśliwy ze swoim chłopakiem. Moich rodziców nie widziałam już od 8 lat, nie wiem co u nich, nie wiem czy nadal mieszkają w Portland. Nigdy nie wróciłam do Stanów. Wyjechałam także z Londynu po tym jak... jak okazało się, że pod sercem noszę dziecko Liama. Od pogrzebu minęły cztery miesiące, dalej przeżywałam silną depresję, więc lekarze zabrali mnie na badania. Można powiedzieć, że kiedy to wszystko do mnie doszło, jak za dotknięciem różdżki, chciałam wszystko zmienić. Wróciłam do naszego mieszkania i zaczęłam stawać na nogi. Chciałam normalnego życia dla maleństwa. Czerpałam wszystkie siły z bycia mamą. Liam zostawił mi po sobie pamiątkę i wiedziałam, że chciał abym zajęła się nią jak najlepiej. W szóstym miesiącu na wizycie u ginekologa powiedzieli mi, że poroniłam. Jednego roku straciłam dwa swoje światy. Nie pamiętam miesiąca po tej wiadomości. Tak jakbym w tamtym czasie nie żyła. Nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić, wyrwano mi serce, nie mogłam... nie chciałam istnieć. Zostawiłam wszystko i wszystkich wyjeżdżając. Nie po to, by ułożyć sobie życie, tylko po to by znaleźć się na końcu świata, gdzie uda mi się żyć bez serca, gdzie umrę spokojna, wiedząc, że mam swoje szczęście przy sobie, opiekujące się mną z góry. Dzisiaj mija kolejny dzień i jest identyczny jak wczoraj. Nie mogę wam zdradzić gdzie jestem, bo jest to moją tajemnicą. Nie chcę by ktoś mnie znalazł. Nie mam tu sąsiadów i jestem naprawdę samotna, ale czuję się tu spokojna. Robię co mogę, by nie stracić oddechu i funkcjonować. Jak powiedziałam życie dalej jest dla mnie oczekiwaniem... Na co ? Na to by pewnego dnia przyjąć śmierć z otwartymi rękoma, spotykając się z Liamem i powiedzieć mu, że starałam się przeżyć życie najlepiej jak umiałam dla niego. Że walczyłam i tą walkę wygrałam, wygrałam, by mógł być ze mnie dumny. I nadejdzie dzień kiedy nasze usta się złączą, a żadna siła świata nas nie rozłączy. Będziemy razem na zawsze.

Dziewczyna każdego dnia pokazywała światu, jak bardzo jest wytrzymała. Pokazywała ile siły skrywa się w jej drobnym ciele. Była cała wypełniona wiarą i miłością do Liama. Zniosła bardzo wiele i wciąż potrafiła odnaleźć w drobnych rzeczach sens radości.  Umiała się uśmiechać. Nadal była w młodym wieku, miała jedynie 30 lat, ale wiedziała już jak będzie wyglądać jej starość. Zamierzała spędzić ją tutaj, w starym uroczym domku, umiejscowionym tysiące metrów nad poziomem morza. Z dala od ludzi, z dala od wszelkiej cywilizacji. Czasem wyjeżdżała gdzieś dalej, by kupić zapasy jedzenia, ale bardzo szybko wracała do swojego azylu. Każdego wieczoru tuliły ją ramiona Liama, czuła je, chodź nie widziała. Codziennie przychodził do niej we śnie i normalnie rozmawiali, sny Jeymi nie były zwykłymi snami, ona nie była zwykłą dziewczyną. Wczorajszej nocy obiecał, że już niedługo zabierze ją do siebie, porwie w ramiona i nigdy nie wypuści. Żyła tylko nim, tylko dla niego.. każdej minuty, każdej godziny, każdego dnia, każdej nocy, każdego miesiąca, każdego roku... tylko dla niego....




~ THE END ~





________________________________________________________________________

I nastąpił koniec.
Mam do was kilka spraw:

1. Jeżeli chodzi o nowe opowiadanie, jakiś pomysł zawsze się znajdzie, pytanie tylko czy chcecie ?
2. Jeżeli chcecie opowiadanie, to wolicie by było pisane na tym blogu, czy na oddzielnym?
Bez problemu mogę założyć kolejny.
3. Macie jakieś pytania do tego opowiadania ? Na wszystkie odpowiem. Wiem, że nie które rzeczy nie zostały wyjaśnione, jak na przykład to skąd Liam ma blizny ?

 Jak zwykle nie mogę się rozstać z tym opowiadaniem, ze wszystkich pięciu jakie napisałam, właśnie z tym zżyłam się najbardziej...
Do zobaczenia.. Do napisania...
 /Natalia

środa, 26 lutego 2014

Liam cz.41 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"




liam payne | Tumblr

Włączcie to proszę !!!!!!!!!!!!


Słońce widniało na niebie w całej okazałości. Grzało mocno, bardzo mocno, mimo, że nie było jeszcze nawet wiosny. Rzucało złoty blask na twarz Liama i ci, którzy nie wierzyli w anioły, mogli go zobaczyć teraz. Spokojnego, zdrowego, bez żadnych blizn, śladów po bójce, bez bólu wymalowanego na twarzy, z uśmiechem. Potarłam swoje odkryte ramiona, chociaż nie było mi zimno. Jest to raczej nerwowy trik. Jego dłoń była ciepła, chociaż inni uważali, że jest jak lód. Była ciepła tylko dla mnie, tak jak serce, które mi ofiarował. To chyba odpowiedni moment, by przyznać wam się do tego, że płaczę już od kilku godzin. Rozplątałam nasze palce, całując malinowe usta mojego chłopaka. Powinnam odejść... jednak nie mogę. Muszę się zmuszać, by ujść kilka kroków i stanąć z dala od wszystkich. Gdzie nikt, nie będzie posyłał mi dziwnych spojrzeń, nie mając nawet pojęcia kim jestem. Do samego końca byłam jego tajemnicą. Dochowanym sekretem, ukrytym przed światem.
- Jak się trzymasz ?
Pokiwałam głową, próbując odpowiedzieć Harremu... Jednak gdy tylko moje usta się otwierały, ulatywał z nich szloch. Wolałam nic nie mówić. Mokre policzki powinny wyrażać co właśnie czuję.
Schował mnie w objęciach, uspokajająco pocierając plecy.
- Wiesz, że to jeszcze nie koniec ?
Ponownie pokiwałam głową, dokładnie wiedząc co ma na myśli. Powtarzał mi to rano.
- Ta historia miłosna nie ma końca, bo jest wasza...
Wypowiedziałam równo z nim w myślach.
- Powinniśmy tam pójść... wypada być.
Któryś z kolei raz pokiwałam głową, ruszając w kierunku tłumu.


***
Stałam na samym przodzie, a wzrok wlepiałam w czarną dziurę, jeszcze psutą. Niedbale wykopaną, na pewno zimną. Minęło kilka minut, jak zamknęli trumnę z jego ciałem i na grubych linach zaczęli ją opuszczać. Dopiero teraz, w tej chwili dociera do mnie, że jego już nie ma. On umarł. Już nigdy nie będę mogła zobaczyć jego uśmiech i usłyszeć jego głosu. Nigdy nie będzie mi dane zasnąć w jego ramionach, albo usłyszeć od niego, że mnie kocha. Nigdy już nie powie do mnie aniołku. Nie będzie go. Czarną ziemię, łopatami zaczęli zgarniać do środka, a ja tylko słyszałam głuche echo, odbijanego od powłoki piasku. Nie ma go. Mój płacz, zaczął uchodzić w głos, sprowadzając wzrok wszystkich na mnie. Oni nie wiedzą kim jestem, nie znają mojego bólu. Nie rozumieją.
- Ćśśś...
Ponownie ciało Harrego stanęło przy moim boku, chowając w swoich ramionach, próbując uspokoić.
- Nie ma go...
Wychlipała w jego rękaw słabym i piskliwym głosem. Słyszałam też jego szloch, on tez go stracił, swojego przyjaciela. Byłam z nim tylko kilka miesięcy. Nadal nie rozumie tego, jak to się stało, że tak szybko i bardzo go pokochałam. Louis za naszymi plecami, zaczął cicho tłumaczyć, jak zginął. A wszystkie obrazy pojawiały się w mojej głowie z tamtego dnia. Katując go na śmierć, złamali mu żebra, te wbiły się w jego płuca... Czułam jak zjeżdżam w dół, nie mogąc już dłużej tego słuchać.
- Musicie wiedzieć coś jeszcze... Ta dziewczyna, pewnie zastanawiacie się kim ona jest... Jest jedyną osobą, dla której Liam stawał się innym człowiekiem. Do tej pory zgadzałem się ze wszystkimi, jak mówili, że nie ma miłości silniejszej, jak miłość matki, do dziecka. Proszę mi wybaczyć pani Payne, ale to co czuła pani syn do niej, nie można tego nazwać, byliśmy przy nim, widzieliśmy....
Zwijałam się w ramionach Stylesa płacząc co raz głośniej.
- Zabierz mnie, nie dam rady tu być.
Prosiłam, a raczej błagałam chłopaka. Louis dalej mówił, ale ja nie słyszałam, nic nie słyszałam. Będąc prowadzona, przez Harrego, zostawiałam za sobą życie. Całe moje życie, spoczywające w wieczystym śnie. Doprowadził mnie do ławki, na której przysiadłam, każąc mu wracać... powinien tam być. Nie tylko ja go potrzebowałam...


***
Otworzyłam drzwi mieszkania Liama, nie czując się na siłach by tu być, jednak musiałam. Zostawiłam wszystkich na cmentarzu, uciekając tu. Do miejsca gdzie jego zapach wciąż unosił się w powietrzu i wydawało mi się, że zaraz wyskoczy gdzieś za rogu obejmując mnie, a ja będę mogła spojrzeć w jego oczy. Nim się zorientowałam, leżałam po środku holu, na białych kaflach, zwijając się w rozpaczy. Białe plamy od wyschniętych łez uformowały się na czarnej sukience, ale wciąż zaczynały tworzyć się nowe. Słona woda nieustannie zdobiła moje policzki, wypełniając smakiem usta...


***
Łóżko było wyziębione, pościel była chłodna, zimna jak żadna inna. Mebel podsunięty był pod szklaną ścianę, oferując mi widok na Londyńskie niebo. Jego sypialnia, nie wiele różniła się od mojej, były wręcz identyczne. Gwiazdy mieniły się swoim blaskiem i wszystkie wyglądały tak samo, poza jedną spadającą.

"- Popatrz samolot.
- To gwiazda.
- Porusza się.
- Spadająca gwiazda.
- Świeci czerwonymi kolorami.
- Płonąca, spadając gwiazda.
- Zobacz teraz, jest bliżej, ma skrzydła.
- Bo to zaczarowane ufo. "

 Uśmiechnęłam się na wspomnienie. Ta gwiazda cały czas spadała, ale nie był to samolot. To była gwiazda Liama, czułam to, nie musiałam wiedzieć. Był tu nadal, tylko nie widoczny....
-Zapomniałam ci o czymś powiedzieć kochanie...:

PS. I will always love you.
(Zawsze będę cię kochać)
_________________________________________________________


To jeszcze nie jest koniec... muszę się wam przyznać, że pisząc to popłakałam się.../Natalia

Liam cz.40 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"




Photo: Instagram- OneDirection

Zacisnęłam dłoń Liam, kiedy obrzydliwie niski głos dotarł do uszu, a w naszym kierunku szła trójka napakowanych facetów, jeden z bejsbolem.
- Nie podnoś głowy, nie patrz na nich.
Liam wyszeptał to tak cicho, że ledwo zrozumiałam. Jego ciało bardzo się spięło, a wszystkie mięśnie stały się widoczne. Przyciągnął mnie bardzo blisko siebie, nie zmieniając tempa.
Patrzyłam tylko pod swoje nogi, stawiając ciężkie kroki. Bicie serca odbijało się echem w moich uszach.
- Wiecie czyja to dzielnica ?
Milczałam, zaufałam w pełni Liam'owi.
- Byliśmy u Jordana.
- Och tego skurwysyna.
Ten niski głos jest tak bardzo odrzucający.
- Eee... laluniu czemu nic nie mówisz ? Możesz podnieść głowę.
Tym razem inny głos, grubszy, silniejszy został skierowany do mnie. "Nie podnoś głowy, nie patrz na nich". Widziałam ich cienie z lewej strony. Cały czas szliśmy i marzyłam już o tym by ich minąć. Szarpnięcie mojego ramienia, spowodowało, że pod ogromną siłą obróciłam się. Dłoń wcale nie należała do szatyna. Była owłosiona i podrapana. Sunęłam wzrokiem po ramieniu sprawcy, aż dotarłam do twarzy. Ohydny uśmiech prezentował się na twarzy jednego z mężczyzn. Liczne cięte rany, pokrywały się, tworząc jedynie szkaradło.
- Trzymaj łapy z dala od niej.
Zostałam zasłonięta ciałem Payna. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko trwało kilka sekund, jednak mi ciągnie się to jak wieczność.
- Chcesz zaryzykować swoje życie dla tego..
Wskazał na mnie, próbując dosięgnąć dłonią mojego ramienia. Nieskutecznie.
- Powiedziałem, że masz jej nie dotykać.
Liam odepchnął go, cofając się ze mną w tył. Oczy mężczyzny pociemniały, ukazując urażenie i złość. Jego mięśnie z każdą chwilą stawały się bardziej widoczne. Szybkim ruchem podszedł do nas, przyciągając mnie do siebie.
- Odpierdol się od niej !
Ponownie zostałam uratowana, a facet przyciśnięty do ściany. Dłonie mojego chłopaka, zaciskały się wokół jego szyi, a twarz z każdą sekundą stawała się bardziej szkarłatna. Widziałam złość w Liam'ie zupełnie inną od tych wcześniejszych. Był naprawdę wkurwiony i bałam się do niego podejść. Wołałam jego imię, ale nie reagował. Coś zacisnęło się wokół mojej talii i nie było to coś, a ręce faceta z bandy. Pisnęłam, kiedy jedną z dłoni położył na mojej piersi, a moje włosy owinął wokół drugiej, odciągając mi głowę do tyłu.
- Liam !
Załkałam, wołając o pomoc. Spojrzenie brązowych oczu przeniosło się na nas i trwało sekundę, jak zaczął się do nas zbliżać.
- Uważaj.
Krzyknęłam, walcząc z zamazującym się obrazem. Cios wymierzony w żołądek, a następny w twarz, odebrał równowagę mojemu chłopakowi. Krew zabarwiła brudny już chodnik, płynąc z uszkodzonego nosa... Został obłożony kilkoma ciosami z kija. Poziom mojego strachu uzyskał najwyższy stopień, a łzy jak gorąca lawa spływały w dół.
- Pomocy !!!
Kopnęłam mojego napastnika w kroczę, nie trafiając pierwszym razem, a drugim. Uciekłam z uścisku, biegnąc do Liama, nawet jeśli nic nie zdziałam, chciałam go ochronić i przyjąć część bólu. On był jeden, a ich dwóch.
- Liam.
Zapłakałam w głos, kiedy znowu mnie złapano.
- Jordan ! Jordan ! Jordan !
Krzyczałam na cały głos, dusząc się przez suchość.
- Jordan !
Wyrywałam się i krzyczałam, nie wiedząc co zrobić. Bili mojego chłopaka KURWA !!!
- Zostawcie ich !
Jordan i jego kolega wypadli z salonu, biegnąc ku nam. W dłoniach trzymali coś na podobiznę żelaznych prętów. Zaczęli ich okładać. Jednego od Liama i jednego ode mnie. W przeciągu minuty, moje ciało zostało uwolnione i rzuciłam się biegiem.
- Zostaw go.
Moje dłonie zaczęły odpychać faceta, który to wszystko zaczął. Nie wiem jak, ale to ja przejęła jego bejsbol, stając i twardo osłaniając Liama.
- Spierdalaj !
On tylko się zaśmiał, co pobudził moje ręce do pracy. Wymierzyłam cios w głowę, powodując jego upadek. Zabiłam go ? Przez chwilę się nie ruszał, ale wrócił do sił zaczynając wstawać. Później jakiś nie znany mi chłopak, odciągnął go, zabierając mi "broń". Upadłam na kolana obok Payna, widząc, że zjawiło się jeszcze kilka innych osób. Jego usta były opuchnięte, z nosa leciała krew, a pod okiem widniał fioletowy siniak.
- Liam ?
Nowa fala łez wydostała się na wolność, kiedy chłopak zaczął uchylać powieki.
- Jeymi ?
Jego głos był słaby i cały się trząsł.
- Przepraszam. Nie powinienem cię tutaj zabierać.
- Nie...
Chwyciłam jego dłoń, zaciskając w swojej. Moje ciało pochylało się nad nim, a łzy moczyły brudną od krwi koszulkę.
- Nie płacz, wszystko będzie w porządku...
Podniósł dłoń do mojego policzka, głaskając delikatnie. Tatuażysta pojawił się obok, zapewniając, że pogotowie już jedzie.
- Zawsze się bałem, że nie kochasz mnie tak bardzo, jak ja ciebie. Nikt nie będzie umiał kochać ciebie tak jak ja...
Zakaszlał, nabierając powietrza.
- Będziesz miała śliczne dzieci... nadajesz się do tego. Będziesz wzorową mamą i żoną.
Ponownie zakaszlał.
- Dziękuję, że mi wybaczyłaś, nie zmarnowałem szansy, chodź czasu miałem mało... przepraszam, za to co ci zrobiłem. Nie cierpiała byś gdyby...
- Liam, czemu to wszystko brzmi jak pożegnanie? Nie żegnaj się ze mną...
Zaczęłam głośno płakać, trzymając jego dłoń przy swoim policzku. Trzęsłam się przez szloch.
- Wszystko będzie w porządku aniołku.
On umiera... umiera teraz... na moich oczach.
- Nieskończenie razem ?
Rękę położył na moim biodrze, gdzie był tatuaż serce ze znakiem nieskończoności.
- Nieskończenie.
Uśmiechnęłam się mimo łez i ból w sercu.
- Nie zostawiaj mnie kochanie.
- Nie zostawię.
Zapewnił, głaszcząc moje włosy.
- Kocham cię aniołku.
W oddali słyszałam dźwięk syren, ale zdawało się być już za późno. Jedną ze swoich dłoni trzymałam na jego sercu i czułam jak wolno bije. Nie mogłam nic powiedzieć, powietrze stanęło mi w gardlę. Jego powieki powoli opadały, aż zamknęły się całkowicie.
- Kocham cię Liam.
Chciałam zdążyć. Chciałam żeby to usłyszał !
- Będzie w porządku.
Odezwał się jeszcze cicho, po czym nie mogłam odczuć już bicia jego serca.



Sny się spełniły....

_______________________________________________________________

Liam cz.39 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"





Mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka uważając, by się nie zgubić. Miejsce nie podobało mi się ani trochę. Bałam się stawiać kolejne kroki. Było jak w moim śnie, wszystko było prawie identyczne. Małe detale stanowiły tylko różnicę. Powietrze było zanieczyszczone i pachniało zwykłymi, tanimi sprayami. Wstrzymałam oddech, kiedy coś zatrzeszczało....
Swój wzrok przeniosłam pod stop, zauważając, że to tylko porzucona puszka po piwie.
To co działo się w moim środku było teraz nie do opisania. Widziałam już to, widziałam tą scenę w obrazach wyobraźni.
- Jesteśmy.
Payne uchylił drzwi przede mną, wpuszczając pierwszą.
- Jordan !!!
Za ściany wyłonił się mężczyzna koło 40. Sprawiał wrażenie niebezpiecznego.
- Och witaj Liam.
Mężczyźni przybili sobie piątki jak dobrzy znajomi, przenosząc wzrok na mnie.
- To jest Jeymi, moja dziewczyna.
- Ach.. miło cię poznać. To co jesteś gotowy ?
- Tak.
Przyglądałam mu się uważnie, ale nie mogłam go rozpoznać, nie wiedziałam kim jest, nigdy go nie widziałam. Luźne, znoszone spodnie opinały dość długie nogi, a jego trochę zbyt rozbudowane mięśnie idealnie dopasowywały się do czarnej koszulki. Nie można pominąć tatuaży, które pokrywały wszystkie odsłonięte miejsca, za wyjątkiem twarzy.
- Usiądźcie, a ja przygotuję wszystko.
Kiedy Jordan odszedł, zajęliśmy miejsce na czarnej, skórzanej sofie. Siedziałam dość nie pewnie, zajmując tylko jej skraj.
- Na co jesteś gotowy ?
- Na tatuaż skarbie.
Och. No jasne. Tego w moich snach nie było. Nie bardzo rozumiałam, jaką rolę mam tu odgrywać. Myślę, że Liam raczej nie potrzebuje kogoś kto będzie trzymał go za rękę albo doradcy jaki tatuaż ma wybrać. Ta decyzja musi być tylko jego, to on będzie nosił rysunek do końca życia.
- Może ty chcesz sobie jakiś zrobić ?
- Co ?!
Wyrwał mnie z zamyślenia i na pewno źle usłyszałam. Na pewno.
- Możemy zrobić dwa takie same.
A jednak...
- Żartujesz sobie prawda ?To b..boli.
- Wcale, będę przy tobie.
- To nie jest dobry pomysł.
Fatalny.
- Zrobilibyśmy go sobie o tutaj.
Swoim palcem wskazującym delikatnie postukał moją kość biodrową, uśmiechając się tak, że zabrakło mi tchu.
- Co by to miało być ?
Nie wierzę, że zaczyna podobać mi się ten pomysł.
- Małe serduszko z napisem "Forever" w środku.... Lub co innego... wybór należy do ciebie. To co aniołku?
- N..nie wiem.
- Daj się przekonać....

***Oczami Liama***
Widziałem wyraźne zawahanie w jej oczach i nie mogłem się napatrzeć, jak w zdenerwowaniu przygryza dolną wargę. Za każdym razem kiedy się uśmiecha, ja unoszę się nad ziemię i zastanawiam się, czemu ona mnie kocha ? Przecież ja jestem... uh prawda jest taka, że czasem po prostu nie chcemy dopuścić myśli, że ktoś może nas akceptować takich jakimi jesteśmy, może żywić do nas uczucie miłości. Perfekcja nie istnieje, ale ona właśnie taka jest... perfekcyjna.
- W porządku.
Ciągle mnie zaskakuje, robi to codziennie, dając poznać nowe oblicza i jest to tylko jedna z wielu rzeczy, które mnie w niej fascynują.
- Zrobię sobie w tym samym miejscu.
Zapewniłem ją, a ona pewnie pokiwała głową, chociaż oczy ukazywały jej potężny strach. Nauczyłem się z nich czytać, pozwoliła mi na to, otwierając się przede mną.
- Chodź Liam.
Jordan wrócił po mnie, ale nie zamierzałem zostawiać Jeymi, więc tak czy owak szła ze mną.
- Ona także zrobi sobie tatuaż.
Oznajmiłem przyjaźnie, ciągnąc ją za sobą. Jej mała i krucha dłoń, była stworzona dla mojej. Bóg idealnie zaplanował jej wymiary.
- Jasne, kto pierwszy ?
- Ja.
Wiedziałem, że dziewczyna, potrzebuje czasu na oswojenie się z podjętą decyzją. Do chuja wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to boli i nawet ja wiem, że moje kłamstwo jej nie przekonało, a mimo to jest na tyle odważna, by to zrobić.
Ściągnąłem swoją koszulkę, kładąc się na przygotowanym łóżku i pocieszająco uśmiechnąłem się do Newton (nazwisko Jeymi). Jej twarz przyjęła kompletne skupienie i byłem pewien, że żaden ruch tatuażysty jej nie umknął.
- Zaczynamy.
Igła z atramentem została przyłożona do mojego zdezynfekowanego miejsca, kując minimetr po minimetrze, a znany ból przypomniał o sobie.

***Oczami Jeymi***
Może rzeczywiście to nie boli ? Liam siedział na fotela jakby nic się nie działo, żadne jego cierpienie nie było dostrzegalne. Podziwiałam jego ciało, zachwycając się idealną budową, a wszystko to jest moje. Nie tylko opakowanie, dostałam także wnętrze, serce.

***
- Pójdę tylko po nową igłę, a ty się połóż.
Łobuzerski uśmiech zawitał na twarzy Payna, formując małe zmarszczki w kącikach oczu.
- No dajesz aniołku, wyskakuj z portek.
- C.co ?
Mam się rozbierać ? To nie jest konieczne prawda ? Nie ściągnę spodni przed obcym...
- Żartowałem.
Objął dłońmi moją twarz, składając słodki pocałunek na wargach.
- Połóż się i rozepnij spodnie, musisz odsłonić całe biodro.
Pokierował mną i byłam gotowa. Dasz radę Jeymi, dla Liama. Jego serduszko wygląda pięknie.
- To robimy.
Ukłucie z ukłuciem... i kurwa jak to boli. Zaciskałam powieki, czując, że zaczynają gromadzić się pod nimi łzy. Leżałam nie ruchomo, ale całe moje wnętrze krzyczało.
- Spokojnie aniołku.
Usłyszałam szept Liama, a kiedy otworzyłam oczy, siedział pochylony nade mną. Delikatnie, ale pewnie ściskał moją dłoń, skutecznie odwracając moje myśli.

***
Mam tatuaż !!! Mój pierwszy i na pewno ostatni. Ale szczęście, jakie w tej chwili mnie przepełnia jest niewyobrażalne. Trochę zmieniliśmy początkowy pomysł rysunku, ale jest idealny.
- Podoba ci się ?
- Tak.
Wydałam z siebie radosny pisk, mimo że próbowałam to ukryć. Jego rozgrzane usta przywarły do moich, tworząc całość. Chłodny, lekki wiatr owiewał nasze ciała, niosąc śmieci po ulicy. Ciepło rozsyłane po ciele, łagodziło strach, który zaczynał się rodzić. Musieliśmy wrócić do samochodu, tak samo jak tu przyszliśmy.
- Kocham cię Jeymi.
- Kocham cię Liam.
- Wracamy. Załatwiłem nam bilety na jutrzejszy lot do Londynu.
Pokiwałam wesoło głową, splatając nasze palce. Stare ulice, którymi musieliśmy iść, wydawały się nie mieć końca. Śmietniki były po przewracane i jestem pewna, że szczury mają tu idealne warunki.
- Ejej.. któż tu idzie?
Zacisnęłam dłoń Liam, kiedy obrzydliwie niski głos dotarł do uszu, a w naszym kierunku szła trójka napakowanych facetów, jeden z bejsbolem.
- Nie podnoś głowy, nie patrz na nich.
Liam wyszeptał to tak cicho, że ledwo zrozumiałam. Jego ciało bardzo się spięło, a wszystkie mięśnie stały się widoczne. Przyciągnął mnie bardzo blisko siebie, nie zmieniając tempa.....

_________________________________________________



Liam cz.38 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"



(1) Tumblr




Głos ojca wprawił moje serce w szybki ruch. Nie bałam się tego, że wejdzie, ponieważ drzwi były zamknięte, albo tego, że będzie podejrzliwy. Bałam się konfrontacji z Maxem. Nie wiedziałam czy jest wściekł.... na pewno jest. Bałam się, że on i Liam wdadzą się w bójkę i tylko jeden wyjdzie bez szwanku. A co jeśli to mi przywali ? A jak spróbuje zniszczyć to, co przed chwilą z chłopakiem zbudowaliśmy ?
- Jeymi ?!
Przełknęłam ślinę, zaczynając ubierać bieliznę i byle jaką piżamę. Podałam Liamowi bokserki i spodnie dresowe, po czym zgarnęłam nasze wcześniejsze stroje, chowając je do szafy.
- Jeymi połóż się i udawaj, że śpisz, ja się nimi zajmę.
Ta opcja była dobra, ale... nie.
- Pozabijacie się.
- Obiecuję nie wyjść z tego pokoju, będziesz wszystko słyszała.
Położyłam się jak chciał, ale nie zamknęłam oczu, tylko wlepiałam wzrok w drzwi.
- Jeymi...
- Nie...
- Ugh... w porządku, ale nie wstawaj.
Hm... pasuje to do wcześniejszej wymówki o złym samopoczuciu. Otworzył drzwi, a do pokoju dostały się dwa cienie.
- Jeymi próbuje zasnąć, źle się czuje.
Kocham go.
- Och... potrzebujesz czegoś kochanie ?
Tata stał już przy mnie, ale jakoś nie mogłam skupić się na nim. Z przerażeniem patrzyłam jak tamta dwójka stoi i mierzy siebie ostrym wzrokiem.
- Max się o ciebie martwił, mówił mi, że ze sobą chodzicie, więc pomyślałem, że powinien się z tobą zobaczyć.
Wyjaśnił ojciec. Stop. Co ?
Widziałam jak dłoń Liama zaciśnięta w pięść, podrywa się do góry, a on walczy sam ze sobą.
- Kochanie...
Tym razem to Max się odezwał. Jak oparzona podniosłam się z łóżka, łapiąc obie dłonie Liama w swoje, nim zdecyduje się uderzyć. Matko, jakie gówno.
- Hej, chyba musimy porozmawiać.
Brunet szarpnął mnie za ramię, obracając do siebie.
- Nie dotykaj mnie.
Cofnęłam się, wpadając na ciało Payna. Złapał mnie, oplatając ciasno w pasie.
- Tato on... ja z nim nie chodzę.
Cały pokój wypełniał się napięciem, a cisza wrzeszczała. Wolałam, jak mówili.
- Tato muszę tobie i mamie coś wyjaśnić.
Przyszedł czas na prawdę.
- Um... możesz z nią zaczekać w salonie ?
Przeszył mnie podejrzliwym spojrzeniem, ale wyszedł, zostawiając naszą trójkę. Cholera.
- Czemu uciekłaś ?
- Nie uciekłam.
- A co niby ?
- Ja...
No brawo Jeymi, teraz znajdź odpowiedź idiotko !
- Ja....
- Ja ją stamtąd zabrałem.
Liam wyprostował się za mną i instynktownie, ponownie złapałam jego dłonie.
- Po co to zrobiłeś ?!
W tych słowach było tyle jadu i oskarżenie, że chyba zaraz odlecę.
- Zabrałem to co moje.
- To co twoje ? Koleś słyszysz się. Ona nie należy do ciebie i nigdy nie będzie.
- Wręcz przeciwnie.
Nie wiem kiedy chłopak wyrósł przede mną, zasłaniając mnie swoim ciałem.
- Jest moja i nie pozwolę, by się z tobą widywała.
- Żarty jakieś tak ? Jeymi ?
Postawiłam na milczenie. Jak tchórz chowałam się za Liam'em, spuszczając głowę. Oddychałam ciężko i chyba nie tylko ja. Powietrze wokół było gęste i żadne dźwięki poza moim biciem serca nie były słyszalne. Głośny świst i lekki gruchot. Zdążyłam tylko podnieść głowę, by zobaczyć jak pięść Maxa, spotyka się ze szczęką szatyna. W porę zdążyłam zareagować i nie dopuścić do oddania. Czułam się jak zagubione dziecko, stojące pośrodku dwójki masywnych mężczyzn, próbujących się zabić. Popychali mną, a ja nie chcąc odpuścić i bojąc się tego, jak sytuacja się rozwinie, uczepiłam się jednego z nich.
- Max wyjdź.
Mój głos był histeryczny, przypominający płacz.
- Wynoś się !
Obaj się zatrzymali, zastygając w miejscu. Brunet pochylił się, a moją twarz omiótł chłodny oddech.
- Powiedziałem, że nie odpuszczę.
Panika co raz bardziej przejmowała moje ciało, do czasu kiedy nie wyszedł. W co ja się z nim wplątałam ? Klatka Payna szybko się unosiła i gwałtownie opadała. Nie miał prawie żadnych obrażeń poza rozciętą wargą, którą podczas uderzenia musiał sobie przegryźć. Krew delikatnie się z niej sączyła, ale mimo tego nadal był przepiękny.
- Przepraszam.
Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, a przeprosiny wydawały się być na miejscu. Cisza stała się dokuczająca.
- Nie twoja wina.
Pochylił się, odgarniając z mojego czoła potargane włosy.
- Jesteś moja prawda ?
Zachichotałam, kiwając głową.
- Muszę iść porozmawiać z rodzicami. Idź do łazienki i przyłóż sobie ręcznik namoczony zimną wodą. Wrócę nie długo....
Przed samym wejściem do salonu nabrałam dużą ilość powietrza w płuca, chcąc się trochę uspokoić.
- No więc...
Ze spuszczoną głową i walącym sercem, szybkim krokiem podeszłam do nich. Ustałam na przeciwko, po czym jednak przysiadłam na szklanym stoliku kawowym.
- Max nie jest moim chłopakiem. Nie wiem czemu tak powiedział. A Liam...... pamiętacie, jak po moim przyjeździe zapytaliście się, czy znalazłam jakiegoś chłopaka ?
Oboje popatrzyli na siebie i przytaknęli.
- Spotykałam się z Liamem.
Powinnam im powiedzieć o rozstaniu ? Czy lepiej pominąć ten wątek ?
- Wiesz córciu da się zauważyć, że nie zachowujesz się przy nim, jak przy normalnym przyjacielu. Ty i Taylor oraz Ty i Liam to dwa różne zjawiska.
- Przyjechałam do was, bo...... bo musiałam odpocząć i on......
- Tak bardzo tęsknił, że za tobą przyjechał. Matko jakie to romantyczne !
Mama uradowana klasnęła w dłonie, unosząc się kilka centymetrów nad ziemię. Chyba jej wersja jest lepsza od tej, którą miałam zamiar wymyślić.
- Czekajcie czyli ty i ... wy jesteście parą tak ?
Tata rysował jakieś wzory w powietrzu, analizując wszystko. Bałam się jego reakcji, więc zaczęłam okręcać pierścionek na jednym ze swoich palców.
- Dzięki Bogu. Wiesz jesteś już w swoim wieku i powinnaś kogoś mieć. Zaczynałem się zastanawiać czy nie jesteś jakaś...
- Uważasz, że jestem stara ?
- Nie... skąd.
Przyciągnął mnie do siebie, oplatając opiekuńczo ramionami.
- Dla mnie wciąż jesteś małą dziewczynką.
- Och jeszcze jedno. Nie wpuszczaj tu więcej Maxa. Myślę, że hm... nasza przyjaźń się rozpadła.
- Mogę spytać...
- Nie.
- W porządku. Ale wiesz, nadal jesteś moją córką i jak będziesz niegrzeczna mogę dać ci szlaban.
- Jesteś śmieszny. Zdecydowanie na to jestem za stara.
- Ach...
Spojrzeliśmy w kierunku kobiety, mama cały czas wzdychała patrząc na drzwi mojej sypialni. Och no proszę !
- Wrócę już do pokoju.
Ruszyłam w tamtym kierunku, ale w połowie drogi zatrzymałam się, obracając twarzą do nich.
- Jak było na kolacji ?
- Hmm... w restauracji były duże tłoki, więc twój tata WIELKI romantyk zabrał mnie na zapiekanki i spacer po parku.
- Nie mów, że ci się nie podobało ? Widziałaś kiedyś biznesmena wielkiej klasy z żoną, kupującego zapiekanki w zwykłej budce ? Takiego wyjątku to z zapałkami szukać.
- Och no rzeczywiście....
Dalej nie słyszałam, bo postanowiłam zostawić ich przekomarzania się za sobą. Przymknęłam drzwi, słysząc jak cicho szczękają. Wolnym i delikatnym krokiem podeszłam do łóżka, opadając na nie i na ciało chłopaka.

- Przytul mnie.
Poprosiłam, a on to zrobił. Mocno ścisnął moje ciało, przekręcając nas na bok.
- Wyjaśniłam im....
- Wiem słyszałem. Twoja mama ma mnie za romantyka.
- Jesteś romantyczny... czasami. Nie powiedziałam im prawdy, nie jesteś zły ?
- Nie aniołku, to ja wszystko spieprzyłem. Oszczędziłaś mnie.
Cmoknął mnie w sam środek ust, przyciągając do swojej klatki.
- Myślałem o czymś i... jutro chcę byś ze mną gdzieś poszła.
- Gdzie ?
- Jutro ci powiem. Śpij.
Zamknęłam oczy i czułam jeszcze tylko, jak jego kciuk delikatnie gładzi moją wargę.


***
- Liam wracajmy !
- Spokojnie mała, jeszcze kilka kroków.
- Tu nie jest bezpiecznie.
- Harry ma tu dobrego znajomego.
Mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka uważając, by się nie zgubić. Miejsce nie podobało mi się ani trochę. Bałam się stawiać kolejne kroki. Było jak w moim śnie, wszystko było prawie identyczne. Małe detale stanowiły tylko różnicę. Powietrze było zanieczyszczone i pachniało zwykłymi, tanimi sprayami. Wstrzymałam oddech, kiedy coś za trzeszczało....

______________________________________________________

Liam cz.37 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"



one direction onedirection gif

Opuścił dłoń jednak ścisnął moje ciało tak mocno, że nie mogłam oddychać.
-Nie mogę już wytrzymać. Nienawidzę tego, jak się do niego uśmiechasz, to ja chcę sprawiać byś się śmiała. Całą drogę widziałem jak cię trzyma. Wróć ze mną do mieszkania.
- Liam, jesteś nienormalny.
- Nie wypuszczę cię stąd do puki się nie zgodzisz.
Przywarł policzkiem do moich nagich pleców, blokując wszystkie moje ruchy. Dreszcze wstrząsnęły moim ciałem, ale niepokój zasiał się w sercu.
- Masz jakąś obsesje ? Zachowujesz się dziwnie, a teraz więzisz mnie w kiblu.
- Ty jesteś moją obsesją aniołku. Jeśli rozumiesz różnicę.
Westchnął cicho, po czym z bólem wymalowanym na twarz zaczął mówić dalej.
- Miłość się kończy. Ludzie potrafią bez niej żyć, dochodzą do siebie po jej utracie. Miłość można stracić i odnaleźć ponownie. Ale w moim przypadku tak nie będzie... nie jest. Utraciłem cię i nie mogę żyć Jeymi.
Jego oczy wypełniały się bólem i zaczynały niebezpiecznie błyszczeć. Widok takiego Liama sprawia, że wszystko się we mnie ściska i mam ochotę wymiotować.
- Jestem od ciebie uzależniony. Jesteś wszystkim, czego kiedykolwiek pragnąłem i potrzebowałem, wszystkim o czym marzyłem. Jesteś dla mnie całym światem. Żyję i oddycham tobą. Dla ciebie.
Patrzył cały czas na mnie, kiedy ja odtwarzałam jego wypowiedź jeszcze raz w myślach.
- Jestem zazdrosny i nic nie mogę z tym zrobić.
Nic nie poradzę, że mam ochotę uśmiechnąć się na jego słowa. Chcę dalej być jego obsesją. Chcę skrywać Liama przed całym światem, mając go jako swoją tajemnicę. Znam uczucie, o którym mówi.
- Wróć ze mną.
Między dwa palce chwycił pasemko moich włosów, wkładając je za ucho. Jest piękny, a myśl, że tylko dla mnie jest tym czułym mężczyzną, przyprawia o zawroty. Dla pozostałych jest chłodnym, bez serca facetem.
- Nie mogę. Jeżeli poczujesz się lepiej dołącz do nas, a później wrócimy do mieszkania.
Wyraźna ulga wraz z uśmiechem, pojawiła się na jego twarzy. Poluzował uścisk, więc podniosłam się z jego kolan, wstając i chwytając za klamkę. Jednym, szybkim ruchem powstrzymał mnie, obracając i przyciskając do drzwi. Miękkimi ustami wbił się w moje, całując z pełną pasją. Tak bardzo brakowało mi tego. Zaplatając dłonie na jego karku oddawałam mu każdy jeden gest. Każdy nasz drobny ruch, był idealnie zgrany. Uczucie samotności zaczęło w tej chwili kłuć tak bardzo, wszystkie uczucia zaczynały uderzać w moje serce bombardując je. Przypominały o braku Liama w moim życiu, mam miłość na wyciągnięcie ręki. Kogoś kto znaczy więcej niż ja sama dla siebie.  Czemu się boję zaryzykować ?
- Please, love me...
Jak bardzo musi być zraniony, że prosi o moją miłość ? Miłość, którą już dawno mu podarowałam.
- Kocham cię.
Przytuliłam się do niego, nie spodziewając się, że te słowa tak szybko ze mnie wypłyną.
- Nie przestałam cię kochać.
- Aniołku ?
- Obiecaj, że Elena nie wejdzie między nas ?
- Obiecuję.
Zapiszcie to w kalendarzu. 14 Styczeń- kabiny toaletowe łączą ludzi.
- Czy to znaczy, że... znaczy... wróć do mnie.
To w jaki sposób się waha i nie może złożyć zdania jest urocze.
- Nie spapraj znowu wszystkiego, kolejnej szansy nie będzie.
- Nie potrzebuję więcej szans, ta jedna mi wystarczy. Niczego nie z chrzanie.
Odparł pewnie, okazując dominację. Och... i bum ! Wraca Liama co ma okres na okrągło, a jego nastroje są zmienne jak apetyt kobiety w ciąży. Tak bardzo tęskniłam.
- W każdym dobrym scenariuszu jest seks w toalecie.
- Och... no to chyba otrzymałam inny scenariusz.
Poklepałam go po ramieniu otwartą dłonią, wychodząc z małej kabiny. Po spojrzeniu w lustro, uznałam, że moje włosy wyglądają w porządku.
- Jesteś perfekcyjna.
Miękkim wargami zostawił mokry ślad tuż po środku przerwy między moimi łopatkami. Ciepło jak woda zaczęło spływać w dół.
- Max się pewnie nie pokoi powinnam.... powinniśmy wrócić.
-  Jeymi ? Niech ten wypucowany laluś trzyma teraz łapy przy sobie, bo źle skończy, wierz mi skarbie.
Ostry i poważny ton, sprawił, że zesztywniałam jednak w lustrze widziałam pełne miłości oczy. Kiwnęłam głową na zgodę i wyszłam z powrotem do restauracji. Zgrabnym krokiem podreptałam do stolika, zajmując po przednie miejsce.
- Już jestem.
- Jedzenie już wystygło.
- Och... nie szkodzi lubię zimne.
Oczywiście, że nie. Byłam tylko zajęta takim jednym psychopatą. Wzięłam kawałek pizzy do buzi, nie trudząc się ze sztućcami. Przeżuwałam ostatni kęs, a na horyzoncie pojawił się Liam.
- Wiesz Max, nie czuję się najlepiej, chyba powinnam wrócić do domu.
Chłopak nie zdążył nic powiedzieć, bo obok stanął Liam. Cholera ! Nie chcę ich bijących się tutaj. Nie będą tego robili prawda ?
- Mogę się dołączyć ?
- Nie. Wracamy z Jeymi do domu nie czuje się najlepiej.
Max wstał, więc i ja też.
- Mogę ją zabrać ze sobą, śpimy w tym samym mieszkaniu.
Żeby tylko, teraz będzie też to samo łóżko.
- Właściwie to chciałem zabrać ją do swojego domu, ale dzięki za dobre chęci. Możesz nas zostawić, na pewno się nią zajmę.
Szorstki głos i gromy jakie ciskał w Liama, mogły po walić każdego tylko nie jego.
- Idę zapłacić, poczekaj tu Jeymi.
Kiedy tylko sylwetka Maxa zaczęła się od nas oddalać, usta Payna się rozchyliły.
- Po moim trupie. Wychodzimy.
Pociągnął mnie za rękę, biorąc w pośpiechu mój płaszcz i torebkę. Potykałam się, próbując dotrzymać mu tępa. Ktoś tu nie wziął pod uwagę długości jego nóg, a moich. Jeden jego krok to moje dwa. Przed drzwiami wejściowymi na zewnątrz, zatrzymał się, ubierając mnie. Zapiął szybko wszystkie guziki, całując przelotnie, ale czule w usta. Torebki mi nie oddał.
- Możesz mi ją oddać ?
 Szturchnęłam lekko jego dłoń, informując co mam na myśli.
- Och tak jasne, chociaż całkiem fajna jest, pasuje mi no nie ?
- Chcesz nosić za mnie torebki ?
- Czemu nie, dla ciebie wszystko. Mogę podarować ci cały świat, jeśli tylko będziesz chciała, stać mnie na to.
- Nie wątpię, ale starczasz mi tylko ty. A teraz powiedz co robisz ? Nie mogę tak po prostu uciec z kolacji.
- Zabieram to co moje. Chodź wracamy do mieszkania aniołku.
No jasne. Czy on w ogóle słyszał co powiedziałam ? Powietrze było bardzo zimne, ale ja nie marzłam. Ten mężczyzna sprawiał, że się gotowałam.
- Liam muszę się ciebie o coś spytać...
- Pytaj Jeymi.
- Sprzedałeś moje mieszkanie w Londynie ?
- Tak.
Och.. czyli nie mam gdzie teraz wrócić. Sama tego chciałam, no to mam.
- Wszystkie twoje rzeczy przeniosłem do mojego, jest większe, zmieścimy się we dwoje. Teraz mieszkasz ze mną.
Przyciągnął mnie do siebie, obejmując ramieniem. Ulga, poczułam ulgę.
- Dziękuję.
Ulice zaczynały pustoszeć co raz bardziej. Latarnie oświetlały wciąż zamgloną drogę i wyglądało to trochę strasznie. Przemykając wśród pnących się drapaczy, dotarliśmy do mojego. Uhm... ciekawe czy rodzice wrócili. Wyszliśmy na odpowiednim piętrze i z pod wycieraczki wyciągnęłam kluczyki.
- Zostawiłam je dla ciebie.
Opowiedziałam nim zdążył zapytać. Dwuskrzydłowe drzwi otworzyły się, więc po cichu zaczęłam wchodzić do środka. Czarnego, zamszowego płaszcza taty nie było, czyli jeszcze nie wrócili. Rozebrałam się, schylając, by rozwiązać sznurówki wysokich butów. Mój błąd.
- Mmmm....
Dłoń Liama spoczęła na moim tyłku, więc porzuciłam rozwiązywanie i natychmiast się wyprostowałam.
- Psujesz mi zabawę aniołku.
Odparł wesoło, obracając mnie do siebie twarzą i przyciągając.
- Przytrzymaj się mnie.
Wolną ręką sięgnął do mojego uda, zjeżdżając w dół i unosząc je do góry. Powędrował na łydkę, a następnie delikatnie zsunął but. Zmienił dłonie i powtórzył to samo z drugim. Iskry jakie między nami przeskakiwały, elektryzowały powietrze.
- Cała jesteś taka delikatna.
Obserwowałam każdy jego ruch, widziałam jak językiem przejeżdża po suchych wargach, sprawiając, że stają się jeszcze bardziej różowe. Opuszkami palców umiejętnie drażnił moje udo, zataczając pełne okręgi. Zębami skubnął moje usta, cały czas patrząc na moją twarz. Powtórzył to samo, mocniej przygryzając. Pożądanie rosło, a ja bałam się, że zaraz zacznę dygotać ze zniecierpliwienia.
Porwał moje wargi w swój własny taniec, asekurując bym nie upadła. Trwając po środku korytarza, świat przez chwilę nie docierał do nas. Bariera pożądania i wzajemnej tęsknoty była zbyt silna, by ktoś mógł ją przebić. Całkiem mi się to podobało. Żadne z nas nie reagowało na to, że ktoś puka. Do puki nie zaczął krzyczeć.
- Jeymi jesteś tam ?! Otwórz !
Max. Przstraszonym wzrokiem popatrzyłam na chłopaka przede mną. Głupio zrobiłam, uciekając.
- Cśśś... nic nie mów.
Ucałował mnie delikatnie, obejmując ramionami.
- Nie ma nas.
Och, a więc udajemy, że nikogo nie ma. Uśmiechnęłam się, na myśl, że nie muszę stawać twarzą w twarz z Maxem.
- Co będziemy robić ?
Jego oczy zabłyszczały i już wiedziałam, że to było głupie pytanie.
- Zapewnię ci wieczór pełen wrażeń.
Wciąż szeptaliśmy, chociaż on to bardziej mruczał.
- Nie możemy, moi rodzice mogą wrócić lada chwila.
- Jesteś dorosła aniołku, po za tym drzwi do twojego pokoju mają zamek i będziemy cicho.
Chciałam zacząć się śmiać, ale nie mogłam, bo taki jeden niechciany ktoś,nadal walił w drzwi.
- Przekonałeś mnie.
Zaczął chichotać, ale skutecznie go uciszyłam. Oboje uśmiechaliśmy się przez pocałunek. Chwycił moją dłoń i splatając nasze palce razem, ruszyliśmy do pokoju, zostawiając świat za sobą....




***
Było parę minut po 22, światła Portland migotały w moim oknie, a my mieliśmy idealny widok. Liam przesunął łóżko pod szklaną ścianę. Pokój skąpany był w ciemności, co było naprawdę przyjemne. Nadzy, okryci satynowym prześcieradłem, chłonęliśmy swoją bliskość. Policzkiem przytulałam się do jego piersi słysząc spokojne i wyrównane bicie serca. Piękny dźwięk. Opuszkami palców rysował wzory na moim barku, cały czas ciasno owijając moje ciało.
- Popatrz samolot.
- To gwiazda.
- Porusza się.
- Spadająca gwiazda.
Cały czas upierałam się przy swojej gwieździe, a on cicho się śmiał.
- Świeci czerwonymi kolorami.
- Płonąca, spadając gwiazda.
- Zobacz teraz, jest bliżej, ma skrzydła.
- Bo to zaczarowane ufo.
- Kto ci takich bajek na opowiadał ?
- Tatuś.
- I wszystko jasne.
Westchnął i teraz to ja chichotałam.
- Kocham cię.
Cmoknęłam go w szyję, wracając do wpatrywania się w samolot, który powoli sunął przed siebie, przecinając chmury.
- Kocham cię.
Odpowiedział tym samym, co pobudziło ciepło.
- Jeymi, wróciliśmy. Max tu jest chce się z tobą widzieć.
Przerażona zerwałam się siadając na łóżku z materiałem przyciśniętym do piersi. Głos ojca wprawił moje serce w szybki ruch. Nie bałam się tego, że wejdzie, ponieważ drzwi były zamknięte, albo tego, że będzie podejrzliwy. Bałam się konfrontacji z Maxem...... 


____________________________________________________________________


 Och mam  dla was gifa:


Liam, ojciec wszystkich dużych dzieci :D

Liam cz.36 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"



Header 1D  | via Tumblr


Leżeli obok siebie, dopełniając się jak dwa kawałki układanki. Osłaniał ją, a ona dawała mu bliskość, chodź w małym stopniu, to tak bardzo potrzebną. Sny odeszły.... Odeszły, ale nie po to, by już nie wrócić, odeszły po to, by zacząć spełniać się w rzeczywistości.....


Róż przeplatany z pomarańczę, snuli swoje smugi na jasnym niebie witając słońce. Fiolet i czerwień też się pojawili, czekając na boginię ogrzewającą świat każdego dnia. Świt malował się za oknem, i każda minuta była przybliżeniem do nowego dnia. Nowy dzień, nowa pusta kartka dla nas. Tylko nasze decyzje decydują, jak biała przestrzeń zostanie zapełniona. Tylko my mamy wpływ na to co będzie... tylko my. A jeśli dochodzi do tego los ? Los i nie posłuszne serce ? Czy wtedy mamy wpływ ? Kim jest miłość ? To kobieta ? Anioł ? Mężczyzna ? Uczucie ? Jest jakoś ubrana ?
Ciche pomruki za moimi plecami i drobne ruchy, gasiły myśli, wciągając w teraźniejszość. Zamknęłam szybko oczy, udając porwaną w sen. Wszystkie zmysły, po za wzrokiem wyczuliły się. Każde skrzypnięcie, każdy najmniejszy ruch, każdy jego piękny oddech był słyszalny wyraźnie. Ramiona przykryła miękka kołdra, ogrzana ciepłem ciał. Poczułam aksamitne, lekko spierzchnięte wargi na moim czole, wykonujące delikatny ruchy. Muśnięcie motyla. Bardzo czułe.
- Nie pozwolę cię skrzywdzić...
Chciałam się uśmiechnąć, moje kąciki same się rwały. Oplótł mnie ramieniem, przytulając. Nie chciałam spać, chciałam tylko napajać się ostatnimi chwilami, przed piekielnym dniem.


*
Minęła godzina. Jedna godzina, a ja nie patrząc na zegarek w myślach odliczałam każdą minutę. Każda sekunda miała swój krótki czas. Osunęłam ze swojej talii ramię Liama, wysuwając się spod kołdry. Cicho podreptałam do wyjścia, uważając aby panele nie wydały żadnego dźwięku. Uśmiechając się wyszłam na korytarz, wędrując do łazienki zrobić poranną toaletę.

*
- Mmm.... co za zapachy.
Mama ucałowała mnie w policzek, przyłączając się do robienia śniadania. Para z gorącej herbaty rysowała smugi, kryjące cały aromat. Świeżutki croissanty dochodziły w piekarniku i brakowało tylko nakrycia stołu, oraz mocnej, czarnej kawy dla taty.
- Liam jeszcze śpi ?
Spojrzałam na drzwi mojej sypialni i pokiwałam twierdząco głową. Wszystko było tak spokojne.

*
- Witam moje księżniczki i Liam.
Tata jako ostatni zasiadł do stołu, zajmując miejsce obok swojej wybranki. I po krótkim "smacznego" rzuciłam się na złociste rogaliki. Słodko-słony smak, rozpłynął się po podniebieniu i każdy gryz sprawiał radość. Naprawdę radość. Wszyscy jedli w milczeniu, ale duża dawka napięcia zniknęła, pozostawiając po sobie małe cząsteczki.
- Kochanie dzisiaj wieczorem wychodzimy na kolację z mamą, będzie miło jeśli się dołączycie z Liamem.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze, szukając odpowiedzi. Przeszliśmy na etap przyjaciół, ale to co utrzymywało się między nami nie wyparowało.
- Umówiłam się już na wieczór, um... po za tym myślę, że spędzenie czasu we dwójkę będzie o wiele lepsze.
Ojciec tylko kiwnął głową, a ja wyczuwałam napięte mięśnie Liama...

*
- Z kim wychodzisz ?
Ledwo weszłam do pokoju.
- Z...
- Z kim ?!
Wysyczał ostro, aż przeszył mnie dreszcz.
- Maxem.
Stałam obrócona plecami i jedyne co słyszałam to trzaśnięcie drzwiami. Nie było go...

*
Ulice spowijały lekką mgłą, a niebo zrzuciło swój dzienny ubiór, zakładając ciemny, granatowy garnitur. Chłopak nie wrócił i zaczęłam się martwić. Oddychając głęboko poprawiłam swoją sukienkę,
 po czym puściłam długie fale, przykrywające trochę plecy. Na nogi zdążyłam już ubrać czarne lity ze złotymi zdobieniami, więc byłam całkowicie gotowa. Zajęłam miejsce na skraju łóżka, opuszkami palców stukając o kolano. Zerkałam co chwilę na zegarek, odliczając czas do przyjścia Liama... to znaczy Maxa... Maxa.
Minęło 10 minut i dostałam smsa bym zjechała na dół. Tak też zrobiłam. Biorąc swoją torebkę i ciepły płaszczyk w rękę, zamknęłam mieszkanie, chowając klucze pod wycieraczką, gdyby Payne wrócił. Przywołałam przyciskiem windę, po nie całych 7 minutach pojawiając się w lobby. Było pusto za wyjątkiem recepcjonistki. Rozejrzałam się dookoła, nie dostrzegając nikogo. A może ten sms to pomyłka ? Nie... Wykonałam kilka kroków w kierunku wyjścia i momentalnie stanęłam. Nie tylko ja.
- Gdzie byłeś ?
Obserwował mnie zawzięcie, po czym w zupełnym milczeniu minął, kierując się tam skąd przyszłam. Zacisnęłam zęby, ubierając płaszcz i postanawiając rozejrzeć się na zewnątrz. Czekał.


*
- Mówisz poważnie ?
Moje oczy z pewnością wyglądały jak piłeczki pingpongowe, a uśmiech był tak szeroki, że sięgał do oczu.
- Cieszę się, tak bardzo się cieszę.
Pisnęłam radośnie ściskając jego dłoń, ale musiałam przerwać nasz kontakt, kiedy zawitał do nas kelner. Może pizza jest mało oryginalna, ale za to jaka dobra "i tucząca" och cicho... Oderwałam swój kawałek, zawierający dużą ilość sera i rukoli, mmmm... kosztowałam dania, zadowalając kubki smakowe.
- Wybacz mi na chwilę, pójdę tylko do toalety i zaraz wrócę.
Zgarnęłam swoją torebkę i zgrabnym krokiem podążyłam do białych drzwi. Minęłam umywalki, zmierzając do kabin. W momencie kiedy drzwi trzasnęły za mną potężnym hukiem, obróciłam się i zgadnijcie kogo zobaczyłam ? Liama.
- C.. co ty ?
Zakrył moje usta dłonią, wciągając mnie do jednej z kabin i zamykając drzwi. Usadowił się na spuszczonej desce, a mnie na jego kolanach.
- Spokojnie, aniołku. Nie krzycz.
Opuścił dłoń jednak ścisnął moje ciało tak mocno, że nie mogłam oddychać.
-Nie mogę już wytrzymać. Nienawidzę tego, jak się do niego uśmiechasz, to ja chcę sprawiać byś się śmiała. Całą drogę widziałem jak cię trzyma. Wróć ze mną do mieszkania.
- Liam, jesteś nienormalny.
- Nie wypuszczę cię stąd do puki się nie zgodzisz.
Przywarł policzkiem do moich nagich pleców, blokując wszystkie moje ruchy...
______________________________________________________


Resztę dodam wieczorem :D

Liam cz.35 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"




photo




Stop. Stop. Jeymi nie płacz. Wdrapałam się na łóżko, chowając nie dostrzeżone łzy w poduszce. Widzicie jak to na mnie działa. Nie potrafię z tym żyć. Z nią. Z Liamem.... Próbowaliście kiedyś iść pod wiatr odrzutowca ? Odrzuca cię w jednej chwili łamiąc kości..... tu jest tak samo....

Zaciskałam z całej siły usta, nie pozwalając by nawet najdrobniejszy dźwięk je opuścił. Policzki co chwilę osuszała miękka pościel i tylko oczy zdradzały mój płacz. Brałam głębokie oddechy przez nos, zatrzymując w sobie wszystkie emocje. To się kiedyś skończy prawda ? Słyszałam jak Liam zakańcza rozmowę, więc jeszcze bardziej wtuliłam się w poduszkę.
- Idziemy do twoich rodziców ?
Poczekałam chwilę, próbując wydusić z siebie ton nie wyjawiający wszystkiego.
- Nie mam ochoty, idź sam.
- Zostanę.
Czego nie zrozumiał w słowach IDŹ sam ?
Siedzieliśmy spory czas po prostu milcząc, żadne z nas się nie odzywało i byłam wdzięczna za tą ciszę. Kiedy czułam już, że moje łzy odeszły, wstałam z łóżka wychodząc z pokoju bez słowa. Weszłam do łazienki upewniając się, że moje policzki nie są czerwone i opuchnięte, po czym z garderoby rodziców wyciągnęłam dodatkową pościel i trzy koce. Liam siedział na skraju łóżka i kiedy weszłam podniósł tylko głowę.
- Będziesz spał na ziemi.
Odparłam najchłodniej jak umiałam, rzucając wszystko na ziemię. Zabrałam swoją piżamę i ponownie uciekłam do łazienki. Specjalnie przedłużałam swój czas tam, robiąc wszystko najwolniej jak umiałam. Na nogi naciągnęłam krótkie, białe spodenki i tego samego koloru, przyległą bluzkę z rękawkiem 3/4. Włosy puściłam luźno, rozczesując je pacami. Językiem przejechałam po zębach, zastanawiając się czy nie umyć ich trzeci raz. W ostateczności postanowiłam wrócić do pokoju po godzinnej nieobecności. Payne pościelił sobie na panelach, zabierając mi jedną poduszkę z łóżka. Mijając go podeszłam do komody, odkładając swoją biżuterie do szkatułki.
- Możemy porozmawiać ?
- Nie mamy o czym.
- Kim dla ciebie jest ten chłopak ?
- Nie twoja sprawa.
- Owszem moja ! Nie pozwolę by ktoś cię dotykał.
- Nie jesteśmy razem, więc nie decyduj kto co może.
Moje ciśnienie skoczyło, ale w głębi duszy cieszyłam się.
- Jeymi co ja mam zrobić byś do mnie wróciła ?
- Nic nie możesz zrobić.
Obróciłam się i chciałam coś dodać, ale jego telefon znowu zaczął dzwonić. Odebrał i po pierwszym zdaniu wiedziałam, że to Elena. Czy ta szmata nie może dać spokoju ? Zgasiłam światło, zbierając jeszcze z ziemi porozwalane wcześniej ciuchy. Słyszałam każde słowo, każde pieprzone słowo ich rozmowy i nawet nie chciałam już powstrzymywać łez. Spędzili razem noc, kiedy wyjechałam ? Włożyłam ciuchy do szafy, cały czas stojąc do niego tyłem. Z bezsilności spuściłam głowę, czując jak moje łzy spływające po szyi, moczą mi bluzkę. Nie byłam w stanie się ruszyć, moje nogi wrosły w ziemię i nie mogłam nic zrobić. Blokada. Wiecie jak to jest, kiedy chcesz coś zdziałać, a nie możesz ?
- Jeymi dobrze się czujesz ?
Nie reagowałam, nie chciałam otwierać ust, w których więziłam szloch.
- Hej, aniołku....
Obrócił mnie do siebie i nie mogłam już nic zrobić. Widział moje łzy i widziałam zmieszanie na jego twarzy. Słowa same ze mnie wypłynęły.
- Nienawidzę cię...
Od nienawiści do miłości bliska droga. To prawie to samo, jeśli dobrze to zrozumiecie. Czując, że moje opanowanie wraca, próbowałam ruszyć i przestać robić z siebie ofiarę, ale skutecznie mnie powstrzymywał.
- Czemu płaczesz ?
- Naprawdę ? Naprawdę nie wiesz ?
Czułam się żałośnie i przez to zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Cały dzień się starałam, a teraz ?
- Ej... spokojnie.
Przytulił mnie, ale nie na siłę. Zrobił to delikatnie, jakby obejmował powietrze. Ciepło jego ciała uderzało w moje i jedyne czego chciałam, to wyciąć tą chwilę i zachować ją tylko dla siebie na zawsze. Dłonią rozczesywał moje włosy, trzymając usta blisko mojej skroni.
- Nienawidzę cię tak bardzo...
- Wiem.
- Czemu to wtedy zrobiłeś ? Czemu z nią ? Ze wszystkich kobiet na ziemi.
- Nie wiem Jeymi, to była chwila. Kiedy się opanowałem było już po wszystkim.
- Byłam, aż taka zła ?
- Nie, aniołku nie myśl tak....
- Więc jak ? Podzieliłam się z tobą wszystkim co miałam, kochałam cię, a...
- Ćśśśś.... nie mów.
- Czemu mam nie mówić ? Następnym razem też tak będzie. Tylko chwila. Nie opanujesz się ?
- Nie...
- Spałeś z nią ?
Oderwałam się od jego ciała, z odwagą patrząc mu w oczy.
- Co ?
- Spałeś ?
Mój głos zamieniał się w ciche piski.
- Nie, aniołku..
- Nie kłam.
- Nie spałem z nią, nie zrobiłbym ci tego, przecież wiesz.
- Nie wiem nic. Nie ufam ci...
Widziałam jak bardzo uderzyły w niego te słowa. Zaufanie to przecież podstawa, przynajmniej tak mówią. Ale dla niego miało wielką cenę. Cisza się przeciągała, a on nic nie mówił. Nie widziałam co jeszcze powiedzieć, więc po prostu weszłam pod kołdrę, kładąc się tyłem do jego posłania. Zamknęłam powieki, z całych sił ściskając pościel i cicho łkając. Cicho, niesłyszalnie.


Wiem, że czas mijał, czułam, że jest już późno, ale nie rejestrowałam żadnych ruchów w moim pobliżu. Straciłam na chwilę kontakt i zaczęłam się zastanawiać czy oby nie miałam jakiegoś napadu. Kiedy uchyliłam powieki, był ciemno, a lampka nocna była zgaszona. Zupełny mrok i jedyny widok to lustrzana ściana ukazująca miniaturowy widok miasta. Łzy znowu poleciały, przypominając wydarzenie z przed paru chwil, a może godzin. Lekko drżałam, ale przyczyną tego był szloch, nie mogący się wydostać.
- Ćśśś...
Poczułam jak materac zagłębia się, a jego sylwetka przykleja się do mojego ciała. Stałam się więźniem jego ramion i opiekuńczych, miarowych ruchów.
- Powinieneś już spać.
- Cały czas płakałaś, bałem się, że będziesz miała jeden ze swoich koszmarów. Ja... chciałem być tym pierwszym, który cię uspokoi i sprawi, że nie będziesz się bała.
Nie miałam koszmarów odkąd tu przyjechałam. Minęły ?
- Jeymi proszę, pozwól mi cię kochać. Pokażę ci jaki jestem naprawdę, sprawię, że będziesz szczęśliwa i nikt nie będzie mógł ci tego odebrać. Mogę być najlepszym chłopakiem na ziemi tylko mi pozwól. Dużo lepszym od Maxa, daj mi tylko szansę. Ostatnią. Proszę.
- Nie mogę Liam. Nie puki Elena jest ważniejsza ode mnie.
- Nie ma Eleny.
- Kłamiąc tylko tracisz szansę.
- Powiedziałem jej, że nie chcę jej widzieć. Z czasem przestanie do mnie dzwonić. Tylko ciebie chcę.
Obróciłam się do niego, patrząc na pokrytą cieniem twarz.
- Czemu ?
- Po tym jak mnie zostawiłaś... przekonywała mnie, że powinienem o tobie zapomnieć. Posłuchałem jej. Usunęła mi twój numer i wszystkie twoje zdjęcia...
Miał moje zdjęcia ?
- Nie potrafię o tobie zapomnieć, nie potrafię bez ciebie żyć. Nienawidzę i siebie i jej za to. Przepraszam skarbie za wszystko.
Nie mogę poradzić nic na to, że moje emocje mają swoje życie. Przytuliłam się do jego piersi, wydobywając z siebie szloch.
- Możemy być na początek przyjaciółmi.
- Mogę nie dać rady, kocham cię....
- Spróbuj.


Leżeli obok siebie, wypełniając się jak dwa kawałki układanki. Osłaniał ją, a ona dawała mu bliskość, chodź w małym stopniu, to tak bardzo potrzebną. Sny odeszły.... Odeszły, ale nie po to, by już nie wrócić, odeszły po to, by zacząć spełniać się w rzeczywistości.....

______________________________________________

Liam cz.34 "Skrywam tajemnicę.... kiedyś byłeś przyjacielem"




Song
(zaczyna się troszkę długo, ale daje klimat)

- Puść mnie.
- Nigdy.
- Liam puść.
- Szczęścia nie wypuszcza się z rąk.
Był tak blisko. Czułam i słyszałam jego szybkie bicie serca. Zgrywało się z moim. Chciałabym go zatrzymać. Chciałabym, ale nie mogę....
- Jak mnie znalazłeś ?
Milczał długo, aż westchnął i wygrzebał pogięty papier z kieszeni.
- Dzięki temu. Jak mogłaś to ukrywać ? Jestem wkurwiony na ciebie i naprawdę powstrzymuję się, bo nie chcę cię wystraszyć. A do tego ten skurwiel ! Co on z tobą robił ?
W gardle kompletnie mi zaschło, a dłonie ściskały cały czas zdjęcie z mojej ramki. Żałuję, że je zostawiłam.
- Jak się przyjaźniliśmy mieszkałam w Escali w Seattle. Teraz mieszkam prawie godzinę drogi stamtąd. Jak mnie znalazłeś ?
- Czy to ważne ?
- Bardzo.
- Ubłagałem Taylora, miał dość mojego nachodzenia ostatnim tygodniem.
Zabiję go !!!! Obiecuję, że go zabiję !!!
- Nie możesz tu być, lepiej wracaj do Londynu.
- Nie bez ciebie.
Wydostałam się całkowicie z jego objęć, cofając na zapas kilka kroków w tył.
- Liam...
- Jeymi kocham cię...
- Przestań ! Ty...
Przerwałam, kiedy drzwi windy zaczęły się rozsuwać, a z nich wyszedł mój tata. Och Boże... naprawdę ?
- Dzień dobry.
Podał rękę Liamowi, na co on natychmiast odpowiedział.
- Co cię sprowadza ?
- Przyjechałem odwiedzić Jeymi, przyjaźniliśmy się w Londynie.
Doprawdy ?
- Musisz być Liam ?
- Tak.
Modliłam się, by nie wspominał nic o zdjęciu, nie skończy się to dobrze dla mnie.
- W takim razie zapraszam, chętnie cię poznam, skoro zyskałeś zaufanie Jeymi.
Raczej stracił.
- Chętnie.
Ojciec minął mnie otwierając drzwi i czekał, aż któreś z nas wejdzie. A może się rozmyśli ?
- Kobiety przodem.
Co za kultura Payne.
Minęłam ich wszystkich, jak z pioruna wchodząc do środka. Byłam zła sama na siebie. Zła, bo pragnę by nie opuszczał mnie ani na krok. Wszystko we mnie jest sprzeczne.
- Kochanie poznałaś już Liama ? Potrzebne dodatkowe nakrycie do obiadu.
Spojrzałam na stół, który był już gotowy, nakryty dla pięciu osób.
- Wskakuj maleńka.
Max odsunął krzesło obok siebie, a ja jak najszybciej je zajęłam.
- Zapraszamy.
Mój tata nakierował Liama, który usiadł na przeciw mnie, bacznie obserwując. Widziałam w jego oczach gniew, tak silny, że kiedy zaczęliśmy jeść, bałam się przełknąć rozdziabanego ziemniaka.
- Przebyłeś spory kawał drogi tylko po to by spotkać się z naszą córką ?
Zagadnęła mama.
- Tak bardzo mi zależało. Jest niesamowitą dziewczyną.
Jego wzrok wypalał już we mnie dziurę.
- I piękną.
Dodał Max, bez skrępowania ściskając moją dłoń, która płasko leżała na stole. Jeśli chcesz, żyć to lepiej przestań.
- Zatrzymałeś się gdzieś ?
- W hotelu na przeciwko, na razie zostawiłem tam swoje bagaże, później się zamelduję.
- Och nie ma potrzeby. Dwa tygodnie temu gościliśmy Taylora, ciebie też możemy, wyglądasz na uczciwego, w dodatku kogoś mi przypominasz.
Nie proszę!
- Liam nie może zostać, jeszcze dziś wylatuje z powrotem.
Zaprotestowałam hardo, trzaskając lekko w stół. To zabrnęło już za daleko.
- Nie prawda, nie wykupiłem lotu.
Dłużej nie dam rady udawać spokojnej i wesołej. Nie dam.
- Więc zostajesz u nas.
Mama klasnęła wesoło w dłonie, ukazując cały jej entuzjazm. Od niej nauczyłam się gościnności, zawsze z otwartymi rękoma przyjmuje ludzi. Aż sama się dziwie, że może tak ufać. Co jeśli Liam okaże się złodziejem ? "Nie okaże, przecież go znasz, ba kochasz" Siedź cicho ! Patrzyłam po twarzach rodziców, byli tacy spokojni i uśmiechnięci. Podwinięte rękawy białej koszuli i poluzowany krawat mojego ojca oznaczał, że czuję się swobodnie, co był aż nierealne. Czemu do cholery ? On się tak nie zachowuje. To jest jakiś sen, zaraz się obudzę.
- Maleńka będę się zbierał, przejdziesz się ze mną ? Sama.
Zaakcentował ostatnie słowo, spoglądając na Payna. Kiwnęłam głową zabierając nasze talerzy, po czym opuściliśmy wieżowiec.


***

Szliśmy wolno, aż dotarliśmy pod jego dom. Mieszkał z bratem i trzeba przyznać, że mieli klasę, klasę i kasę. Dom był ładny, idealnie przystrzyżony trawnik, nie wielka ilość roślin i duży parking na samochody. Aż trudno uwierzyć, że Max imprezowicz, dzieli życie bez sporów z bratem biznesmenem. Wpatrywałam się tak dobre kilka minut, aż obrócił mnie i wpił się w moje usta. A...
- Dziękuję za dzisiaj.
Pomachał i odszedł. Co się przed chwilą stało ? Dochodząc do siebie, obróciłam się przemierzając zmieszana kilka kroków, aż napotkałam Liama. Co do cholery zrobiłam, że ten dzień mnie nienawidzi ?
- Pocałował cię.
Minęłam go bez słowa idąc przed siebie.
- Nawet go nie odepchnęłaś !
Szarpnął mnie za nadgarstek, obracając siłą do siebie.
- Dlaczego ?
- Ty możesz całować się z Eleną...
- Jeymi !
- Co ? Wiesz już co czułam. Boli prawda ?
Wyrwałam się, ale znowu mnie złapał.
- Możemy normalnie porozmawiać ?
- Przez cały czas to robimy, a teraz mnie zostaw.
Puścił mnie, więc udałam się w drogę powrotną. Cały czas widziałam jego cień przed sobą. Szedł za mną krok w krok, aż po wejście do wieżowca. Tam zniknął. W zamian pojawiła się pustka, wypełniająca mnie co raz bardziej. Jakby odchodząc zabrał już wszystko, wziął resztki mojego serca i poszedł. A co jeśli, rzeczywiście dał sobie spokój ? Złość. Tęsknota. Ból. Nienawiść. Gniew. Rozczarowanie. Strach. Miłość. W tym wszystkim tylko miłość i tęsknota są pozytywne, reszta co do niego czuję to nic dobrego, a jednak pragnę go. Winda zatrzymała się na samej górze, wypuszczając mnie. Wkradłam się do mieszkania, ale moja obecność została zauważona.
- Nie mijałaś po drodze Liama ?
- Nie.
- Przenocujemy go u ciebie w pokoju, na pewno chcesz spędzić z nim czas.
Nie ! "Jeśli zaprzeczysz czeka cię wywiad" Ugh... nie mam siły.
- Skąd u ciebie ta zmiana ? Przecież ty zawsze byłeś uprzedzony do nowych osób.
- Widzę iskierki w twoich oczach, kiedy ten chłopak jest w pobliżu. Nawet Taylor nie ma takiego wpływu, chociaż znacie się prawie od zawsze.
Ojciec podszedł mocno mnie przytulając. Moje oczy mnie zdradzają ?
- Jestem szczęśliwy widząc, że ty jesteś. Moja mała córeczka.
Okręcił się ze mną tak samo, jak robił to kiedy miałam kilka latek. Zawsze tak robił, w przypływie radości. Byłam i jestem jego księżniczką, zawsze tak mnie traktował. Ha. Pamiętam nasze tańce kiedy to ledwo łapałam, która to prawa, a lewa. Brał mnie wtedy na ręce, zakładając sobie moją małą dłoń na kark i tańczył ze mną po całym salonie, chociaż nie dotykałam stopami ziemi. Nie mogę nic na to poradzić, że uśmiechnęłam się, wtulając jeszcze bardziej w jego śnieżno-białą koszulę.
- Coś cię gryzie Jeymi... o co chodzi ?
Spuściłam wzrok, po czym zaczerpując kilka oddechów, uniosłam głowę. Nie mogę zepsuć jego radości. Nie mogę.
- O nic tatku. Po prostu.... po prostu mam gorszy dzień.
- Da się zauważyć.
- Yghm...
Nasze spojrzenia powędrowały na Payna stojącego w progu, ze szczerym uśmiechem. Ciężko oderwać od niego wzrok, kiedy jest tak perfekcyjnie piękny. Powinni za to karać. Mój humor znowu się pogorszył, ale nie pokazywałam tego. Sama siebie przestałam rozumieć.
- Pokaż mu pokój i jeżeli chcecie przyjdźcie. Znajdziemy coś ciekawego do roboty.
Głos mojego tatuś był tak ciepły, że zaczęłam się rozpadać od wewnątrz. Okłamuję go. Bez słowa otworzyłam drzwi pokoju, zostawiając otwarte, a sama zagłębiając się w nim. Przysiadłam na skraju łóżka, słysząc cichy trzask. Zbierałam w sobie siły, aż byłam gotowa coś powiedzieć. Byłam, ale nie mogłam. Zamknęłam lekko rozwarte usta, kiedy on odbierał telefon. Cisza jaka panowała mogłaby być nie zręczna, ale było odwrotnie. Zaczęłam się uspokajać i mój gniew stopniowo opadał.
- Elena nie będziemy teraz rozmawiać.
A nie, myliłam się. Słysząc jej imię jestem jak... nie ma porównania do tego. Właśnie dlatego z nim zerwałam. Ona jest wszędzie. Nie będziemy razem. Nie potrafię, bo wiem, że ona zawsze będzie gdzieś czyhała, gotowa do ataku. Liam zawsze będzie poświęcony w połowie jej, a ja chcę go całego. Patrząc na nią, słysząc jej imię widzę tylko ich bliskość, widzę jak sprawia mu przyjemność. Stop. Stop. Jeymi nie płacz. Wdrapałam się na łóżko, chowając nie dostrzeżone łzy w poduszce. Widzicie jak to na mnie działa. Nie potrafię z tym żyć. Z nią. Z Liamem.... Próbowaliście kiedyś iść pod wiatr odrzutowca ? Odrzuca cię w jednej chwili łamiąc kości..... tu jest tak samo.....


____________________________________________________________________

Liam cz.33 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"



liam payne gif | Tumblr

Zachłanny pocałunek, oszołomił mnie i kiedy się oderwał, nie byłam wstanie złożyć prostego zdania.
- Nie odpuszczę ciebie tym razem mała, wiesz, że jestem zakochany.
Szepnął po czym zniknął za zasuwającym się metalem....
Z ciężkim oddechem weszłam do mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz. W głowie huczało, jakby ciśnienie, które przed chwilą skoczyło w górę, próbował teraz rozwalić mi czaszkę, szukając ujścia. Przysiadłam w salonie na jednym z białych, skórzanych wypoczynków, wplatając dłonie we włosy. Ta pustka, ona znowu wróciła. Tak bardzo bolesna. Zabarwiona dodatkowo rozczarowaniem i złością. Czułam jak alkohol płynie mi w żyłach, rozrzedzając krew, a jednocześnie rozpalając ogień pod skórą. Oczy przyzwyczajone do kompletnego mroku, dostrzegały prawie każdy element w pomieszczeniu, ale wzrok skupiał się na telefonie stacjonarnym. Chciałabym usłyszeć jego głos. Jeden wyraz, jedno mruknięcie, byle było prawdziwe, a nie szumem, wytworem wyobraźni. "Jeymi jesteś pijana !!!" Zachichotałam do siebie pod nosem, lubię ten głos w mojej głowie, jest ze mną zawsze słuszny, no prawie zawsze. Poczłapałam miękkim krokiem do sypialni, obalając się obok Taylora. Wyrwałam mu z pod głowy poduszkę, na co wymamrotał coś niezrozumiałego... "Ten to dopiero jest zalany". Uśmiechnęłam się do siebie, wtulając twarz w chłodny materiał. Zgasiłam lampkę nocną, skopując z siebie kołdrę, którą chłopak mnie obrzucił, chyba bym się usmażyła pod nią i byłby niezły omlet. Później już tylko sekundy trwało moje odpłynięcie....


Następnego ranka, można by rzec, że dwójka obudziła się w innym świecie. Długo dochodzili do tego czy nie mają halucynacji. Zasnąć latem, a obudzić się zimą. Zadziwiająca jest pogoda w samym Portland. Wystarczyło kilka godzin, by śnieg zasypał miasto. Zamieniając krainę słońca, w miasto zimy. Ich jęki bólu i nie zadowolenia przedzierały się przez siebie, budząc uśmiech, malujący twarze...



*** 3 tygodnie później ***
Gdyby jednym słowem dało się scalić szkody, zamazać krzywdy. Jednym gestem zmienić wszystko.... świat byłby za prosty, a ludzie za bardzo szczęśliwi.


*Oczami Liama*
Płyta lotniska, zbliżała się co raz bardziej, aż samolot wylądował. Zima ta sama co wszędzie, jedynie uczucie obcości silniejsze. Zrobiłem jak sobie obiecałem. Zostawiłem stare życia, wraz z minięciem starego roku. Pozbierałem się, sprzedając mieszkanie Jeymi jak prosiła. Z pewnością stwierdzam, że nowi właściciele czują się tam dobrze. Zabrałem swój bagaż, szczelniej owijając szalik i chowając twarz. Złapałem pierwszą taksówkę, jaka stała na postoju, jadąc do domu....


* Oczami Jeymi *
Kolejny raz ocierałam policzki z łez, wywołanych śmiechem. Mięśnie od napięcia bolały nie przyjemnie, ale nic nie mogło powstrzymać tego co się działo. Złapałam się za brzuch, zaciskając powieki i łapiąc oddech.
- Już starczy.
Odetchnęłam głośno spoglądając na Maxa.
- Wiesz, że to jest prawda.
Kiwnęłam, zaczynając znowu chichotać.
- Szkoda, że nie ma tu Taylora, on by na pewno wiedział co powiedzieć.
Wydęłam wargi, opleciona ramionami chłopaka. Przyciągnęłam do siebie poduszkę, układając się na niej zmęczona, chociaż było wczesna poranna pora. Trzymana cały czas w uścisku usnęłam....


* Oczami Liama* (wieczór)
Stając niepewnie przed drzwiami, wziąłem głęboki oddech. Wpatrywałem się w dwu skrzydłowy prostokąt, nie czując ani grama odwagi. Twoja szansa stary. Zapukałem, od razu chowając dłonie do kieszeni. Na siłę uspakajałem swój oddech.
- Tak ?
W drzwiach ustała ładna kobieta w średnim wieku. Przełknąłem ślinę, a prąd, który mnie przeszył, zmienił mnie w pewnego siebie.
- Mieszka tutaj Jeymi ?
- Tak, ale...
- Jestem jej przyjacielem z Londynu. Liam.
- Wejdź.
Przekroczyłem próg mieszkania, zagłębiając się w nim, aż po sam salon...


*Oczami Jeymi *
Max nie odpuszczał mnie dzisiaj na krok i chociaż było to męczące, musiałam to znosić. Z pewnością gdybym zgodziła się wyjść na imprezę, uniknęłabym tego.
- Madame.
Obróciłam się, widząc jak szybko zbliża swoje usta do moich.
- Nie. Ubierz koszulkę, mama mnie woła.
- Przecież widziała mnie takiego.
Machnął otwierając drzwi mojego pokoju. Przewracając oczami, minęłam próg salonu stając jak wryta. Nie mrugałam, nie oddychałam, przysięgam, że umarłam na chwilę. Czułam jego świdrujące brązowe oczy na sobie. Serce skurczyło się, przypominając jak bardzo kocha tego mężczyznę. Pewnym siebie krokiem, zmierzał w moim kierunku, a ja z trudem przełykałam ślinę. Nie byłam pewna czy to nie jest moja wyobraźnia.
- Możemy porozmawiać ?
Jego szorstki głos przestraszył mnie i jestem pewna, że dostrzegł to w moich oczach. Pokiwałam głową, nie wykonując żadnych więcej ruchów.
- Na zewnątrz.
Widziałam jak posyła uśmiech mojej mamie, po czym zabójczym spojrzeniem obdarza Maxa i wychodzi. Chwilę stoję w murowana, po czym ruszam w jego ślad. Spuszczam wzrok, kiedy drzwi za mną się zamykają. Cały czas czuję, jak to wszystko wraca, rozpychając moje serce.
- Pieprzyłaś się z nim ?
Ciśnie we mnie taką wrogością, że automatycznie się cofam, ale mnie łapie, ściskając mocno mój nadgarstek.
- Pieprzyłaś ?
- Liam boli.
Zaczynam łkać, kiedy robi to jeszcze mocniej.
- Odpowiedz mi ?
- Nie. Puść mnie.
Puszcza mój nadgarstek,
ale w zamian obejmuje tak ciasno, że tracę świadomość. Jego zapach uderza w moje nozdrza i sama nie wiem jak udaje mi się nie płakać. Kocham go.
- Czemu tutaj jesteś ?
- Bo nie mogę bez ciebie żyć Aniołku.
Jego słowa tak bardzo bolą.
- Uciekłaś ode mnie, prosząc bym pozwolił ci być szczęśliwą...
- Więc czemu teraz wszystko psujesz ?
- Bo nie możesz być szczęśliwa beze mnie.
Czemu ona musi mieć rację ?
- Ja jestem twoim szczęściem Jeymi, wiem o tym.
- To nic nie zmienia.
- Zmienia wszystko, ty wiesz o tym najlepiej.
- Puść mnie.
- Nigdy.
- Liam puść.
- Szczęścia nie wypuszcza się z rąk.
Był tak blisko. Czułam i słyszałam jego szybkie bicie serca. Zgrywało się z moim. Chciałabym go zatrzymać. Chciałabym, ale nie mogę....


___________________________________________________

Liam cz.32 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"





Zrobiłem cholerne świństwo, zrobiłem to Jeymi... Podniosłem się ze złością, rozbijając szkło o ziemię. Co się ze mną dzieje ? Sięgnąłem telefon, sprawdzając połączenia, nie oddzwoniła, nawet nie miałem jej numeru. Kurwa! "Zapomnij o niej"...



***Oczami Jeymi***

Przyległa, mała, czarna sukienka, zakrywała moje ciało. Niewielki dekolt eksponował ładnie moje piersi, a znacznie głębsze wycięcie z tyłu odkrywało moje plecy. Złote zdobienia dodawały charakteru,  a wysokie szpilki były idealnym dopełnieniem. Włosy lekko pofalowane zostały puszczone luzem po lewym ramieniu, tworząc idealną oprawę. Ulubiony zapach spotkał się z moją szyją, po czym flakonik został rzucony gdzieś na dno torby. Zabrałam z komody kopertówkę, zawierającą jedynie telefon i 40 dolarów. Podążyłam do drzwi, gdzie czekał Taylor, zwinnie unikając spojrzeń rodziców.
- Mamo wrócimy późno !
Krzyknęłam po czym jak burza wyszłam z mieszkania. Zjazd windą trwał kilka minut, a napięcie cały czas mi towarzyszyło....


***
- Wyluzuj się ! Zobacz ile masz tu facetów !
Tylko nie Liama. Zignorowałam dalsze krzyki Taylora, przemieszczając się wśród spoconych ciał. Mrok utrzymujący się w pomieszczeniu, rozświetlały kolorowe światła, rzucane na ściany, podłogę i ludzi. Zapach alkoholu, papierosów i przygodnego seksu nie drażnił moich nozdrzy jak kiedyś. Dużo metalu i drewna dodawały tu nie co przepychu, przez co nie czułam się jak w tanim burdelu. Szturchnięta kilkanaście razy ramionami, dopchałam się do baru, od razu przywołując barmana.
- Cztery Tequile !!!
Przekrzyczałam hałas, odwracając się twarzą do przyjaciela.
- Jesteśmy wcześniej !
Skomentował brak obecności pozostałych i sądząc po kolejce, która ciągnie się za sam róg klubu i w której sami mieliśmy przyjemność stać, potrwa to trochę. Wzruszyłam niewinnie ramionami, biorąc jeden kieliszek palącej cieczy i unosząc go do góry, czekając, aż przyjaciel będzie gotowy się stuknąć.
- Czas się zabawić !
Wydał radosny okrzyk i jednym duszkiem pochłonęliśmy zawartość, biorąc w usta limonkę i wysysając z niej sok, dla złagodzenia ostrego smaku. Ten sam proces powtórzył się przy następnym kieliszku i... przy jeszcze dwóch. Czując rozsyłane ciepło i drobne mroczki, był to znak, że czas się trochę wypocić, jeśli nie chcę paść po następnej kolejce.
- Zatańcz ze mną !
Pociągnęłam Taylora na parkiet, przepychając się łokciami dla uzyskania odrobiny miejsca. Powolne kołysanie, zaczynało przeradzać się w zmysłowy taniec, a początkowa nieśmiałość odeszła w niepamięć. Zatracałam się w muzyce, zerkając czasami na chłopaka porwanego przez prędzej "rozebraną" niż ubraną dziewczynę. Jej starania podniecenia go śmieszyły mnie bardziej z każdą chwilą, widząc do czego się posuwa, a on na to nie reaguje.
- Witaj Milady...
Przyciągnięta przez kogoś, przywierałam ciasno pośladkami do jego krocza. Poruszyłam kilka razy biodrami, seksownie się ocierając. Cichy pomruk wprost do mojego uch, podwoił moją ciekawość i musiałam się obrócić.
- Miło cię widzieć...
Uśmiechnęłam się, w myślach dając sobie z liścia za ten taniec. Max wyglądał naprawdę przystojnie w bordowej koszulce z dekoltem w serek i obcisłych czarnych jeansach.
- Masz ochotę przypomnieć się reszcie ?!
Oczywiście, że nie mam!
- Jasne.
Poprowadził mnie do baru, przy którym trwałam kilka tańców temu.
- Jeymi !
Przytuliłam zielono-włosą dziewczynę, czując jej fałszywą radość na kilometr. Po co udawać ?
- Cześć Melody!
Krzyknęłam witając drobną szatynkę, odzianą w czerwoną, niezwykle seksowną sukienkę, która w odróżnieniu do zielono-włosej Mady, nie porażała przesadną ilością ćwieków i czerni.
- Co pijesz ?!
Przeniosłam wzrok na Keyla, myśląc nad odpowiedzią.
- Tequile !!!
Tego wieczoru pozostanę wierna jednemu napojowi...


***
Kropelki potu tworzyły się na czole, a włosy przyklejały się do mokrego karku. Wysokie buty zdecydowanie okaleczały moje stopy, kiedy biodra poruszały się w dzikim tańcu. Zdecydowanie nie panowałam nad tym. Nie miała pojęcia co dzieje się wokół, kiedy uwagę skupiałam jedynie na dźwiękach elektrycznych gitar w towarzystwie perkusji i dłoniach Maxa zwiedzających moją talie. Było już zdecydowani po drugiej i zastanawiałam się czy może nie zostać tu do rana, by nie budzić rodziców. To zły pomysł !!! Poparłam podświadomość, zerkając na Taylora, przysypiającego na jednej z kanap.
- Piękna !
Obróciłam się jak na komendę, stając twarzą do mojego partnera od tańca. Pochylał się powoli, zamykając przestrzeń między naszymi ciałami. Jego usta zetknęły się z moimi rozsyłając żar. Językiem wtargnął do środka, przejeżdżając po podniebieniu i chociaż nie chciałam, wydałam cichy jęk. Dłońmi sunął w dół na moje pośladki ściskając je. Nienawidzę tego, że pragnę więcej. Oparłam dłonie na jego ramionach, dając się zatracić. Dotyk jego rąk dostałych się pod sukienkę budził pragnienie i nie mogłam nic na to poradzić. Zatopiłam palce w jego włosach, czując ich miękkość. Nie taką jak Liama. Momentalnie coś pękło, a serce przypomniało sobie o pięknym chłopaku, który popsuł wszystko.
- Muszę zabrać Taylora do domu.
Przerwałam grę, biegnąc w miarę możliwości do przyjaciela. Potrząsnęłam nim kilkakrotnie, ale jedyne co usłyszałam, to jakieś mamrotanie.
- Pomogę ci z nim !
Max objął go podnosząc i ciągnąc do wyjścia. W głowie co raz bardziej mi szumiało i nie mogłam zebrać myśli. Złapałam taksówkę, po czym wpakowałam się do niej, a za mną ta dwójka.


***
Cisza jak towarzyszyła nam w pojeździe, jaki i w windzie, nie opuszczała nas, aż po same drzwi mojej sypialni.
- Rzuć go na łóżko.
Rozkazałam cicho, po czym odprowadziłam Maxa z powrotem do windy. Wcisnęłam przycisk widząc, że jest na parterze. Ze zdenerwowanie oblizałam usta, po czym zostałam pozbawiona tchu, przyciśnięta do jednej ze ścian. Zachłanny pocałunek, oszołomił mnie i kiedy się oderwał, nie byłam wstanie złożyć prostego zdania.
- Nie odpuszczę ciebie tym razem mała, wiesz, że jestem zakochany.
Szepnął po czym zniknął za zasuwającym się metalem....


_________________________________________