"Spadam, uderzam o czarną ziemię. Jesteś sprawcą wszystkiego, tracę życie przez ciebie"
Teraz czuł największy ból. Patrzył na śmiejącą się dziewczynę, na szczęśliwą dziewczynę. Zupełnie inną. Jej ciało okręciło się kilka razy w piruecie, a następnie zostało przechylone w tył, podtrzymywane przez jej "chłopaka". Piosenka się zakończyła, a ona nie świadoma tego co może się zaraz wydarzyć szła do stolika, oplatając swoją dłonią, dłoń drugiej osoby. Nie wiedziała, że zaraz jej praca pójdzie na marne...
Przełknęłam cicho ślinę, stając przy stoliku. Nie podnosiłam wzroku, patrzyłam na wszystko co znajdowało się pod moimi stopami. Nie podnosiłam wzroku, ponieważ nie chciałam spotkać się z zimnym odcieniem brązu w jego oczach. Nie podnosiłam wzroku, ponieważ... ponieważ nie chciałam usłyszeć z jego ust kolejnych obleg. Czemu jestem tchórzem ? Wytrzymam. Westchnęłam spoglądając na niego, ale tylko przez sekundy, później patrzyłam już na Nialla. Jego niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie, posyłając pocieszający uśmiech. Ścisnęłam dłoń Taylora, przenosząc wzrok na przyjaciela. Jego usta wykrzywiały się, rysując jeden z najpiękniejszych uśmiechów. Oczy błyszczały... radością ? Tak radością.
- Och no proszę darujcie nam te czułości, rzygać mi się chcę.
Przeniosłam wzrok na Liama podobnie jak reszta, nie rozumiałam jego słów. Przecież nic takiego nie robiłam. Po raz kolejny go zignorowałam. Od początku przyjęcia nie odezwałam się do niego. Tak jest prościej.
- Muszę odebrać telefon, zaraz wrócę.
Chłopak wyszeptał mi do ucha, puszczając moją dłoń i odchodząc kawałek. Bez niego czuję się naga. Samotna. Jakbym straciła swoją tarczę. Jakby ktoś zburzył mur obok mnie, chroniący od zimnego, ciemnego świata. Nerwowo spuściłam wzrok na palce, bawiąc się małym pierścionkiem. Jedyna pamiątka po babci. Przygryzałam wewnętrzną stronę policzka czując narastający we mnie stres. Cholera! Czemu? Stop! Nie mogę się denerwować. Daje sobie radę sama, więc teraz też dam. Do uszu doszedł przyciszony krzyk Taylora i już wiedziałam, że coś się stało. Ruszyłam w jego kierunku, szykując się na informacje. Rozłączył się, spoglądając w górę. Jego klatka piersiowa szybko się unosiła nie wiem czy ze złości czy z przejęcia.
- Muszę wracać do Glasgow zaraz.
- Czemu ?
Zostawia mnie ?
- Barney ma problemy. Jeymi bardzo mi przykro, ale muszę mu pomóc, za nim zrobi coś głupiego. Kocham go.
- Wiem, jedź. Bardzo mi już pomogłeś, jestem twoją dłużniczką.
- Przepraszam cię mała. Jeszcze w tym tygodniu przyjadę, bądź silna i jak coś się stanie to dzwoń.
Pokiwałam głową, przytulając się do niego. Pociągnął mnie za sobą do stolika, żegnając się z resztą.
- Muszę załatwić sprawę. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy i bawcie się dobrze.
- Uważaj na siebie.
Wymamrotałam, kiedy chciał odchodzić. Mój głos był słabszy niż sądziłam.
- Nie odwzajemniaj.
Szepnął słyszalnie tylko dla mnie i pochylił się muskając moje usta na oczach wszystkich.
- Ty też uważaj.
Później widziałam już tylko jego sylwetkę oddalającą się. Odwróciłam się twarzą do reszty, mając wrażenie, że wiedzą o czym właśnie myślę. Czemu się tak czuję? Może dlatego, że nie znoszę kłamać, a to kłamstwo jest konieczne.
- To był wasz ostatni pocałunek ? Zostawił cię Jeymi ?
Milczę na pytania Liama, nie mogę nawet ułożyć sensownej odpowiedzi.
- Może go tylko wynajęłaś hmmm? Miał poudawać przez wieczór, a...
- Skończ Liam, nie mam ochoty cię słuchać!
Podniosłam lekko głos, działając pod wpływem chwili.
- Miał cię dość tak, jak ja za każdym razem. Poznał twoje wady i uciekł. Mówiłem ci, że nikogo nie znajdziesz. Jeymi nie oszukujmy się, spójrz na ludzi wokół i spójrz na siebie. Zobacz jak bardzo się różnisz. Ale dam ci radę, kup sobie lody i idź wypłacz się do poduszki. Tylko nie jedz ich za dużo, nie potrzebne ci kilogramy. A później pożal się w smsach do mamy...
- Przestań ! Nie znasz mnie, nie wiesz kim jestem Liam ! - czułam jak łzy zaczynają balansować pod moimi powiekami- Robisz przedstawienie, ale po co ?! Chcesz mnie upokorzyć ? Robisz to na każdym kroku, na każdym kroku mnie niszczysz! Po co ? Powiedz mi co takiego ci zrobiłam, że od początku mnie nienawidzisz ?! Nie jestem inna, jestem tym samym człowiekiem co ty.
Nie byłam wstanie tam zostać, upokorzył mnie na oczach wszystkich. Odwróciłam się, zaciskając z całych sił zęby i odeszłam.....
Chłodne powietrze zmroziło moje policzki, a mrok rozświetlały tylko lampiony. Nie było nikogo, żadnej żywej duszy na zewnątrz. Naciągnęłam bardziej rękawy na ręce, nie przewidziałam, że wszystko się tak potoczy. Czuje się jakbym stała na krawędzi przepaści. Nieuniknione jest to, że do niej wpadnę. Jestem bliska załamania. Łzy mają tak wielką siłę, że od powstrzymywania ich moje ciało drży.
-Co ty do cholery wyprawiasz ?! Jesteś, aż tak słaba? Narobiłaś mi wstydu przed wszystkimi! Kurwa!
Odwróciłam się twarzą do Liama. Powoli zsuwałam się ze swojej krawędzi.
- Ja ci na robiłam wstydu ?! - krzyknęłam, przełykając rosnącą gule- Kto, komu Liam?- głos mi się złamał.- Ja nie jestem słaba, to twoje słowa są zbyt silne. Złamałeś mnie, nie pierwszy, ale już ostatni raz. Gratulacje.
- Tylko nie zaczynaj płakać, oszczędź mi swoich żalów.
- Nie będę płakać, nie przed tobą... obiecuję. Zbyt wiele wylałam ich potajemnie, by teraz zrobić to przed tobą. Ale mniej tą świadomość, jak bardzo mnie zniszczyłeś.- odwróciłam się, zaczynając odchodzić. Zaczynam spadać w dół przepaści.
- Zniszczyłeś ?!- zaśmiał się- A zdradzisz mi w jaki sposób ?
Zatrzymałam się stojąc tyłem. Milczałam chwilę, nie będąc wstanie nic powiedzieć. Przez chwilę czułam powracający ból, ból który czułam leżąc w szpitalu.
- Przez ciebie dwa razy mogłam stracić życie. Stracić, bo sama chciałam je sobie odebrać, ty mnie do tego doprowadziłeś.
Odeszłam w ciemną ulicę. Spadłam. Uderzyłam ciałem o czarną ziemię. Nie było już mojej krawędzi. Leżałam na dnie smolistej przepaści. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, ale on ich już nie widział. Byłam zbyt daleko....
Czarne chmury przysłoniły Londyn, mrożąc bardziej niż zwykle październikowe powietrze. Ona sama, topiąca się w morzu łez, szła do mieszkania osamotnionymi ulicami. Marzła, a w pobliżu nie było żadnej taksówki. On natomiast stał przed wielkim klubem w ciemności, znokautowany przez jej słowa. Ból silniejszy od wszystkich innych jakie czuł, przedzierał się przez jego serce, pozostawiając ślady. Myśli nie dawały mu spokoju. Sumienie zadawało mu ciosy, prosto w jego najsłabszy punkt. Ranił go fakt, że jest sprawcą tego wszystkiego. Ranił go fakt, że chcąc osiągnąć coś, stracił wszystko. Bolały go myśli, że przez niego ktoś chciał odebrać sobie życie. Bolały go myśli, że tym kimś była zupełnie bezbronna i niewinna dziewczyna. Stał tam świadomy tego, że historia dobiega końca....
Weszłam do mieszkania zmoczona łzami i delikatnym deszczem. Nim zdążyłam dojść do sypialni, usłyszałam jeden przeciągły huk. Burza w październiku? Są wyjątki, ja też jestem wyjątkiem. Cholernym wyjątkiem. Położyłam się na łóżko, odczuwając ból w każdej części mego ciała. Zamknęłam powieki, z pod których dalej sączyły się łzy. Jedną ręką wyciągnęłam z pod swego ciała kołdrę, przykrywając się nią. Nie martwił mnie fakt, że jestem mokra i będzie mi niewygodnie w sukience. Przerażał mnie fakt, że po raz kolejny mogę trafić do szpitala. Zaczęłam zasypiać, kołysana odgłosami deszczu. Zaczęłam zaznawać ulgi w zmęczeniu i bólu.
Kiedy ciało dziewczyny leżało w bezruchu na łóżku, pogrążone w niespokojnym, acz bardzo potrzebnym śnie, impreza dalej trwała. Wszyscy bawili się, jak wcześniej za wyjątkiem jego. Nie dawał po sobie tego poznać i tańczył namiętny taniec z Eleną. Jednak jego myśli były wokół innej kobiety. Wokół Jeymi. Jej przyjaciele martwili się o nią, ale widzieli, że jutro wszystko będzie dobrze. Nie znali oni całej prawdy. I kiedy wszyscy, łącznie z nieobecnym Liamem i Eleną trwali w rozmowie przy stoliku. Z ich przyjaciółką, z Jeymi zaczynało dziać się coś niedobrego.....
_____________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz