poniedziałek, 30 grudnia 2013

Liam cz.11 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"



"Ona wściekła, ty zdezorientowany... Nie boję się... Odebrał mój oddech, przyćmił moje myśli..."

Rzuciła się mu na szyje, całując jego usta mocno. On pogłębił ten pocałunek, przeradzając to w obściskiwanie. O co kurwa chodzi !? Wycofałam się, wracając pędem do sali. Czuję się jak w potrzasku, a ściany zwężają się, zaczynając mnie zgniatać. Nie mogę oddychać, brakuję mi powietrza. Siadam na łóżku i cała drżąca przytulam się do Taylora. Drzwi się otwierają, a on tu jest znowu.... I zachowuje się, jakby jego incydent nigdy nie miał miejsca. Co z nim jest nie tak ? Mogłabym teraz krzyknąć i powiedzieć wszystkim co przed chwilą miało miejsce, ale kto w to uwierzy ? Musiałabym nie mieć serca, by to zrobić. Oderwałam się od przyjaciela, opadając na łóżko. Mój telefon zadzwonił gdzieś pod poduszkami, co zmusiło mnie, by znowu się podnieść. Wygrzebałam urządzenie, spoglądając na ekran. "Barney" mój uśmiech sięgał dalej niż kąciki oczu, a dusza i wszystkie wnętrzności skakały z radości. Tak dawno nie słyszałam jego głosu, żartów... przy nim ciężko jest być poważnym. On i Taylor tworzą idealną parę, są swoim przeciwieństwem. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę, piszcząc cicho z podekscytowania, no może troszkę głośniej, bo spojrzeli na mnie jakbym uciekła z psychiatryka. Swoją drogę, kwalifikuje się pewnie.
- Hej, hej dziewczyno!- wykrzyczał radośnie, śmiejąc się dźwięcznie po chwili.
- Hej, hej chłopaku!- dorównałam mu śmiechem.
On tak działa.
- Jak się czujesz ? Ten pełen żądzy cycuś siedzi z tobą ?
- Dobrze, eee kogo masz na myśli ?
- Taylora.
Wybuchłam śmiechem kładąc się na łóżko. Taylor Cycuś ! Słyszałam, że Barney też się śmieje.
- Wiesz co on ze mną zrobił ? Tak mnie udupił, że przez niego spuszczam po sobie deskę klozetową. Ciuchy mam ładnie wyprasowane. Powinienem dostać medal i wyróżnienie.
- Niegrzeczny boy jest poukładany ?
Nie wierze. Muszę jechać do nich i to zobaczyć. Przecież Barney swego czasu był tym najgorszym łobuzem w gangu.
- Tak. Mała muszę kończyć, szef wzywa. Pozdrów cycusia i daj mu buziaka ode mnie. Uważaj na siebie, ciebie też całuje i nie rób więcej takich numerów.
- Ja ciebie też.
Rozłączyłam się, siadając i przyglądając się Taylorowi. Cycuś. Zaśmiałam się sama do siebie, po czym nachyliłam się i pocałowałam go w policzek.
- To od Barneya, cycusiu.-wyszeptałam mu cicho.
Spojrzał na mnie zdezorientowany i zawstydzony.
- Zaraz wrócę, zabije go przez telefon.
Znowu dostałam napadu śmiechu, nie zwracając uwagi na resztę. Niall z Harrym przysiedli obok mnie na łóżku, tuląc mocno.
- Lubimy kiedy jesteś szczęśliwa i taka wesoła.
- Ja także lubię.
Wstrzymałam oddech, patrząc zdezorientowana na Payna i nie tylko ja.
- Z kim rozmawiałaś ?
Kolejne jego pytanie, a moje ciało zalało się gorącą falą.
-Z przyjacielem....


***

Ranek nastał szybko, w sumie przespałam całą noc spokojnie i taka też się obudziłam. Dostałam śniadanie, wypis i wyszłam z tego okropnego miejsca. Jedyne co się zmieniło to to, że dostałam inne leki. Nic po za tym. Szara rzeczywistość, a może nie taka szara ? Szaro-niebieska ? Czarna ? Przekręciłam nowy klucz w nowym zamku do mojego mieszkania, stąpając delikatnie po połyskujących panelach. Ciepło otaczało moje ciało, a zapach domu tak bardzo różnił się od szpitalnego. Skierowałam się od razu do kuchni, otwierając lodówkę. Wyciągnęłam plasterek... no może dwa szynki i plaster sera. Zwinęłam to w rurkę, wkładając do ust. Niebiański posmak rozpłynął się, dogadzając mojemu podniebieniu. Wiem, to tylko szynka i ser, ale po kleiku, który otrzymałam na śniadanie... to jest danie królewskie. Wróciłam do salonu, siadając na kanapie i wyciągając nogi przed siebie. Cisza otaczała mnie z każdej strony i słychać tylko było dźwięki przejeżdżających samochodów ulicami. Podniosłam poduszkę z pod ręki i ułożyłam ją za szyją. Odchyliłam głowę do tyłu, układając ją na oparciu kanapy i zamknęłam oczy. Napajałam się spokojem i wolnością od świata, szpitala, ludzi. Tu jestem wolna, w tej chwili jestem wolna....


*** 4 godziny później ***

Ktoś zakłócający mój spokój nie dawał za wygraną i uparcie dzwonił do drzwi. Błagam jeszcze trochę, trochę przyjemnego spokoju ! Otworzyłam oczy, podnosząc się z pozycji, w której trwałam kilka godzin i podreptałam do drzwi. Poprawiłam swojego rozwalonego kucyka i naciągnęłam czarną bluzę niżej, poprawiając kaptur. Szarpnęłam klamką w dół otwierając drzwi. Szczęka momentalnie mi opadła, a ja z trudem zbierałam ją z ziemi. Elena. Wściekła Elena. Przeszła obok mnie, szturchając ramieniem i zagłębiając się w mieszkaniu. Pewnie wejdź ! Czuj się jak u siebie ! Poszłam za nią, stając w progu na bezpieczną odległość.
- Czego chcesz od Liama ?!- wysyczała wściekła, patrząc mi w oczy- zostaw go w spokoju i nie chodź za nim w kółko!
Co kurwa ! Źle usłyszałam na pewno.
- On ma cię w dupie!
Wow ! Powiedz mi coś czego nie wiem !
- Język ci uciekł !?
- Nie. Słucham cię uważnie. Ale teraz twoja kolej na słuchanie. Nie chodzę za Liamem jasne !? Niczego od niego nie chcę !
- On mówi co innego!
Co ? Coś się poruszyło... coś ukłuło.
- Wyjdź z mojego mieszkania !
- No co myślałaś, że go obchodzisz ?
- Nigdy tak nie myślałam, a teraz wyjdź.
- To nie koniec...
- Owszem koniec. Pomóc znaleźć ci drzwi ?
- Posłuchaj mnie uważnie... Trzymaj się od Liama z daleka, dobrze ci radzę...
Syczała mi prosto w twarz, a jej oczy kipiały złością.
- Nie myśl, że się ciebie boję Elena... Nie mam zamiaru być w pobliżu Liama ale ja też daje ci radę...zostaw mnie w spokoju i wyjdź z mojego mieszkania.
Przeszła obok, trzaskając za sobą mocno drzwiami. Wróciłam na kanapę, ponownie się uspakajając. Nie minęło pół godziny, a ktoś znowu zaczął dzwonić do drzwi. Co tym razem !? Nacisnęłam klamkę, szarpiąc drzwi. Liam. Czy świat się na mnie uwziął ? Kto za kim chodzi hmmm...?
- Idź stąd.
Pchnęłam drzwi, zamykając je przed chłopakiem, będącym w szoku. Runęłam na kanapę moszcząc się na niej. Podniosłam wzrok, a on stał w korytarzu, patrząc na mnie. Jak on to...co on...do cholery, ale jak ?....
- Czego ode mnie chcesz ? Czego wy wszyscy ode mnie chcecie ?
- Jeymi o co ci chodzi? Co się dzieje ?
- Gówno się dzieje.. Powinieneś stąd iść. Znowu wina stanie po mojej stronie.
Przypomniały mi się jej słowa wszystkie słowa. Nie chcę mieć do czynień z nią, ani z nim. Tak będzie o wiele prościej, bez kłopotów.
- Idź stąd Liama, nie chcę cię widzieć, nie chcę z tobą rozmawiać.
On dalej nie reagował. Czemu to wszystko utrudnia ? Mam się trzymać z daleka, ale on tu jest i nie chce wyjść.
- Proszę...
Zbliża się, wszystko robi nie tak. Może to jakaś próba ? On i ona zaplanowali to ?
- Nie chcesz tego, więc co ci każe tak mówić ?
Słucham? Od kiedy on wie czego chcę ?
-Nie wyjdę, nie ruszę się stąd.
Mówi twardo, przecinając ciszę i idąc w moim kierunku. Kiedy był za blisko instynktownie wstałam, odsuwając się z dala od niego.
- Co jest z tobą nie tak ?
Zapytałam, nie wiedząc jak reagować na jego ruchy. On nie odpowiedział, ale gwałtownie się przysunął, opuszczając swoje wargi na moje. Całował zachłannie i mocno. Odebrał mój oddech, przyćmił moje myśli, pozostawiając mnie w szoku.
- Odwzajemnij w końcu ten cholerny pocałunek.
Zasyczał przez zęby, trzymając mnie mocno przy sobie. Jego ciepły, miętowy oddech otulał moją twarz, kiedy w moim sercu budziły się iskierki.
- Nie.
Westchnął na moją odpowiedź, ponownie całując moje usta. Starał się wsunąć język między moje odrętwiałe wargi, ale zaciskałam je nie pozwalając mu. Jego pocałunki stawały się coraz to bardziej namiętne,a ja już nie mogłam. Napierałam rękoma na jego tors, starając się go odepchnąć.
- Przestań... to jakaś kolejna gra ?! Daruj sobie, ty i twoja dziewczyna skończcie tą grę. Bo ja mam tego dość. Mieszasz mi w głowie. Przychodzisz od tak, zjawiasz się jak jakiś ninja w moim mieszkaniu i bez żadnego wstępu, bez pozwolenia całujesz mnie. Później idziesz do swojej dziewczyny, mówisz jej, jak to ja za tobą chodzę, a on przychodzi i urządza mi sceny, że mam cię zostawić w spokoju. Kto kogo Liam do cholery! Nie jestem śmieciem!
- Elena do ciebie przyszła ?!
Wycedził sucho przez zęby.
- Tak! Więc idź do niej i oboje trzymajcie się ode mnie z daleka.
Nie chcę tego, nie chcę, by Liam był daleko, ale tak ma być.
- Nie mówiłem jej nic o tobie...
Jest skruszony ? Oh naprawdę ?
- Jakoś w to nie wierzę... idź stąd....
Usta zaczynały się już układać w nowe słowa, ale on je zamknął. Po raz kolejny wbił się w nie, zawzięcie całując. Nie wiem czemu, ale wszystkie jego mięśnie były napięte. Zachowywał się agresywnie, obco. Siła z jaką przycisnął mnie do ściany, zmiażdżyła mi płuca. Starałam się być nie wzruszona, ale trudno ignorować coś takiego. Jego telefon zadzwonił, a on oderwał się ode mnie, wyciągając go z tylnej kieszeni. Przez ułamek sekundy widziałam na ekranie jej imię. Payne wypuścił mnie, odsuwając się ode mnie i podążając w stronę drzwi.
- Nie. Zamierzam. Trzymać. Się. Od. Ciebie. Z. Daleka.
Każde słowo wycedził powoli i uważnie. Drzwi trzasnęły, a on zniknął. Nie zdążyłam dojść do siebie i usiąść, a do środka z hukiem i złością wpadł jakiś osobnik. Nie no błagam boże ! A co z samozatrzaskowymi drzwiami ? Miałam spuszczoną głową, bałam się ją podnieść. Kto tym razem? Elena z nożem ? Liam z agresją ? Kto ? Napełniłam płuca powietrzem, wstrzymując je i wypuszczając. Opanowana uniosłam głowę do góry, mrużąc powieki... / Natalia

niedziela, 8 grudnia 2013

Liam cz.10 "Skrywam tajemnicę..... kiedyś byłeś przyjacielem"



"Nie jesteś dla mnie kimś, nie jesteś dla mnie nikim."

Taylor postawił mnie na posadzce, posyłając pocieszający uśmiech. Zachowując resztki dobrego humoru, przytuliłam chłopaków, pomijając Liama i Elenę. Powiedziałam im krótkie Cześć, po czym usiadłam po turecku na łóżku. Obok Taylora. Między nami była niezręczna cisza, kiedy Liam patrzył na mnie, a ja przez krótkie zerknięcia na niego. Jego szczęka stężała, kiedy ramię Taylora oplotło mnie....
Zamykam oczy na kilka sekund, odpędzając od siebie wszystkie uczucia. Czuję na swojej skórze, jego dotyk z wczorajszej nocy. Czuję, jak mocno zaciska moje ciało w swoich ramionach. Dzisiaj te same ramiona oplatają ją, jego wybrankę. Igła rozpaczy dźga ostro moje serce, jest bezlitosna. Lekki ból rozchodzi się po nerwach, docierając do głowy. Uderzając w myśli, które w jednej chwili przejmuję on. I mam nie wiele czasu, by nad tym zapanować. Podnoszę się impulsywnie z miejsca, zwracając na siebie uwagę wszystkich.
- Zaraz wrócę, muszę znaleźć lekarza.
Ignorując prośby Taylora, wychodzę na korytarz, nie zwracając uwagi na brak obuwia. Przemierzam go żwawym krokiem, z lekka przypominającym trucht. Wpadam do gabinetu doktora, nie myśląc czy ma pacjenta czy też nie, nawet nie zwracam uwagi na to, iż powinnam zapukać.
- Jeymi ! Widzę, że jesteś już pełna sił. W czym ci mogę służyć ?
Jego przepełniony sympatią głos, łagodzi na chwilę szalejący huragan w moim ciele.
- Chciałam zapytać, kiedy mogę opuścić szpital?
Muszę to wiedzieć. Tutaj nie mogę się bronić. Nie mogę się odciąć od Liama i Eleny.
Wypuścił ciężkie westchnienie, spoglądając w moje oczy. Szukał zawahania ?
- Jesteś bardzo zdeterminowana... mogłabyś opuścić go jutro, rano otrzymałabyś wypis..... Ale wydaje mi się, że powinnaś jeszcze zostać. Tutaj jesteś pilnowana, Jeymi co za głupstwo strzeliło ci do głowy, by podejmować kolejną próbę.....
- Nie próbowałam się zabić.
Uprzedziłam go, dokładnie wiedząc co zamierzał powiedzieć.
- Więc co to wszystko oznacza ? Znasz przecież swój stan.
- Nie mam, aż tyle siły, by o tym wszystkim mówić. Ja.. zabrakło mi czasu, by opatrzyć rękę.
Kolejne jego westchnienie.
- Wierze, że nie kłamiesz. Oczywiście nie ominie cię, wytłumaczenie mi wszystkiego. Wyniki prześlemy ci wciągu tygodnia. A teraz muszę cię przeprosić, za 2 minuty mam ważne badanie.
- Dziękuję i przepraszam.
Wstałam i wyszłam, wypuszczając ciężko powietrze. Idę najwolniej, jak potrafię, by tylko stracić trochę czasu. I nie spodziewanie, na mojej drodze wyrasta Liam. Trzeba być mną, by mieć to szczęście.
- Musimy porozmawiać...
Oznajmia ostro. Jeny poluzuj majty Payne. Pozostałam cicho, a on kontynuował.
- To co stało się wczoraj, to... ty i ja... ty...
- Mam zapomnieć ? W porządku.... - moje serce zaczęło płakać- Zapomnijmy oboje.- zaczęłam iść, ale on skutecznie zablokował mi drogę.
- Nie ! To znaczy... masz rację powinniśmy. Ale ja... ja nie chcę. Nie chcę byś myślała, że jesteś dla mnie nikim.
- Czemu to mówisz ? Męczy cię sumienie ? Mówisz to wszystko tak, jakbym coś dla ciebie znaczyła, a tak nie jest. Oboje to wiemy. Więc czemu wciskasz mi te kłamstwa ? Nie jestem dla ciebie nic ważna, przyznaj to i daj spokój.
W moich oczach zawitały łzy, nawet nie dając mi szans na ich powstrzymanie.
- Przyznaj to Liam ?
- To prawda, nic dla mnie nie znaczysz. Ale...
- Starczy. Wszystko wyjaśnione.
Oczy strasznie szczypały, ale policzki wciąż pozostawały suche.
- Nie wchodźmy sobie w parady. Tak jest lepiej.
Przedarłam się obok niego, idąc przed siebie. Mówił cicho moje imię, ale zignorowałam to. Coś mnie szarpnęło, ciągnąc z wielką siłą w tył. Nawet w szoku nie zdążyłam krzyknąć. Przyparto mnie do ściany. Przez ułamek sekundy widziałam twarz Liama. Przywarł zachłannie ustami do moich warg, pozbawiając mnie tlenu. Próbowałam go odepchnąć, ugryzłam go w wargę, ale on tylko całował coraz czulej. Zupełnie jakbym były jego lekarstwem od śmierci... Brakło mu powietrza więc się oderwał. Ciężko dyszałam. Co to było ?
- Nie jesteś dla mnie kimś, nie jesteś nikim.
Odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość, kiedy w tym samym czasie z mojej sali wyszła Elena.
- Tu jesteś kochanie, długo cię nie było.
Rzuciła się mu naszyje,całując jego usta mocno. On pogłębił ten pocałunek, przeradzając to w obściskiwanie. O co kurwa chodzi !? Wycofałam się, wracając pędem do sali. Czuję się jak w potrzasku, a ściany zwężają się, zaczynając mnie zgniatać. Nie mogę oddychać, brakuję mi powietrza. Siadam na łóżku i cała drżąca przytulam się do Taylora. Drzwi się otwierają, a on tu jest znowu....

_________________________________________________

 Przepraszam jest na szybko, nawet błędów nie sprawdzałam.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Liam cz.9 "Skrywam tajemnicę...kiedyś byłeś przyjacielem"



"Wszystko wydaje się być normalne... kiedy nie patrzę. Jednego dnia tracę wszystko i odzyskuję niewiele..."

Jestem w szpitalu... gdzie jest moja sypialnia ? Moje mieszkanie ? Poruszyłam dłońmi, patrząc na swoje ciało. Bolało, każdy mięsień z osobna mnie bolał. Patrzyłam dalej, aż przed oczami zamajaczyła mi para brązowych tęczówek. Liam siedział bez słowa i wpatrywał się we mnie.... Nic nie mówiłam, ślepo patrzyłam na niego. Nie miałam co powiedzieć. Chciałam, żeby wyszedł. Ja chcę stąd wyjść. Zamknęłam oczy, dotykając prawym policzkiem poduszki. Oddychałam. Płytko, spokojnie, normalnie... wszystko wydaje się być normalne, kiedy nie patrzę. Mam wtedy swój wymarzony świat. Nie jestem w nim sławna, bogata, nie podróżuje po świecie, nie mieszkam w villi, nie jestem z super sławną gwiazdą... żyje normalnie... tylko bez tego całego bagażu. Bez choroby, bez sporów z Liamem... normalnie, prosto, zwyczajnie...
- Przepraszam...
Słyszę, jak mówi... słyszę ile kłopotów mu to sprawia. Nie chcę tego, nie chcę jego wymuszonych przeprosin.
- Przepraszam Jeymi...
I coś wtedy drga, na jego słowa coś się dzieje w moim ciele. Ból rośnie. Nie ból fizyczny, a psychiczny.
- Wyjdź.
Szepczę słabo, ale wystarcza. Wychodzi, a drzwi cicho szczękają. Otwieram oczy i jestem sama. W mroku majaczą smugi słabego, żółtego światła i nic więcej. Mały zegarek elektroniczny pokazuje 23:00. To nie mój świat.....

Szpital śpi, wszyscy śpią, za wyjątkiem lekarzy, których nie ma i tej dwójki. Ona leży, patrząc w sufit i składając myśli... On stoi na korytarzu i także składa myśli. Nie wrócił do mieszkania, do Eleny. Został tutaj, bo mała cząstka niego chce być przy Jeymi. Próbował ją przeprosić... jednak jego skutecznym przeciwnikiem był ból. Nie ból, że musi to zrobić wbrew woli. Ból, ponieważ widział ile go jej zadał....

Na chwilę, nie długą, ale chwilę zasnęłam. I budząc się, spojrzałam na puste krzesło. On tam siedział. Nie poszedł. Tak jak poprzednio wpatrywał się we mnie bez słowa. Powtarzamy scenę ? Tym razem nie zamknę oczu.
- Jeymi... ja... nie potrafię nic zrobić, nie wiem co mam powiedzieć. Tak strasznie mi przykro...
Mam coś powiedzieć ? Chcę by szczerze, było ci przykro Liam. Cząstka mnie wierzy, że mówisz prawdę, ale to tylko cząstka.
- Przepraszam... przepraszam za wszystko.
- ....
- Powiedz coś ? Proszę...
- Nienawidzę cię Liam.
Po pomieszczeniu podobnie jak poprzednim razem, rozbrzmiewa cichy szept.
- Ja sam siebie też nienawidzę...
Smutek z jakim to mówi, pomaga moim łzą wezbrać się pod powiekami.
- Jesteś głodna ? Potrzebujesz czegoś ?
- Nie mogę jeść, jestem za gruba. To twoje słowa. Nie musisz wymyślać kłamstw czy wymówek, które sprawią, że zmienię zdanie.
- Nie jesteś gruba... jesteś bliska anoreksji. Kłamstwem były wszystkie moje docinki... musisz jeść. Mogę cię nakarmić.
- Nie chcę.
Widziałam w jego oczach mękę i rezygnację. Wstał z plastikowego krzesła obok i obrócił się do mnie tyłem. Wychodzi ? Potrzebuję pobyć sama. Chcę aby wyszedł i mnie zostawił... on jednak przechodzi na drugą stronę łóżka i siada na jego brzegu. Chwilę potem leży już na boku, oplatając mnie ramieniem i mocno przytulając. Ignoruje moje protesty, wołanie i próby podjęcia walki...
- Potrzebuję tego Jeymi... pozwól mi chociaż przez tą noc chronić cię. Jestem sprawcą twojej krzywdy, ale chcę cię chronić przed sobą. Zaufaj mi tylko na chwilę, na jedną noc....
Trzymał mnie mocno, ograniczając moje wszystkie ruchy. Była 24:00, a żarówka w lampce wydawała się wypalać. Pozwoliłam mu mnie chronić. Czułam się naprawdę dobrze w jego ramionach...

Leżeli razem na małym łóżku szpitalnym, pławiąc się w łagodnych ciemnościach. Chłopak chował jej drobne ciało w swoich ramionach, tuląc mocno, jak jeszcze nikogo innego. Ona zaś oddawała się spokoju, wirując gdzieś głęboko we śnie. Nie wiedziała, jak marny i rozczarowujący czeka ją poranek. Nie wiedziała, jak duży wpływ na jej i jego życie będzie miała ta noc. Nie wiedziała, ile bólu jej to przysporzy.


* Rano *

Otworzyłam oczy, otulana z każdej strony zimnem. Kołdra leżała obok, kiedy przez ciało przechodziły fale dreszczy, wywołujące skurcze mięśni. Naciągnęłam pościel na siebie, odwracając się do tyłu. Nikogo tam nie zastałam, za wyjątkiem pustki. Nie ma go. I czemu czuję to ohydne uczucie rzeczywistej samotności? Wszystko z wczoraj wydaje się być pejzażem wymalowanym w mojej wyobraźni. Uciekł. Czemu nad tym rozmyślam ? Ja dla niego nic nie znaczę, on też nic dla mnie nie zna... Między nami nic się nie zmieniło, czemu myślałam, że jest na odwrót ? Czemu zakiełkowała we mnie nadzieja ? Czemu w moim sercu zapalił się niewidzialny, mały płomyk, a on go teraz gasi ? Zegarek wydał cichy piska, informując o zmianie godziny. Obróciłam się z powrotem, zerkając w jego kierunku. 07:00. Przeleżałam kilka godziny w jednej pozycji, zupełnie sama. Pielęgniarka i lekarz przyszli tylko na chwilę o 09:00. I jak na zawołanie, teraz w drzwiach pojawił się Taylor z uśmiechem od ucha do ucha. Rzucił się ku mnie z ramionami, całując w oba policzki i czoło.
- Czy ty wiesz co właśnie zrobiłaś ? Musimy sobie poważnie porozmawiać- powiedział suchym tonem- Czemu chciałaś się zabić ?
-Ale..
- Przecież próbowałaś już tego i tylko pogarszałaś swój stan, niczego cię to nie nauczyło ?
Mówił spanikowany i rozzłoszczony.
- Nie chciałam się zabić !- wrzasnęłam, by dał mi mówić.- Nawet tego nie próbowałam...- dokończyłam spokojnie.
- Znalazłem cię nieprzytomną z raną na ręku i wielką plamą krwi na łóżku... Czemu się pocięłaś ? To wszystko nie wygląda, tak jak mówisz.
- Ale tak jest, uwierz mi. Nie pocięłam się. To tylko jedna kreska.
- Jedna kreska, przez którą o mało nie umarłaś!
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie.
Cofnął się na koniec mojej sali pod drzwi. Miał zaciśniętą szczękę i kilku dniowy zarost. Czemu odchodzi ?
- Nie zostawiaj mnie... proszę.- wychlipałam, bliska płaczu.
- Wiesz, że nigdy cię nie zostawię. Muszę tylko się uspokoić. Wrócę za kilka minut.
Wyszedł trzaskając lekko drzwiami. Jego postać zniknęła, on zniknął. Z moich oczu wylało się kilka więzionych łez, po czym nastała susza. Leżałam na łóżku czekając na niego. Powiedział, że wróci. Nigdy na mnie nie krzyczał tak, jak teraz.
- Mała wytłumacz mi to wszystko.
Stanął w drzwiach po 20 minutach, zajmując miejsce przy łóżku.
- Ja i Liam........ ja...
- Co ty i Liam do cholery ?
Skuliłam się, gdzie mój przyjaciel ?
- Mieliśmy starcie. On...- w oczach wezbrały się nowe łzy- mówiliśmy duży. Ja już zakończyłam to wszystko. Nie mam zamiaru ciągnąć jego gry, w której on jest tyranem, a ja skazańcem. Uciekłam z przyjęcia i wróciłam do domu. Nie wiem co mi się stało. Ja po prostu, nie mogłam wytrzymać wszystkiego i nie wiem jak i kiedy znalazłam się w łazience. Nim zapanowałam krew już ciekła. Opanowałam się i chciałam to zatamować, zaopatrzyć, ale... nie pamiętam co wtedy się stało. Nawet nie wiem, jak znalazłam się w łóżku. Taylor proszę, ja nie chciałam się zabić. Uwierz mi. Przepraszam....- zaczęłam żałośnie płakać, a on milczał- Taylor proszę. Taylor...
Zeszłam z łóżka, siadając na jego kolanach i przytulając go. Płakałam w jego koszulkę prosząc. On nic nie robił, nie wykonał żadnego ruchu. Nie przytulił mnie.
- Taylor... Nie nienawidź mnie. Taylor.
Załkałam ostatni raz, puszczając go i zsuwając się z jego kolan. Złapał mnie w ostatniej chwili, kiedy miałam upadać i przycisnął mocno do siebie.
- Nawet nie wiesz jaki terror przeszedłem. Musisz obiecać mi, że nigdy nie sięgniesz po żadną żyletkę, po nic co mogło by zagrażać twojemu życiu ?
- Obiecuję.
- Przeszukałem twoje mieszkanie i wyrzuciłem wszystko, co mogłoby powtórzyć tą sytuację. Możesz być na mnie zła, ale jeżeli będzie konieczność, zrobię to jeszcze raz.
- Dziękuję.
Nie jestem zła. Pomaga mi....


***

- Załóż tą bluzę, idziemy na badania. Nie możesz marznąć.
Zrobiłam jak kazał, zakładając czarną bluzę i wstając z łóżka. Miałam na sobie, krótkie spodenki od piżamy i byłam w samych skarpetkach.
- Umm.. nie mam żadnych butów.
- Zaniosę cię.
Uklęknął przede mną odwrócony tyłem, a ja oplotłam jego szyję ramionami, uwieszając się na jego plecach, niczym małpka.


***

Wracaliśmy do sali roześmiani. Niósł mnie w ten sam sposób, tylko tym razem mocniej trzymał moje uda. Opierałam policzek o jego ramię, chichotając z jego opowieści co zrobił Barney i dlaczego musiał wracać. Puścił mnie jedną ręką, otwierając drzwi i przystanął wpół kroku. Podniosłam zdezorientowana głowę, zapominając oddychać. Byli wszyscy. Harry, Niall, Zayn, Louis, Liam i Elena. Po co tu ona ? Czułam jak wszyscy pochłaniają mnie wzrokiem, a najbardziej on. Jak powinnam się zachować po wczorajszym? Powiedział komuś ? Taylor postawił mnie na posadzce, posyłając pocieszający uśmiech. Zachowując resztki dobrego humoru, przytuliłam chłopaków, pomijając Liama i Elenę. Powiedziałam im krótki Cześć, po czym usiadłam po turecku na łóżku. Obok Taylora. Między nami była niezręczna cisza, kiedy Liam patrzył na mnie, a ja przez krótkie zerknięcia na niego. Jego szczęka stężała, kiedy ramię Taylora oplotło mnie....

________________________________


czwartek, 28 listopada 2013

Liam cz.8 "Skrywam tajemnicę.... kiedyś byłeś przyjacielem"


 
 
"Boli... zadają ból"
 

Irlandczyk spróbował jeszcze raz pukając do drzwi, niepokoiło go to.
- Jeymi tam nie ma.
Wszyscy obrócili się do Taylora, pytając go spojrzeniami....
- Więc gdzie jest ?
Liam zmroził go wzrokiem, nie panując nad tym. Zazdrość ?Jego ton głosu także był chłodny.
- Na pewno nie tam.
Gra słowna nie była tu dobrym rozwiązaniem, ale Taylor dokładnie wiedział co robi. Był świadomy tego, jak Liam poukłada się ze złości. To było jego celem.
- Wiesz co się z nią dzieję, od rana nie odbiera telefonów ?
Blondyn wtrącił się, przerywając ich rozpoczynającą się kłótnie.
- Jest w śpiączce, leży w szpitalu....
Liam przestał oddychać, rozchylając usta. Cały pobladł, a z jego twarzy odpłynęła krew. Wyglądał, jak duch. Można powiedzieć, że jego emocje kłębione wewnątrz, zaczęły wychodzić na zewnątrz.
- Jak to się stało ?
Payne wymamrotał niezrozumiale.
- Miałem nadzieję, że ty mi to powiesz...
Taylor odwrócił się, zmierzając z powrotem na parter. Musiał odnaleźć kogoś kto pomógłby mu otworzyć drzwi, bez pomocy kluczy...

Jest cicho, bardzo cicho i ciemno. Nic nie widzę, jedynie słyszę. Słyszę wszystko. Coś wydaje ciche odgłosy pikania. Ciągle te same. Wszędzie jest głucho. Słychać echo odbijanych butów od podłogi, ale gdzieś daleko i nie wyraźnie. Skrzypnięcie drzwi i znowu cisza. Ktoś bierze mnie za dłoń. Czuję doskonale ciepły i miękki dotyk na skórze. Chcę otworzyć oczy, ale nie mogę. Nie mogę wykonać żadnego ruchu. Co się dzieje ? Czemu nie mogę ? Odgłosy słabną, wszystko jest co raz cichsze.. robi się co raz ciemniej....

*

Znowu to pikanie, ale nie tylko. Męski głos. Lekko zachrypnięty.
- Kochanie jestem u przyjaciela, ale zaraz będę wracał... Nie musisz dam redę Elena...
Liam ! Nie chcę, by tu był, nie chcę. Proszę zabierzcie go ! Niech on wyjdzie z mojego mieszkania... Następuje kolejna cisza, a po chwili inny głos rozchodzi się echem, brzmiąc w mojej głowie.
- Twoja grupa jest odpowiednia. Możesz być dawcą...
Dawcą ? Czego ?
- Możemy zrobić to teraz... ?
Co zrobić ? Robi się ciemno. Nie stop ! Nie chcę zasypiać. Muszę widzieć.. błagam.....

*

Ktoś coś do mnie mówi, ale nie słyszę Liama, a 3 obce głosy. Faceci. Co oni mi robią ? To boli ! Przestańcie ! I znowu tracę przytomność.


Wszyscy chłopcy są w szpitalu i bez celu krążą po korytarzu. Każdy z nich próbuję się czegoś dowiedzieć, ale nikt im nic nie mówi. No prawie.... Liam był u niej wie wszystko, ale nie jest w stanie podzielić się informacjami. Milczy. Jest świadomy tego, że to on jest przyczyną wszystkiego. Wszyscy myślą, że chciała odebrać sobie życie, ale tylko ona zna prawdę. Nikt nie doszedł jeszcze do tego. Dzwonek znowu rozbrzmiewa echem po szpitalu. Elena próbuję dodzwonić się do Liama. I nim chłopak zdąża podnieść aparat do ucha, ona stoi już w szklanych drzwiach poczekalni. Jej twarz jest czerwona ze wściekłości, a Payne wie, że zaraz zacznie wrzeszczeć. Nie myśląc długo, wyciąga ją ze szpitala, przyjmując wszystkie jej krzyki do siebie...


*Dwa dni później (wieczór)*

Na korytarzu i w poczekalni nie ma nikogo... Niall, Harry i Louis ze swoją dziewczyną byli dzisiaj tutaj. Taylor siedział tu nieustannie dzień i noc, dzisiaj musiał wrócić do apartamentowca i załatwić kilka spraw. A Liam ? Liam nie przychodził. Dał słowo Elenie. Grobowa ciemność panuje na całej długości szpitala, jest cicho i całe życie z niego uleciało.


Zaczęłam otwierać powieki, przyzwyczajając oczy do lekkiego żółtego światła. Wpatrywałam się w ścianę na przeciwko, dopiero po chwili zbierając siły i przekręcając głowę na bok. Mała lampka rozświetlała mrok. Moje dłonie podłączone były do kabelków. Jestem w szpitalu... gdzie jest moja sypialnia ? Moje mieszkanie ? Poruszyłam dłońmi, patrząc na swoje ciało. Bolało, każdy mięsień z osobna mnie bolał. Patrzyłam dalej, aż przed oczami zamajaczyła mi para brązowych tęczówek. Liam siedział bez słowa i wpatrywał się we mnie....

__________________________________________


 

wtorek, 19 listopada 2013

Liam cz.7 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"


"Odchodzi, odchodzą, odszedł.... czas to życie"
Jednak jego myśli były wokół innej kobiety. Wokół Jeymi. Jej przyjaciele martwili się o nią, ale widzieli, że jutro wszystko będzie dobrze. Nie znali oni całej prawdy. I kiedy wszyscy, łącznie z nieobecnym Liamem i Eleną trwali w rozmowie przy stoliku. Z ich przyjaciółką, z Jeymi zaczynało dziać się coś niedobrego.... Nikt z nich nie wiedział, że być może ona teraz potrzebuje pomocy. Potrzebuje kogoś kto z nią będzie i wyciągnie ją z tej przepaści, w której jest uwięziona.


Obudziłam się cała spocona, a właściwie to się zerwałam. Sukienka przykleiła się do mojej skóry od wilgoci, podobnie jak włosy do twarzy. Zaciskałam mocno powieki, nie mogąc uspokoić rozszalałego serca. Uczucie pustki wypełniało moje ciało i cały umysł. Ogarniało mnie uczucie, że jestem sama na tym świecie, zupełnie sama. Nie ma moich bliskich, mamy, taty, Taylora... ta myśl jest przerażająca. Przeraża mnie to uczucie. Wszystko wewnątrz mnie się ściska, a łzy wypływając z pod przymkniętych powiek. Nie potrafię się uspokoić, nie potrafię uspokoić swojego ciężkiego, jak po maratonie oddechu. Czuję jak kropelki potu, łączą się ze słonymi strużkami. Ciemność panująca w pokoju, otacza mnie ramionami w żelaznym uścisku, niczym moja przyjaciółka. Deszcz dalej pada, chodź tego nie widzę, dźwięki uderzanych o okno kropli obijają się w uszach, przygłuszane trochę moim oddechem. Emocje mnie miażdżą, wszystko co kłębiło się we mnie, próbuję znaleźć jakieś ujście. Niemal tracę kontrolę nad wszystkim. Wszystko mnie przytłacza, a ja kulę się potrzebując pomocy. Potrzebując pomocy drugiego człowieka.... Mijają sekundy, kiedy moje ciało zaczyna drżeć, a ja popadam w szał. Nie krzyczę, nie. Płaczę i wołam bezdźwięcznie pomocy. Mam napad paniki, chyba tak można to nazwać. W dzieciństwie też takie miałam. Tylko dwa razy, ale wiem, że bardzo silne. Nie wiele kontaktując, biegnę do łazienki przyłączonej do pokoju. I nie wiedząc co robię w moich rękach jest żyletka. Na prawym nadgarstku pojawia się jedna, płytka, prosta kreska, z której sączy się krew. Nic więcej. Żyletki już nie ma. Jest tylko jedna, prosta kreska. W moich oczach pojawia się przerażenie, ale piekący ból zagłusza choć na chwilę, wszystko inne....


*Następny dzień*

Całą piątką łącznie z Liamem stali pod drzwiami dziewczyny. Chcieli się do niej dostać, pukali, ale odpowiadała im głucha cisza. Martwili się i byli pewni, że teraz błąka się gdzieś samotnie po mieście. Czwórka z nich wiedziała, że to jej sekretny sposób na uspokojenie i poukładanie myśli. Nikt nie wiedział jednak, że ona tam jest. Nikt nie wiedział, że jej ciało leży na łóżku, a ona od wczorajszej nocy pogrążona jest w głęboki śnie. Stróżki krwi cały czas spływały z jej rany, tworząc czerwoną plamę pod aksamitną, białą kołdrą... Wiedzieli, że to nie ma sensu, że nikt im nie otworzy, ale powstrzymywał ich Liam. Za wszelką cenę chciał przeprosić dziewczynę, mając świadomość, że jego słowa nic nie zmienią. Zaczynał czuć....


*3 godziny później*

Jej przyjaciel Taylor przyjechał po swoje rzeczy. Nie chciał jej fatygować, więc używając zapasowego klucza, wszedł bez pukania do środka. Wstawił gorącą wodę w czajniku, podąrzając następnie do jej sypialni. Szukał jej i znalazł. Spała. Jej włosy delikatnie opadały na białą poduszkę i wyglądała spokojnie. Nie chciał jej budzić więc po prostu wyszedł z pomieszczenia schodząc na dół. Usadowił się z kawą na kanapie, czekając, aż Jeymi wstanie. Jej czasu ubywało. Liam za to krążył wokół stołu w salonie swojego mieszkania, nie mogąc pozbierać się do kupy. Układał w myślach nowe przeprosiny i szukał kolejnej wymówki dla swojej dziewczyny, by wyjść do Jeymi. Był już gotowy i nawet wydostał się z mieszkania. Szedł prosto do jej domu, pokonując miasto. Jej sekret był teraz bliski ujawnienia...
W tym świecie jednak pojawiają się przeszkody. Liam nieświadomy wszystkiego szedł prosto, kiedy jego ukochana Elena, pełna podejrzeń kroczyła krok w krok za nim. Nie chciał jej stracić, była dla niego w pewnym stopniu bardzo ważna. Był zły, a wręcz wściekły, kiedy na drodze wyrósł Andy. Jego przyjaciel, ratował go właśnie z tarapatów idealnie i zupełnie przypadkiem, zgrywając się z jego wymówką. Payne poszedł za nim, nie chcąc dać nic po sobie poznać....

Minęła godzina, kiedy Taylor poszedł obudzić przyjaciółkę, nie mając już więcej czasu. Musiał wracać do swojego miasta. Do Glasgow. Potrząsnął dziewczyną delikatnie, wołając cicho jej imię. Nie reagowała. Zrobił to mocniej i głośniej, ale było bez zmian. Ona trwała utkwiona gdzieś pomiędzy świadomym snem, a nieprzytomnością. Jego potrząsanie stało się histeryczne, kiedy niechcący kołdra osunęła się w dół, ukazując mały fragment czerwieni. Jego zaciekawione oczy pochłonął strach, kiedy odsłonił pozostałość. Nie potrzebował dużo, by skojarzyć wszystko razem. Szybko zrozumiał stan dziewczyny. Owinął ją w białą pościel, nie chcąc narazić ją na kolejne powikłania. Uniósł jej lekkie, nie ważące wiele ciało do góry, biegnąc ku drzwiom. Nie dbał o zabranie kluczy do nich, zatrzasnął je w środku, w tej chwili liczył się tylko czas. Czas odpowiadający za wszystko, za jej życie. Bo nie ma życia bez czasu. Mijając starszego portiera, wybiegł na zewnątrz, układając ciało dziewczyny na tylnym siedzeniu jego samochodu....


*46 minut później*

Jej badania trwały, zajmował się nią jej lekarz, który dwa razy ratował jej życie. Wiedział wiele o jej problemach, naprawdę wiele. Po części rozumiał jej postępowanie. Wiedział też jaki jest jej stan.... Taylor zdenerwowany czekał na korytarzu, winiąc się, że nie zareagował wcześniej.
- Pan przywiózł tu Jeymi ?
Lekarz podszedł do chłopaka, siadając obok niego na krześle.
- Tak, co z nią się dzieje ?
- Jest w śpiączce, ale to akurat jest bezpieczne dla jej stanu.
- Kiedy się obudzi ?
- Puki co, nie będziemy nic robić w tym kierunku. Poczekamy, aż sama to zrobi.
- Dlaczego ?
- Na pewno zauważyłeś, że jest trochę osłabiona...
- Bierze na to leki.
- Tak. Ach.. Nie będę zagłębiał się w to bardzo więc powiem w prost. Potrzebuje krwi, we wcześniejszym wypadku straciła jej dużo. To jest też przyczyną jej stanu. Jej organizm nie na produkował wciąż wystarczającej ilości krwinek, przez co jej odporność spada. Wiąże się to też z innymi objawami. Te leki tak naprawdę są na jej serce. Bije ono 2 razy wolniej niż powinno, nie pompuje wystarczającej ilości krwi, której i tak ma mało. Podczas dzisiejszego incydentu, mało brakowało, a Jeymi mogłaby się wykrwawić. Znajdziemy dawcę odpowiedniej grupy krwi i podamy ją jej.
- Czy ona z tym sercem, będzie kiedyś zdrowa ?
- Jeżeli nie pojawią się przeszkody, jak najbardziej. Potrzebujemy byś wykonał badanie na grupę krwi.
- Oczywiście.


*Wieczór*

Taylor wrócił do apartamentowca dziewczyny, potrzebując zawieść jej potrzebne dla lekarzy dokumenty. Pod drzwiami stali chłopcy. Nie byli tam długo, podejmując kolejną próbę dostania się do niej. Liam dołączył do nich po 5 minutach z czego byli zaskoczeni. Nikt nie wiedział w jakim stanie jest chłopak. Rozpadał się, nie potrafił wytrzymać dręczony myślami. Czemu tak bardzo go to boli ? Przecież sądzi, że jej nienawidzi. Czemu nie może za akceptować skrywanych uczuć do niej ? Irlandczyk spróbował jeszcze raz pukając do drzwi, niepokoiło go to.
- Jeymi tam nie ma.
Wszyscy obrócili się do Taylora, pytając go spojrzeniami....
- Więc gdzie jest ?
Liam zmroził go wzrokiem, nie panując nad tym. Zazdrość ? Jego ton głosu także był chłodny.
- Na pewno nie tam.
Gra słowna nie była tu dobrym rozwiązaniem, ale Taylor dokładnie wiedział co robi. Był świadomy tego, jak Liam poukłada się ze złości. To było jego celem.
- Wiesz co się z nią dzieję, od rana nie odbiera telefonów ?
Blondyn wtrącił się, przerywając ich rozpoczynającą się kłótnie.
- Jest w śpiączce, leży w szpitalu..../Natalia

piątek, 15 listopada 2013

Liam cz.6 "Skrywam tajemnicę...kiedys byłes przyjacielem"


 


"Spadam, uderzam o czarną ziemię. Jesteś sprawcą wszystkiego, tracę życie przez ciebie"
 

Teraz czuł największy ból. Patrzył na śmiejącą się dziewczynę, na szczęśliwą dziewczynę. Zupełnie inną. Jej ciało okręciło się kilka razy w piruecie, a następnie zostało przechylone w tył, podtrzymywane przez jej "chłopaka". Piosenka się zakończyła, a ona nie świadoma tego co może się zaraz wydarzyć szła do stolika, oplatając swoją dłonią, dłoń drugiej osoby. Nie wiedziała, że zaraz jej praca pójdzie na marne...


Przełknęłam cicho ślinę, stając przy stoliku. Nie podnosiłam wzroku, patrzyłam na wszystko co znajdowało się pod moimi stopami. Nie podnosiłam wzroku, ponieważ nie chciałam spotkać się z zimnym odcieniem brązu w jego oczach. Nie podnosiłam wzroku, ponieważ... ponieważ nie chciałam usłyszeć z jego ust kolejnych obleg. Czemu jestem tchórzem ? Wytrzymam. Westchnęłam spoglądając na niego, ale tylko przez sekundy, później patrzyłam już na Nialla. Jego niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie, posyłając pocieszający uśmiech. Ścisnęłam dłoń Taylora, przenosząc wzrok na przyjaciela. Jego usta wykrzywiały się, rysując jeden z najpiękniejszych uśmiechów. Oczy błyszczały... radością ? Tak radością.
- Och no proszę darujcie nam te czułości, rzygać mi się chcę.
Przeniosłam wzrok na Liama podobnie jak reszta, nie rozumiałam jego słów. Przecież nic takiego nie robiłam. Po raz kolejny go zignorowałam. Od początku przyjęcia nie odezwałam się do niego. Tak jest prościej.
- Muszę odebrać telefon, zaraz wrócę.
Chłopak wyszeptał mi do ucha, puszczając moją dłoń i odchodząc kawałek. Bez niego czuję się naga. Samotna. Jakbym straciła swoją tarczę. Jakby ktoś zburzył mur obok mnie, chroniący od zimnego, ciemnego świata. Nerwowo spuściłam wzrok na palce, bawiąc się małym pierścionkiem. Jedyna pamiątka po babci. Przygryzałam wewnętrzną stronę policzka czując narastający we mnie stres. Cholera! Czemu? Stop! Nie mogę się denerwować. Daje sobie radę sama, więc teraz też dam. Do uszu doszedł przyciszony krzyk Taylora i już wiedziałam, że coś się stało. Ruszyłam w jego kierunku, szykując się na informacje. Rozłączył się, spoglądając w górę. Jego klatka piersiowa szybko się unosiła nie wiem czy ze złości czy z przejęcia.
- Muszę wracać do Glasgow zaraz.
 - Czemu ?
Zostawia mnie ?
- Barney ma problemy. Jeymi bardzo mi przykro, ale muszę mu pomóc, za nim zrobi coś głupiego. Kocham go.
- Wiem, jedź. Bardzo mi już pomogłeś, jestem twoją dłużniczką.
- Przepraszam cię mała. Jeszcze w tym tygodniu przyjadę, bądź silna i jak coś się stanie to dzwoń.
Pokiwałam głową, przytulając się do niego. Pociągnął mnie za sobą do stolika, żegnając się z resztą.
- Muszę załatwić sprawę. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy i bawcie się dobrze.
- Uważaj na siebie.
Wymamrotałam, kiedy chciał odchodzić. Mój głos był słabszy niż sądziłam.
- Nie odwzajemniaj.
Szepnął słyszalnie tylko dla mnie i pochylił się muskając moje usta na oczach wszystkich.
- Ty też uważaj.
Później widziałam już tylko jego sylwetkę oddalającą się. Odwróciłam się twarzą do reszty, mając wrażenie, że wiedzą o czym właśnie myślę. Czemu się tak czuję? Może dlatego, że nie znoszę kłamać, a to kłamstwo jest konieczne.
- To był wasz ostatni pocałunek ? Zostawił cię Jeymi ?
Milczę na pytania Liama, nie mogę nawet ułożyć sensownej odpowiedzi.
- Może go tylko wynajęłaś hmmm? Miał poudawać przez wieczór, a...
- Skończ Liam, nie mam ochoty cię słuchać!
Podniosłam lekko głos, działając pod wpływem chwili.
- Miał cię dość tak, jak ja za każdym razem. Poznał twoje wady i uciekł. Mówiłem ci, że nikogo nie znajdziesz. Jeymi nie oszukujmy się, spójrz na ludzi wokół i spójrz na siebie. Zobacz jak bardzo się różnisz.  Ale dam ci radę, kup sobie lody i idź wypłacz się do poduszki. Tylko nie jedz ich za dużo, nie potrzebne ci kilogramy. A później pożal się w smsach do mamy...
- Przestań ! Nie znasz mnie, nie wiesz kim jestem Liam ! - czułam jak łzy zaczynają balansować pod moimi powiekami- Robisz przedstawienie, ale po co ?! Chcesz mnie upokorzyć ? Robisz to na każdym kroku, na każdym kroku mnie niszczysz! Po co ? Powiedz mi co takiego ci zrobiłam, że od początku mnie nienawidzisz ?! Nie jestem inna, jestem tym samym człowiekiem co ty.
Nie byłam wstanie tam zostać, upokorzył mnie na oczach wszystkich. Odwróciłam się, zaciskając z całych sił zęby i odeszłam.....
Chłodne powietrze zmroziło moje policzki, a mrok rozświetlały tylko lampiony. Nie było nikogo, żadnej żywej duszy na zewnątrz. Naciągnęłam bardziej rękawy na ręce, nie przewidziałam, że wszystko się tak potoczy. Czuje się jakbym stała na krawędzi przepaści. Nieuniknione jest to, że do niej wpadnę. Jestem bliska załamania. Łzy mają tak wielką siłę, że od powstrzymywania ich moje ciało drży.
-Co ty do cholery wyprawiasz ?! Jesteś, aż tak słaba? Narobiłaś mi wstydu przed wszystkimi! Kurwa!
Odwróciłam się twarzą do Liama. Powoli zsuwałam się ze swojej krawędzi.
- Ja ci na robiłam wstydu ?! - krzyknęłam, przełykając rosnącą gule- Kto, komu Liam?- głos mi się złamał.- Ja nie jestem słaba, to twoje słowa są zbyt silne. Złamałeś mnie, nie pierwszy, ale już ostatni raz. Gratulacje.
- Tylko nie zaczynaj płakać, oszczędź mi swoich żalów.
- Nie będę płakać, nie przed tobą... obiecuję. Zbyt wiele wylałam ich potajemnie, by teraz zrobić to przed tobą. Ale mniej tą świadomość, jak bardzo mnie zniszczyłeś.- odwróciłam się, zaczynając odchodzić. Zaczynam spadać w dół przepaści.
- Zniszczyłeś ?!- zaśmiał się- A zdradzisz mi w jaki sposób ?
Zatrzymałam się stojąc tyłem. Milczałam chwilę, nie będąc wstanie nic powiedzieć. Przez chwilę czułam powracający ból, ból który czułam leżąc w szpitalu.
- Przez ciebie dwa razy mogłam stracić życie. Stracić, bo sama chciałam je sobie odebrać, ty mnie do tego doprowadziłeś.
Odeszłam w ciemną ulicę. Spadłam. Uderzyłam ciałem o czarną ziemię. Nie było już mojej krawędzi. Leżałam na dnie smolistej przepaści. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, ale on ich już nie widział. Byłam zbyt daleko....


Czarne chmury przysłoniły Londyn, mrożąc bardziej niż zwykle październikowe powietrze. Ona sama, topiąca się w morzu łez, szła do mieszkania osamotnionymi ulicami. Marzła, a w pobliżu nie było żadnej taksówki. On natomiast stał przed wielkim klubem w ciemności, znokautowany przez jej słowa. Ból silniejszy od wszystkich innych jakie czuł, przedzierał się przez jego serce, pozostawiając ślady. Myśli nie dawały mu spokoju. Sumienie zadawało mu ciosy, prosto w jego najsłabszy punkt. Ranił go fakt, że jest sprawcą tego wszystkiego. Ranił go fakt, że chcąc osiągnąć coś, stracił wszystko. Bolały go myśli, że przez niego ktoś chciał odebrać sobie życie. Bolały go myśli, że tym kimś była zupełnie bezbronna i niewinna dziewczyna. Stał tam świadomy tego, że historia dobiega końca....


Weszłam do mieszkania zmoczona łzami i delikatnym deszczem. Nim zdążyłam dojść do sypialni, usłyszałam jeden przeciągły huk. Burza w październiku? Są wyjątki, ja też jestem wyjątkiem. Cholernym wyjątkiem. Położyłam się na łóżko, odczuwając ból w każdej części mego ciała. Zamknęłam powieki, z pod których dalej sączyły się łzy. Jedną ręką wyciągnęłam z pod swego ciała kołdrę, przykrywając się nią. Nie martwił mnie fakt, że jestem mokra i będzie mi niewygodnie w sukience. Przerażał mnie fakt, że po raz kolejny mogę trafić do szpitala. Zaczęłam zasypiać, kołysana odgłosami deszczu. Zaczęłam zaznawać ulgi w zmęczeniu i bólu.


Kiedy ciało dziewczyny leżało w bezruchu na łóżku, pogrążone w niespokojnym, acz bardzo potrzebnym śnie, impreza dalej trwała. Wszyscy bawili się, jak wcześniej za wyjątkiem jego. Nie dawał po sobie tego poznać i tańczył namiętny taniec z Eleną. Jednak jego myśli były wokół innej kobiety. Wokół Jeymi. Jej przyjaciele martwili się o nią, ale widzieli, że jutro wszystko będzie dobrze. Nie znali oni całej prawdy. I kiedy wszyscy, łącznie z nieobecnym Liamem i Eleną trwali w rozmowie przy stoliku. Z ich przyjaciółką, z Jeymi zaczynało dziać się coś niedobrego.....

_____________________________________

niedziela, 10 listopada 2013

Liam cz.5 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"


 
 
"Jestem aniołem... a ty moim marzeniem, obserwujesz mnie skrycie"

Wyskoczyłam jak oparzona z wanny, zakładając szlafrok i szczelnie go zawiązując. Szybko wycierałam nogi, kiedy po mieszkaniu rozniosło się pukanie. Kurwa ! Wyszłam z łazienki zaczynając schodzić po schodach, ale było już za późno... Stali w drzwiach mierząc się wzrokiem. Przyległam do ściany, wycofując się lekko w tył. Podsłuchiwałam o czym mówią, ale nic nie słyszałam. Milczą ? Chcę słyszeć... albo nie, nie chcę.
- To dla Jeymi, przekaż jej. Dzięki.
Tylko Liam się odezwał ? Tylko go słyszałam. Co mówił Taylor ? Szczęk zamykanych drzwi obił się od ścian, dając znak, że powinnam zwiewać, by nie wyjść na idiotkę. A co mi tam. Usiadłam na schodkach, czekając aż przyjaciel mnie zauważy.
- Słyszałaś ?
- Tak.
Szybko odpowiedziałam na jego pytanie. Pokonał dwa stopnie siadając obok mnie.
- To był ten Liam ?
- Tak.
- To dla ciebie- podał mi kopertę- nie mogę się doczekać, by doprowadzić go do szału. Szkoda, że nie widziałaś jego miny, kiedy otworzyłem drzwi. Był zmieszany, a oczy miał jak koła samochodu.
Zaśmiałam się wyobrażając sobie Liama.
- Powinniśmy się szykować, mało czasu nam zostało.- rzuciłam wstając z miejsca i wchodząc do sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i podeszłam do szuflady. Wyciągnęłam sobie bieliznę i stając przed lustrem rozczesałam włosy. Naciągnęłam na siebie koronkowe, białe majtki i cieliste, cieniutkie pończochy samonośne. Sięgały mi, aż po górną część ud, stykając się z majtkami, idealnie zastępując rajstopy. Zsunęłam z ramion szlafrok i pomijając założenie stanika, ubrałam sukienkę. Zajęłam miejsce przed swoją toaletką i związałam włosy w koka. Wytuszowałam rzęsy, a jako podkład użyłam cienkiej warstwy bladego pudru, był w kolorze mojej skóry więc po nałożeniu był niewidoczny. Róż nie był mi potrzebny, gdyż z podekscytowania moje policzki przybierały kolorów. Przejechałam usta smakową, truskawkową pomadką i rozpuściłam włosy. Po chwili zastanowienia, poskromiłam swoje ciemne fale,  przerzucając je na prawe ramię. Chwilę zastanawiałam się nad kolczykami, nie mam ich dużo, a od ponad pół roku żadnych nie nosiłam. Założyłam złote wkręty z małym, przestrzennym, kwadratowym diamencikiem. Wisiorek z drobnym serduszkiem, kilka bransoletek ze sztucznego złota  i w zasadzie byłam gotowa. Uniosłam swoje ciało z krzesła i sięgnęłam pod łóżko wyjmując pudełko z koturnami. Mama przysłała mi je kiedyś, nigdy ich nie założyłam, aż do dzisiaj. Założyłam na stopy obuwie z zakrytymi palcami i zapięłam na kostce drobny paseczek.
Ustałam na nogi, łapiąc chwilę równowagę, po czym podeszłam do lustra.
Jej wyglądam dobrze, naprawdę dobrze. Całkiem podoba mi się ta przemiana w noszenie sukienek i wysokich butów. Moją bladą twarz okalały czekoladowe włosy, a policzki zdobiły się rumieńcami. Obróciłam się tyłem, podziwiając wycięcie na plecach.


 Przekręciłam klucz w drzwiach, biorąc w ręce małą kopertówkę ze złotym łańcuszkiem. Wsadziłam do niej zaproszenia i telefon, po czym przepasałam ją przez ramię i wyszłam z pokoju. Pokonałam pięć stopni i stanęłam na panelach salonu. Taylora jeszcze nie było więc usiadłam na kanapie i czekałam. Trochę się stresuje, ale czym ? Może tym, że jego docinki tego wieczoru mogą stać się silniejsze. Odetchnęłam głośno kiedy w drzwiach pojawił się chłopak. Czarne rurki luźno zwisały z jego bioder, a biała koszulka i czarna marynarka stanowił kontrast. Jest cholernie przystojny, a dziś będzie grał mojego chłopaka. Wygrałaś życie Jeymi !
- Wyglądasz jak Anioł w ciele pięknej kobiety...
Czułam, jak moje policzki płoną. Rzadko słyszę komplementy odkąd przyjechałam do Londynu. Nie znam tu nikogo, poza chłopakami. Ludzie nie zwracają tu na nikogo uwagi. Żyją po prostu własnym życiem.
- Dziękuję.
Odparłam nieśmiało, wstając i podchodząc do chłopaka.
- Mamy jeszcze 30 minut... idziemy ?
- Idziemy.
Otworzył przede mną drzwi, puszczając oczko. Zaśmiałam się cicho, wiedząc, że nie pozwoli mi bym była smutna. Zjechaliśmy windą na parter, a starszy facet z uśmiechem otwierał nam szklane, wyjściowe drzwi. Podziękowałam mu tym samym uśmiechem, schodząc po schodach na ruchliwą ulicę.
- Jedziemy taksówką czy idziemy na piechotę ?
Zapytałam mając nadzieję, że wybierze taksówkę. Nie mam siły iść taki kawał.
- Jedziemy moim samochodem.
- Co ?
- Oj mała, ja także dorobiłem się czegoś w życiu i to nie byle czego.
- Wiem, wiem, więc gdzie twój samochód ?
- Właśnie do nas jedzie.
Wskazał palcem na czarne Audi SUV. Mogłam się domyślić, zawsze mówił o tego typu samochodach. Gustował w wysokich... sama nie wiem czemu. Młody chłopak wysiadł z samochodu podając Taylorowi kluczyki, a ten dał mu kilka dolarów.
- Dziękuję, że go tutaj przywiozłeś.
Wymamrotał uprzejmie do chłopaka, otwierając mi drzwi. Wsiadłam do środka, a już po chwili byliśmy w drodze.

***
 
Nabrałam w płuca powietrza, kiedy przyjaciel otworzył drzwi z mojej strony. Podał mi dłoń, a ja najładniej jak umiałam, wysiadłam z pojazdu. Splótł nasze palce, prowadząc mnie do wejścia.
- Rozluźnij się mała.
- Przepraszam.
Wypuściłam z płuc powietrze, rozluźniając się. Wszystko się uda.
Z uśmiechem podałam zaproszenia wysokiemu mężczyźnie, który od razu przepuścił nas przez bramki. Czerwony dywan rozłożony był po same drzwi, a ścieżkę zdobiły papierowe lampiony, rozświetlające, zapadający wieczór. Czerwonousta kobieta przepuściła nas prze drzwi witając na....zapomniałam, nieważne. Ludzie dobrani w swoje grupy, po rozsypywani byli po sali, stojąc przy swoich stolikach. Czyli nie będziemy siedzieć ? Zauważyłam czwórkę przyjaciół, Liama i dziewczyny im towarzyszące. Zaraz Harry i Niall byli sami. Czyli oni mogli, a ja nie ? Ughh.. bez znaczenia. Zaczęłam iść w kierunku ich stolika, a moje usta wypełniał uśmiech, który co raz bardziej się poszerzał, na myśl o porażce Payna.
- Hej chłopaki.
Przywitałam się, a wszyscy na raz się odwrócili.
- Cześć Jeymi.
Irlandczyk jako jedyny się odezwał, kiedy pozostali wpatrywali się to we mnie to w chłopaka przy moim boku. Spojrzałam na Liama, ale jego twarz była kamienna.
- To jest Taylor mój chłopak.
- Nie wiedziałem, że masz chłopaka ?
Harry odparł oszołomiony. Tak, ja przedwczoraj też nie wiedziałam. W zasadzie jest nim od pięciu minut.
- Och... przedwczoraj przyjechałem zobaczyć się z Jeymi. Miło was poznać.
Idealnie wybrnął z sytuacji. Tak dalej.
- My przepraszamy was na chwilę.
Zayn i jego towarzyszka zniknęli w tłumie, przepraszając.
- A więc to jest Eleanor moja dziewczyna, a to Elena dziewczyna Liama.
Dziewczyna Liama... słowa obiły się w moich uszach kilka razy, wpadając w myśli. Dziewczyna Liama.... Kochałam Liama, jako dziecko. Kochałam go tak, jak ona teraz. Dziewczyna Liama... teraz go nienawidzę, ale boli. Nie Stop ! Nie boli. Nic nie czuje. Jestem potworem bez uczuć. Boli.
- Cieszę się, że mogę was poznać.
Co mam jeszcze powiedzieć ? Czuję się tu strasznie.
- Jeymi wyglądasz ślicznie.
Uśmiechnęłam się szeroko na słowa Harrego.
- Jak anioł.
Dodał Taylor, ściskając moją dłoń. O co mu chodzi ?
- Um.. dzięki.
 
***
 
- Napiją się państwo czegoś ?- młody i dość przystojny kelner podszedł do nas, trzymając w ręku tacę, a na niej notesik.
- Ja poproszę czerwone wino, dziewczyny chcecie też ?
Elena zapytała, a wszystkie przytaknęły po za mną.
- A ty Jeymi ? Nie chcesz ?
- Nie, dzięki.
Naprawdę czuję się tu okropnie.
- Nasza Jeymi wczoraj popiła i dzisiaj ma dość.
Zrzędliwy i złośliwy Payne wrócił. Przemilczałam to, nie chcąc rozpoczynać kłótni. Jednak upokorzył mnie w jakiś sposób przed kelnerem i dziewczynami.
- My pójdziemy zatańczyć.
Taylor pociągnął mnie delikatnie za dłoń, kierując w stronę parkietu, gdzie kilka osób wolno kołysało się w rytm piosenki. Jego dłoń spoczęła na mojej talii, a drugą splatał nasze palce. Ułożyłam ramię na jego, patrząc mu w oczy.
- Pamiętasz jak uczyłaś mnie tańczyć ?
- Tak, strasznie mnie podeptałeś i nie wiadomo jak, ale miałam podbite oko.
Zaczęłam się cicho śmiać w jego ramię przypominając sobie wszystkie chwile spędzone z nim. Jest prawdziwym przyjacielem. Tak wiele przeżyliśmy. Nasze ciała wolno kołysały się w rytm piosenki, kiedy ja dalej chichotałam.
- Przynajmniej teraz umiem tańczyć tylko spójrz na moje ruchy.
- Widzę, widzę. Wymiatasz tu.
Ponownie zaczęliśmy się śmiać, nie ważne jak błahy był powód. Nas śmieszył.

Tańczyli razem kolejny taniec. Dziewczyna jako jedyna wyróżniała się z tłumu białą, aksamitną sukienką. Naprawdę wyglądała jak anioł. I chodź ona tego nie dostrzegała, to połowa mężczyzn na sali pochłaniała ją wzrokiem. Nawet on nie mógł oderwać od niej oczu. Liam skrycie się jej przyglądał. Choć jego ciało drżało ze złości, w środku czuł ból. Ten sam ból co ona. Jednak mieli różne sposoby na walkę z nim. On obracał wszystko przeciwko niej, raniąc ją słowami, a siebie przekonując do... wmawiał sobie, że ona go nie obchodzi. Ona natomiast przyjmowała wszystko do siebie, kłębiąc głęboko w sercu. Słowa służyły jej tylko za obronę, nie używała ich by go ranić. Używała by móc chronić swój zniszczony organizm i pokaleczone serce. Teraz czuł największy ból. Patrzył na śmiejącą się dziewczynę, na szczęśliwą dziewczynę. Zupełnie inną. Jej ciało okręciło się kilka razy w piruecie, a następnie zostało przechylone w tył, podtrzymywane przez jej "chłopaka". Piosenka się zakończyła, a ona nieświadoma tego co może się zaraz wydarzyć szła do stolika, oplatając swoją dłonią, dłoń drugiej osoby. Nie wiedziała, że zaraz jej praca pójdzie na marne...

___________________________________________

Miała być akcja, jesteście teraz zawiedzeni wiem. Źle rozplanowałam tą część, ale w 6 na pewno coś się wydarzy.

piątek, 8 listopada 2013

Liam cz.4 "Skrywam tajemnicę.... kiedyś byłeś przyjacielem"


 
"Uciekam, ty mnie gonisz, spotykamy się, chcesz zniszczyć niespodziankę"

Poprawiłam swoje włosy, łapiąc za zasłonkę i odsuwając ją powoli, w celu pokazania się Taylorowi. Podniosłam wzrok do góry, nie spotykając chłopaka, a Nialla wraz z Liamem i Harrym.... O nie ! Zasunęłam ją z powrotem, osuwając się na krzesełko. Zamknęłam oczy, uciekając na chwilę przed goniącą mnie rzeczywistością, przed goniącym mnie światem. Odcięłam się, siedząc ze świadomością, że jak mam zamknięte oczy i nikogo nie widzę, to wszyscy inni też mnie nie widzą i nie wiedzą, że tu jestem. Ta myśl uspokajała, uspokajała nerwy, które tworzyły już wiązankę słów dla Liama. Zwaliła by go z nóg, a tego nie chcemy. Naszej gwiazdeczce nie może się nic stać. Tak, bardzo bym chciała, by poczuł ten cholerny ból, który muszę czuć ja. Za co ? Założyłam swój strój towarzyszący mi od rana i czekałam. Biedny Taylor, co on sobie pomyśli. Zerkając co chwilę na zegarek, wyczekałam ostatniej minuty z dwudziestu i uchyliłam delikatnie kotarę. Nie ma ich. Moja radość porównywalna była z radością malutkiego dziecka, dostającego swoją wymarzoną zabawkę. Rozluźniłam swoją cały czas zaciśniętą szczękę, czując lekki ból. Wzięłam tą jedną wybraną sukienkę, zostawiając resztę w przymierzalni. Naprawdę nie miałam czasu, by bawić się w odwieszanie. Westchnęłam ciężko odnajdując przyjaciela. Szybkim krokiem zmierzałam w jego stronę, przygotowując ładną wymówkę.
- Co tak długo ? Zaczynałem się martwić.
Wszystkie wymyślone przeze mnie zdania, tworzące wytłumaczenie, były bzdurą, nawet nie miały teraz sensu. Jego nie okłamię, nie jego. To przyjaciel. Postawiłam na szczerość, ona popłaca.
- Musiałam się ukrywać...bo...wiesz to cholernie długa historia, by teraz ją opowiadać. Możemy kupić tą sukienkę ? Później pojedziemy po pizze i coś do picia, a ja wszystko wytłumaczę ci w domu ?
- Jasne.
Zakupiłam sukienkę, wydając na nią połowę swoich oszczędności, w sumie mniej niż połowę, dostałam rabat. O gdyby zobaczyli jaką niespodziankę zostawiłam im w przymierzalni, na pewno uległoby to zmianie.

- Więc kto idzie po pizze, a kto po picie ?
- Ja idę po pizze, a ty po picie. Kup coś mocniejszego na przykład szampana, muszę przygotować się na jutro. Wiesz to dla mnie wezwanie, muszę być autentyczny.-zaśmiał się, ruszając brwiami w górę i w dół.
- Ok zobaczymy się pod moim mieszkaniem.
Machnęłam mu idąc w przeciwną stronę. Musiałam przyśpieszyć kroku, gdyż market nie był wcale blisko. A czas strasznie szybko pędzi. Jutro ta impreza, czemu tak strasznie się nią stresuje ?

Szarpnęłam szklane drzwi, wchodząc do sklepu. Minęłam wszystkie działy, przechodząc od razu do napoi. Wzięłam pod pachę sok pomarańczowy, po czym przeszłam do alkoholi. Dobra... co będziemy pić ? Szampan ? Chciał szampana. Dobra szampan i wino, a później prosto do łóżka i odlot. Hehe to będzie dobre oderwanie od problemów. Od kiedy przyjechałam do Londynu, do wczoraj nie tknęłam jeszcze alkoholu. Ale czasem on jest pomocny, pomaga wydusić z siebie słowa, których nie mamy odwagi powiedzieć w stanie trzeźwości. Podążałam z butelkami do kasy, stając w kolejce.
- Hej Jeymi, wkurzające babsko. Czyżbyś zamierzała się upić i nie przyjść jutro ? Czy może już świętujesz porażkę ?
Ja pierdole, ja to mam szczęście.
- Hej fustrująca zrzędo. Dla twojej wiadomości będę jutro i niech cię nie interesuje co zamierzam dzisiaj robić. To nie twoja sprawa ok ?
Czemu między nami nie może być normalnie ? Nienawidzę go tak traktować, ale nie potrafię znieść jego docinek, a słowa to moja jedyna tarcza ochronna. Traci znaczenie kiedy jestem sama i zamienia się w miecz raniący mnie, ale nie mogę tego przerwać. ......... byłeś przyjacielem.
- Oj zapewniam cię, że nie będę się tym więcej interesował. Żyjesz w gównie.
Żebyś wiedział Liam, żyje w gównie. Sam mnie do niego wepchnąłeś, a ja jestem zbyt słaba, by z niego wyjść. Telefon będący moim wybawcą od odpowiedzi zaczął wibrować w mojej kieszeni. Taylor ! Mój wybawca ! Przez głowę przeszła myśl, że może wzbudzę ciekawość Payna i doprowadzę go do szału. Czemu tak myślę ? Jestem dla niego nikim. Przeciągnęłam po ekranie zieloną słuchawkę, odbierając telefon.
- Halo ?
- Jestem już pod drzwiami, mogę wziąć klucze stamtąd gdzie je zostawiliśmy ?
- Tak, wejdź do mieszkania i nie stój jak głupek. Ja będę za 5 minut.
- Tak jest mała. A zdradzisz mi co nam dobrego kupiłaś ?
- Szampana i wino, może być ?
- Pewnie, przygotuje nam kieliszki i czekam...
- Ok zaraz jestem.
Rozłączyłam się z uśmiechem na ustach. Liam słyszał jednostronną rozmowę może to podsycić jego ciekawość... Zapłaciłam kasjerce, pakując butelki do reklamówki i nie żegnając się z Liamem wyszłam ze sklepu.

Wieczór w towarzystwie przyjaciela minął szybko. Zgodnie z obietnicą opowiedziałam mu o wszystkim, pomijając tylko jedną tajemnicę. Jest chyba trochę zły, nie wiem czy na mnie czy na siebie. Jak powiedziałam mu o moich tabletkach i powodzie ich zarzywania stał się milczący. Może powinnam zejść na dół i go przeprosić ? Nie, na pewno śpi. Przewróciłam się na drugi bok, zaciskając mocno powieki. Nie mogę za dużo myśleć. To mnie wyniszcza. Powoli przestawałam słyszeć odgłosy wokół mnie, krzyki moich myśli cichły, a obraz stawał się co raz ciemniejszy. Zasypiałam.

- Jeymi wstawaj ! Ej mała obudź się.
Podniosłam zmęczone powieki, nie chcąc się budzić. Naprawdę potrzebuję jeszcze snu. Muszę się wysypiać to nakaz lekarza.
- Jest już 14:00. Myślę, że musisz się zacząć szykować. Zostały nam 3 h, a musimy wcześniej wyjść.
- Daj mi jeszcze pół godziny, proszę. Później mnie obudź. Potrzebuję tego snu, jestem zmęczona. Zdążę się wyszykować.
- Pewnie, przyjdę za pół godziny, ale ani minuty więcej.
Kiwnęłam głową, zamykając oczy i przykładając głowę do poduszki. Czułam swoje bezwładne ciało. Bolał mnie każdy mięsień.....

- Jeymi pół godziny minęło, teraz musisz już wstać !
- Wstaje.
Podniosłam się do pozycji siedzącej przyzwyczajając oczy do światła.
- Napuściłem do twojej wanny goręcej wody. Idź się wykąp, obudzisz się, a ja przygotuje nam, już teraz, jakiś obiad.
- Dziękuję.

Zanurzyłam swoje ciało w ciepłej wodzie, z telefonu puszczając spokojne piosenki. Wprowadzały mnie w nastrój, a ciepła ciecz rozluźniała spięte mięśnie. Błogi stan. Jaka szkoda, że musiał zostać przerwany. Komu teraz zachciało się rozmawiać ze mną przez telefon ? Wzięłam aparat w mokre ręce, nie przejmując się, że go utopię albo zepsuje. Liam.
- Halo ?- rzuciłam suchym tonem.
- Za 2 minuty będę u ciebie pod drzwiami, muszę dać ci zaproszenie, inaczej nie wejdziesz na przyjęcie. Więc łaskawie wyjdź po nie przed drzwi.- warknął rozłączając się.
O kurna ! Taylor nie może otworzyć mu drzwi, to ma być niespodzianka. Wyskoczyłam jak oparzona z wanny, zakładając szlafrok i szczelnie go zawiązując. Szybko wycierałam nogi, kiedy po mieszkaniu rozniosło się pukanie. Kurwa ! Wyszłam z łazienki zaczynając schodzić po schodach, ale było już za późno....

________________________________________

środa, 6 listopada 2013

Liam cz.3 "Skrywam tajemnicę.... kiedyś byłeś przyjacielem"



"Jeszcze nie wiesz co szykuję..."


- Więc, jak chcesz mnie wykorzystać ?
- Potrzebuje byś był moim wiarygodnym chłopakiem... tylko na jeden wieczór. Proszę cię.
- Mała wiesz co to oznacza ?
Chciałam odpowiedzieć, ale zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Zrzęda Liam".... Przejechałam palcem po wyświetlaczu, odrzucając połączenie. Nie mam zamiaru z nim rozmawiać.
- Co oznacza ?- zapytałam, koncentrując na nim całą swoją uwagę.
W jego rękach leży wszystko.
- Oznacza dobrą zabawę. Przed kim będziemy udawać ?
Czułam, jak moje ciało się rozluźnia, jej nie świadomie byłam tak bardzo spięta. Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie.
- Przed Liamem i... trochę przed chłopakami.
- Eee... możesz jaśniej, nie znam żadnego.- zachichotał, jak mała dziewczynka, naprawdę jak mała dziewczynka.
- Oni to...poznasz ich w piątek.
Telefon ponownie zadzwonił, a na wyświetlaczu po raz kolejny pojawił się zrzęda. Czego on chce ? Znowu przeciągnęłam palcem po ekranie, odrzucając połączenie. Niech go szlag trafia tak, jak mnie kiedy on jest w pobliżu.
- No mała, to zerujemy do dna, jak za dawnych czasów.
Uśmiech rozciągnął się na jego ustach, kiedy uniósł kieliszek w górę. Równe białe ząbki idealnie odznaczały się, przy jego malinowych, ślicznie wykrojonych ustach. Perfekcyjnie zadbana twarz i gęste, ciemne włosy. Musiał się ogolić przed przyjazdem tutaj, ponieważ nie ma ani śladu po zaroście.
- Do dna.
Uniosłam swój kieliszek, przykładając chłodne szkło do dolnej wargi.
- Za twoje zdrowie.
Wzdrygnęłam się na jego słowa. Zdrowie.... przyda mi się. Ostatnim czasem mi go brak. Przechyliłam kieliszek, czując jak ciecz przelewa się w moje usta, następnie płynąc przez gardło, rozgrzewając wszystko co napotka. Ciepło rozeszło się po ciele, docierając, aż do stóp.
- To jeszcze jeden, tym razem za moje zdrowie i będziemy pili, tak jak normalni ludzie piją wino.
- Zgoda.
Chłopak napełnił nam kieliszki, a przedzierający się do żołądka alkohol, dostarczył kolejną fale gorąca. Odstawiłam szkło na stolik kawowy, opadając na oparcie kanapy. Odczuwałam już skutki wina.
- Więc... piątek już pojutrze, masz sukienkę ?
- Umm... coś wynajdę w szafie.
- Coś ?
- Coś.
- To nie może być "coś". Jeżeli mamy udawać przed Li...jako on ma ?
- Liam.
-..Liamem to oznacza, że coś jest poważnego między wami. Musimy doprowadzić go do stanu, w którym spuchną mu jaja z zazdrości, złości czy co tam chcesz.
Nabrałam gwałtownie w płuca powietrza, wybuchając po chwili głośnym rechotem.
- Mała jutro... przestań się śmiać, bo ja też zacznę. Jutro idziemy do sklepu kupić ci sukienkę, a teraz się uspokój.
Dalej wiłam się po kanapie, trzymając się za brzuch, a jego próby uspokojenia mnie, skończyły się zafturowaniem mi. Przywracając się do porządku, przypomniałam sobie o tabletkach, które powinnam zażyć pół godziny temu.
- Ja um.. idę do toalety, zaraz wracam.
Skierowałam się do schodów, mijając pięć stopni w kilka sekund. Minęłam drzwi od łazienki, wchodząc do sypialni. Z szafki nocnej wydobyłam, małe pudełeczko tabletek, wysypując pośpiesznie dwie na rękę. Wsadziłam je do ust, chowając proszki, a sięgając wodę i popijając je. Przed wyjściem spojrzałam w lustro, poprawiając włosy, po czym zeszłam na dół. Usiadłam na swoim miejscu w tym samym czasie co telefon zawibrował. Na ekranie ukazała się koperta informująca o wiadomości. Szybko kliknęłam odblokowanie, wchodząc w skrzynkę.

"Od Liama:
Nie odbierasz, czyżbyś się bała rozmowy ze mną ? A może tchórzysz przed imprezą ? W każdym razie uroczystość jest w piątek o 17:00 w nowym klubie "CWZ", nie spóźnij się kochanie.”

Kochanie ? Och... oczywiście, że nie tchórze i oczywiście, że się nie spóźnię. Jeszcze nie wiesz co cię spotka. Postanowiłam nie odpisywać, niech siedzi w niepewności....


*** Następny dzień ***

Pogoda dopisywała wspaniale, lekkie chmurki nie były wstanie przysłonić nam słońca, teraz źródła naszego ciepła. Zmierzaliśmy okrętną drogą, przed strachem, że może spotkamy kogoś z chłopców. Liście sypały się nam pod nogi, tworząc dywan. Każde z drzew odziane w swój płaszcz, wyróżniało się kolorem od drugiego. Tworzyły dla nas barierę, barierę kolorów dzielącą nas od świata. Koniec naszej alejki, był widoczny, a podekscytowanie na zakupy rosło w siłę.

Pierwszy sklep i pierwsze sukienki do przymierzenia.
- Trzymaj czerwoną, ten kolor jest pociągający, masz tą czarną jest seksowna i biegnij się przebrać.
Wykonałam polecenie Taylora, wiedząc już, że żadna z sukienek nie będzie dobra. Ściągnęłam swój beżowy sweterek, po czym przeciągnęłam przez głowę biały t-shirt i uwolniłam nogi z ciasnych jeansów. Na ciele zawitała czarna obcisła sukienka, odznaczająca każdy mój kształt. To chyba nie mój rozmiar. Obciągnęła sukienkę do kolan, ale ona wróciła na swoją poprzednią pozycje, ledwo zakrywając mi pupę. Oh.. nie pokaże się w tym, nie ma mowy. Ubrałam swoje ciuchy, powstrzymując się już od przymierzenia czerwonej, równie krótkiej kreacji.
- I ?
- I nic, nie pasują na mnie.

Mieliśmy za sobą trzy droższe i cztery tańsze sklepy. Nasza nadzieja poukłada się w tym ostatnim. Chłopak zarzucił mi kupkę sukienek na ramię, a ja nie patrząc jakie to, po prostu poszłam przymierzyć. Wyciągnęłam z góry sukienek jedwabisty, biały materiał i przeciągnęłam go ostrożnie przez głowę. W momencie w którym spojrzałam w lustro, straciłam oddech. Delikatnie rozkloszowany, aksamitny i biały dół sięgał lekko za połowę uda, dodając moim nogą długości. Góra przechodząca w subtelną koronkę, dawała bajeczny wygląd. Plecy odkrywało wycięcie, ukazując każdy nawet ich najmniejszy element, aż do pasa. Długie rękawy, sięgały ciutkę za nadgarstki tworząc duet materiałów. Uszyte były pół na pół. Z przedniej strony ramię pokrywała delikatna koronka ukazująca całą jego strukturę, a z tyłu biała tkanina. Wypuściłam wstrzymywane powietrze, okręcają się dookoła. Zwężenie w tali, odejmowało mi kilka centymetrów, a mały dekolt ukazywał co nieco. Po prawiłam swoje włosy, łapiąc za zasłonkę i odsuwając ją powoli, w celu pokazania się Taylorowi. Podniosłam wzrok do góry, nie spotykając chłopaka, a Nialla wraz z Liamem i Harrym.....

__________________________________________

Wiem, że bardzo was zawodzę, tą częścią, ponieważ jest bardzo nudna i jedna z najgorszych.
Powiem wam, że na tej imprezie, na którą wybiera się nasza Jeymi, nastąpi przełom i opowiadanie obróci się o 180 stopni. Naprawdę przepraszam was za tą część. I proszę skomentujcie, chociaż jeden komentarz :C

wtorek, 5 listopada 2013

Liam cz.2 ”Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"





"Dajesz mi bezpieczeństwo, nigdy nie zawodzisz..."

Twarz Liama spłonęła czerwienią, zapewne z wściekłości. No tak przecież nie miał w zamiarze robić dla mnie czegoś miłego.
- Gorąco ci ? Ochłodzę cię.
Podeszłam do niego przechylając nad jego głową szklankę z napojem. Ciecz rozlała się po jego twarzy spływając po szyi w dół. Czas uciekać Jeymi ! ...
- Chłopaki ja już pójdę, zobaczymy się innym razem. Może na imprezie w piątek.
Nasuwając pośpiesznie na stopy buty, wyszłam, a wręcz wybiegłam z domu Nialla. Słyszałam tylko szczęk zamykanych drzwi, później w uszach obijał się już tylko spokojny szum wiatru, skutecznie łagodzący moje nerwy. Październikowe powietrze delikatnie muskało moje policzki, pozostawiając po sobie ślady w postaci zaróżowienia. Myśli się oczyszczały, a w głowie zaczynał tworzyć się plan na piątkowy wieczór. Jak w dwa dni zdobyć wiarygodnego chłopaka na jedną, nie pełną noc ? Są w ogóle tacy ? Nogi zaczęły zwalniać marsz, kiedy rozum uświadamiał sobie w co się w plątałam. Sama sobie stwarzam przeszkody. Mogłabym się usunąć z ich życia, ale nie potrafię. Oni to jedyni przyjaciele tutaj. Nie uniknę Liama, nie zrywając kontaktu z czwórką przyjaciół. On jest jak lep na dupie, którego nie idzie oderwać, bo jest to zbyt bolesne. Muszę dalej brnąć w tej grze, a później los zdecyduje... które z nas przegra. Z kolejnymi wykonanymi przeze mnie krokami, wyszłam na ruchliwą ulicę, zatapiając swoje ciało w tłumie ludzi. Jestem jak ikar, który leci zbyt blisko słońca, którym jest Liam. A kiedy podleci zbyt blisko spali się, tak jak ja kiedy chłopak mnie zniszczy. Mijałam różne wystawy sklepowe, poczynając od najtańszych marek, idąc po same firmowe i cholernie drogie. Wszystkie kreacje odbijały się w moich oczach, a ich ceny przyprawiały mnie o zawroty. Prędko skręciłam w inną uliczkę, a później w jeszcze dwie, widząc z oddali swój apartamentowiec. Nie był szczególnie wysoki, miał zaledwie 5 pięter, z czego mieszkania nie były za duże, ale dwu piętrowe. Na dole sypialnia, kuchnia i łazienka, a na górze tylko sypialnia i łazienka. Tyle w zupełności mi wystarcza. Ach... zapomniałabym, widok z okna w sypialni, nie pozwala mi sprzedać mieszkania i poszukać sobie lepszego. London Bridge jest tego warte. Weszłam pośpiesznie po czterech kamiennych schodkach, po czym drzwi uchylił mi starszy osiwiały pan. Jest tutaj odkąd pamiętam. Zawsze ten sam perfekcyjny zielony strój i ciepły uśmiech, który potrafi podnieść na duchu nawet najbardziej przybitego człowieka.
- Ma panienka gościa, czeka pod pani drzwiami.- oznajmił przyjaznym głosem w którym pobrzmiewała charakterystyczna chrypka.
- Dziękuję.
Posłałam mu jeden z uśmiechów, pędem gnając do swoich drzwi. Mieszkałam na 3 piętrze, więc winda nie okazała się być mi potrzebna. Determinacja, którą w sobie miałam, by dowiedzieć się kim jest tajemnicza osoba, napełniała mnie siłą. Pokonanie schodów nie stanowiło dla mnie przeszkody. Jak szybko postawiłam nogę na pierwszym stopniu, tak minutę później ostatni był już za mną. Nabrałam w płuca powietrza, podnosząc głowę, a tym samym napotykając zakapturzoną postać. Uspokoiłam się wykonując wolne kroki w jego kierunku. Nie bardzo wiedziałam jak się zachować. Mam krzyknąć "Ej kim jesteś, bo zżera mnie ciekawość ?". Nie. Odchrząknęłam cicho, a postać uniosła głowę, pokazując tym samym twarz. Zatrzymałam się, po to by po chwili zacząć biec. Serce zaczęło łomotać, a krew wrzała. Rzuciłam się na chłopaka, oplatając rękoma jego szyję. Idealny do mojego planu, wiem, że się zgodzi, pomoże mi.
- Taylor !
Wykrzyczałam, kiedy w oczach zaczęły zbierać się łzy. Dostałam pięścią w twarz od tęsknoty. Mój mały Taylor... najlepszy przyjaciel... najsilniejszy psychicznie chłopak, jakiego znam... mój mały Taylor....
- Mała ty płaczesz ?- chrypka pobrzmiała w jego głośnie.
Mój mały Taylor jest tutaj w Londynie.
- Tak dobrze, że jesteś. Chodź do środka.
Oderwałam się od niego, celując kluczem w dziurkę, a następnie go przekręcając. Pchnęłam drzwi, zapraszając chłopaka. Zdjęłam buty, machając na Taylora, by szedł za mną. Na zewnątrz zapadał zmierzch, a w pomieszczeniu zaczynało robić się ciemno, co tylko sprawiało przyjemność. Sięgnęłam zapalniczkę, ustawiając kilka małych świeczek na stole i szafkach, po czym je podpaliłam. Płomyki rozświetlały salon, nadając spokojną aurę.
 
- Przytulnie tutaj masz.
Uśmiechnęłam się na jego słowa, zmierzając do kuchni.
- Napijemy się wina ?
- Znasz moją odpowiedź.
Zachichotałam pod nosem, wyjmując dwa kieliszki i butelkę schłodzonego wina z lodówki. Podreptałam do kanap i odkorkowałam procenty, zaciągając się pięknym zapachem. Napełniłam kieliszki do pełna czerwoną cieczą, od razu upijając łyka ze swojego szkła. Opadłam obok przyjaciela, wkładając głowę pod jego ramię i jak za dawnych czasów mocno się w niego wtuliłam. Tu jest bezpiecznie. Bezpiecznie jest się chować pod jego pachą, będąc otoczoną umięśnionym ramieniem.
- Nadal jesteś z Barneyem ?
- Nadal, ja nie wiem jak z nim wytrzymuje.- zaśmiał się, a przez moje ciało przeszły dreszcze.
Tak dawno nie słyszałam tego dźwięku.
- A czy twój chłopak miałby coś przeciwko gdybym.... cię wykorzystała ?
- Nie raczej nie, znasz go mała o ciebie nie jest zazdrosny.
- To dobrze.
- Więc, jak chcesz mnie wykorzystać ?
- Potrzebuje byś był moim wiarygodnym chłopakiem... tylko na jeden wieczór. Proszę cię.
- Mała wiesz co to oznacza ?
Chciałam odpowiedzieć, ale zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Zrzęda Liam"....

____________________________________________
 
Podoba się chodź troszkę ?

niedziela, 3 listopada 2013

Liam cz.1 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"



Dwoje ludzi... właściwie to dwoje małych dzieci. Dopiero co poznających świat, nabierających umiejętności chodzenia i mówienia. Ona ubrana w różową sukieneczkę i białe pantofelki, włoski poskromione miała ładną opaską z kokardką, a jej niebiesko- szare oczy, żywo śmiały się do aparatu. Czemu ? Może po prostu ze szczęścia ? Była szczęśliwa. On ubrany w malutką koszulę w kratkę i eleganckie spodnie, pobrudzone już jedzeniem. Włosków miał mało, ale mimo to były poburzone w nie ładzie, wijące się na każdą stronę. Oczy brązowe, serdeczne i ciepłe. Przypominały dwa kawałki czekolady mlecznej. Siedzieli oparci o siebie plecami, posadzeni tak zapewne przez rodziców. Zdjęcie z przed 17 lat, oprawione w mahoniową ramkę, zdobioną pozłacanymi elementami kwiatów, stało na jej ciężkiej dębowej komodzie. Ona sama trwała przy lustrze, przyglądając się swojemu odbiciu. Długie czekoladowe włosy, opadały na jej ramiona kaskadami. Przeplatały się jeden przez drugiego tworząc fale. Blada, acz piękna twarz pokrywała się delikatnymi rumieńcami na policzkach. Pełne i soczyste usta, zaciskały się w prostą linie. Jej oczy, tylko one pozostały nie zmienione. Nadal niebiesko-szare i głębokie, porażały swoją intensywnością. Szczęśliwe, ale nie tak bardzo, nie śmiały się, majaczył w nich ból, nie dostrzegalny od razu, ale ból. Była innym człowiekiem, nikt nie mógł poznać w niej tamtej dziewczyny. Za wyjątkiem rodziny, która była daleko. Prowadziła samodzielne życie, z czego była dumna. Nawet On nie był wstanie powiedzieć kim jest, czy ją znał. Odwróciła głowę, spoglądając za siebie przez ramię na fotografię. On czyli Liam James Payne. To jej tajemnica. Jest jej wrogiem ? Nie wiem czy można tak powiedzieć. Nienawidzą się, robią sobie na złość....

Ułożyłam kaptur swojej brzoskwiniowej, za dużej o rozmiar bluzy i poprawiłam nogawki czarnych leginsów. Na stopy wsunęłam znoszone trampki, a włosy związałam w wysoki kucyk. Uszczypnęłam swoje policzki, nadając im więcej koloru, po czym zabierając swój telefon, wyszłam z mieszkania. Byłam już spóźniona. Jednak wiedziałam, że nie będą mieli mi tego za złe. Kto? Moi przyjaciele. Harry, Niall, Zayn i Louis. Najlepsi faceci na ziemi. Mamy spędzić razem wieczór filmowy. Będzie tam też on. Liam. Wkurzający i irytujący chłopak. Nie jestem wstanie go unikać. To najlepszy przyjaciel, moich przyjaciół. Co mam zrobić ? Nie zabronię im przyjaźni, zresztą mają zespół. Psychicznie przygotowywałam się na jego docinki.

***
 
Szarpnęłam klamkę drzwi, wchodząc do wielkiego domu. Ściągnęłam buty, w białych skarpetkach podążając do salonu. Ich śmiechy było słychać już w korytarzu, to typowe dla nich. Przekroczyłam próg, czując ich wzrok na sobie.
- Ooo proszę, wnerwiające babsko w końcu raczyło się pokazać.- głos Liama rozniósł się po pomieszczeniu, a za nim poleciała seria cichych chichotów.
- Zamknij się frustrująca zrzędo.
Odgryzłam się, zajmując miejsce jak najdalej od niego. Jedyne czym go w tej chwili darzyłam była to nienawiść, ale czemu tak bolą jego słowa ? Może dlatego, że darze go innym silnym, nie nazwanym jeszcze prze ze mnie uczuciem ? Wmawiam sobie, że tak nie jest, ale kogo tak naprawdę oszukuję ? Co stało się z tym chłopakiem ze zdjęcia ? A tak nie ma go, zmienił się. Głośniki wypełniły się głosem narratora, a film ukazał się na ekranie. Wszyscy byli skupieni, za wyjątkiem jego. On musiał szeptać, mi gdzieś nad uchem, że moja brzydota działa mu na nerwy. Auć. Nie pierwszy raz to od niego słyszę, ale za każdym razem rani co raz głębiej.
- Niall masz jakieś picie w tej swojej lodówce ? - zapytałam chcąc jak najszybciej wyrwać się z tego cholernego miejsca.
- Tak jest sok pomarańczowy, nalać ci ?
- Sama sobie naleje, dzięki.
Poderwałam się z miejsca, szybkim krokiem zmierzając do kuchni. Szarpnęłam drzwiczki lodówki, wydobywając z niej karton soku. Odkręciłam jego zakrętkę, po czym sięgnęłam szklankę napełniając ją cieczą. Zanurzyłam usta w napoju, czując słodko-kwaśny posmak, drażniący podniebienie. Uspakajałam swoje nerwy, słysząc śmiech z salonu.
- "Ach, mamo jak ja cię kocham"- Liam zacytował głośno, wybuchając śmiechem.
Nie przejęłam się tym, odwracając się twarzą do okna. Nie obchodzi mnie teraz co robi on. Znamy się dopiero nie cały miesiąc, nie licząc dzieciństwa, a już tak bardzo namieszał w moim życiu. Gdyby wiedział do jakiego stanu mnie doprowadził. Przez niego wyl...
- Hahahha no proszę nasza wkurzająca Jeymi w skąpym stroju.
Wsunęłam rękę w kieszeń, orientując się, że mój telefon został w pokoju. Cholera ! Zerwałam się biegiem do pokoju, rzucając się na Liama i wyrywając mu mój telefon. Szybko go zablokowałam, chowając do kieszeni. Czułam jak łzy nie bezpiecznie balansują pod moimi powiekami.
- No weź jeszcze nie skończyłem !
- Jesteś świnią Liam.
Zaczęłam odchodzić do kuchni, pragnąc stąd zniknąć.
- Jesteś cholernie Nuuuudna ! Z tego co przeczytałem, naprawdę potrzebujesz życia Jeymi !
- Tak, a ty naprawdę potrzebujesz strzyżenia, nie tylko głowy. Z tą brodą możesz robić za mikołaja.
Czemu ja to mówię ? To ma w ogóle sens ? Uhhh...
- Jest w piątek impreza, mogłabyś się rozerwać... Ale niestety jest dla par. A nasze biedne babsko nie prędko coś znajdzie. Jeymi żadne chłopak cię nie pokocha !
Poczułam jak paląca policzek łza wypływa z moich oczu. Nie tak łatwo Liam ! Wyszłam z kuchni, ze szklanką soku w ręku, wycierając wcześniej łzę.
- Och Liam, oczywiście, że przyjdę. Dziękuję, że mnie zapraszasz to bardzo miłe z twojej strony.
Twarz Liama spłonęła czerwienią, zapewne z wściekłości. No tak przecież nie miał w zamiarze robić dla mnie czegoś miłego.
- Gorąco ci ? Ochłodzę cię.
Podeszłam do niego przechylając nad jego głową szklankę z napojem. Ciecz rozlała się po jego twarzy spływając po szyi w dół. Czas uciekać Jeymi ! ....