Mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka uważając, by się nie zgubić. Miejsce nie podobało mi się ani trochę. Bałam się stawiać kolejne kroki. Było jak w moim śnie, wszystko było prawie identyczne. Małe detale stanowiły tylko różnicę. Powietrze było zanieczyszczone i pachniało zwykłymi, tanimi sprayami. Wstrzymałam oddech, kiedy coś zatrzeszczało....
Swój wzrok przeniosłam pod stop, zauważając, że to tylko porzucona puszka po piwie.
To co działo się w moim środku było teraz nie do opisania. Widziałam już to, widziałam tą scenę w obrazach wyobraźni.
- Jesteśmy.
Payne uchylił drzwi przede mną, wpuszczając pierwszą.
- Jordan !!!
Za ściany wyłonił się mężczyzna koło 40. Sprawiał wrażenie niebezpiecznego.
- Och witaj Liam.
Mężczyźni przybili sobie piątki jak dobrzy znajomi, przenosząc wzrok na mnie.
- To jest Jeymi, moja dziewczyna.
- Ach.. miło cię poznać. To co jesteś gotowy ?
- Tak.
Przyglądałam mu się uważnie, ale nie mogłam go rozpoznać, nie wiedziałam kim jest, nigdy go nie widziałam. Luźne, znoszone spodnie opinały dość długie nogi, a jego trochę zbyt rozbudowane mięśnie idealnie dopasowywały się do czarnej koszulki. Nie można pominąć tatuaży, które pokrywały wszystkie odsłonięte miejsca, za wyjątkiem twarzy.
- Usiądźcie, a ja przygotuję wszystko.
Kiedy Jordan odszedł, zajęliśmy miejsce na czarnej, skórzanej sofie. Siedziałam dość nie pewnie, zajmując tylko jej skraj.
- Na co jesteś gotowy ?
- Na tatuaż skarbie.
Och. No jasne. Tego w moich snach nie było. Nie bardzo rozumiałam, jaką rolę mam tu odgrywać. Myślę, że Liam raczej nie potrzebuje kogoś kto będzie trzymał go za rękę albo doradcy jaki tatuaż ma wybrać. Ta decyzja musi być tylko jego, to on będzie nosił rysunek do końca życia.
- Może ty chcesz sobie jakiś zrobić ?
- Co ?!
Wyrwał mnie z zamyślenia i na pewno źle usłyszałam. Na pewno.
- Możemy zrobić dwa takie same.
A jednak...
- Żartujesz sobie prawda ?To b..boli.
- Wcale, będę przy tobie.
- To nie jest dobry pomysł.
Fatalny.
- Zrobilibyśmy go sobie o tutaj.
Swoim palcem wskazującym delikatnie postukał moją kość biodrową, uśmiechając się tak, że zabrakło mi tchu.
- Co by to miało być ?
Nie wierzę, że zaczyna podobać mi się ten pomysł.
- Małe serduszko z napisem "Forever" w środku.... Lub co innego... wybór należy do ciebie. To co aniołku?
- N..nie wiem.
- Daj się przekonać....
***Oczami Liama***
Widziałem wyraźne zawahanie w jej oczach i nie mogłem się napatrzeć, jak w zdenerwowaniu przygryza dolną wargę. Za każdym razem kiedy się uśmiecha, ja unoszę się nad ziemię i zastanawiam się, czemu ona mnie kocha ? Przecież ja jestem... uh prawda jest taka, że czasem po prostu nie chcemy dopuścić myśli, że ktoś może nas akceptować takich jakimi jesteśmy, może żywić do nas uczucie miłości. Perfekcja nie istnieje, ale ona właśnie taka jest... perfekcyjna.
- W porządku.
Ciągle mnie zaskakuje, robi to codziennie, dając poznać nowe oblicza i jest to tylko jedna z wielu rzeczy, które mnie w niej fascynują.
- Zrobię sobie w tym samym miejscu.
Zapewniłem ją, a ona pewnie pokiwała głową, chociaż oczy ukazywały jej potężny strach. Nauczyłem się z nich czytać, pozwoliła mi na to, otwierając się przede mną.
- Chodź Liam.
Jordan wrócił po mnie, ale nie zamierzałem zostawiać Jeymi, więc tak czy owak szła ze mną.
- Ona także zrobi sobie tatuaż.
Oznajmiłem przyjaźnie, ciągnąc ją za sobą. Jej mała i krucha dłoń, była stworzona dla mojej. Bóg idealnie zaplanował jej wymiary.
- Jasne, kto pierwszy ?
- Ja.
Wiedziałem, że dziewczyna, potrzebuje czasu na oswojenie się z podjętą decyzją. Do chuja wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to boli i nawet ja wiem, że moje kłamstwo jej nie przekonało, a mimo to jest na tyle odważna, by to zrobić.
Ściągnąłem swoją koszulkę, kładąc się na przygotowanym łóżku i pocieszająco uśmiechnąłem się do Newton (nazwisko Jeymi). Jej twarz przyjęła kompletne skupienie i byłem pewien, że żaden ruch tatuażysty jej nie umknął.
- Zaczynamy.
Igła z atramentem została przyłożona do mojego zdezynfekowanego miejsca, kując minimetr po minimetrze, a znany ból przypomniał o sobie.
***Oczami Jeymi***
Może rzeczywiście to nie boli ? Liam siedział na fotela jakby nic się nie działo, żadne jego cierpienie nie było dostrzegalne. Podziwiałam jego ciało, zachwycając się idealną budową, a wszystko to jest moje. Nie tylko opakowanie, dostałam także wnętrze, serce.
***
- Pójdę tylko po nową igłę, a ty się połóż.
Łobuzerski uśmiech zawitał na twarzy Payna, formując małe zmarszczki w kącikach oczu.
- No dajesz aniołku, wyskakuj z portek.
- C.co ?
Mam się rozbierać ? To nie jest konieczne prawda ? Nie ściągnę spodni przed obcym...
- Żartowałem.
Objął dłońmi moją twarz, składając słodki pocałunek na wargach.
- Połóż się i rozepnij spodnie, musisz odsłonić całe biodro.
Pokierował mną i byłam gotowa. Dasz radę Jeymi, dla Liama. Jego serduszko wygląda pięknie.
- To robimy.
Ukłucie z ukłuciem... i kurwa jak to boli. Zaciskałam powieki, czując, że zaczynają gromadzić się pod nimi łzy. Leżałam nie ruchomo, ale całe moje wnętrze krzyczało.
- Spokojnie aniołku.
Usłyszałam szept Liama, a kiedy otworzyłam oczy, siedział pochylony nade mną. Delikatnie, ale pewnie ściskał moją dłoń, skutecznie odwracając moje myśli.
***
Mam tatuaż !!! Mój pierwszy i na pewno ostatni. Ale szczęście, jakie w tej chwili mnie przepełnia jest niewyobrażalne. Trochę zmieniliśmy początkowy pomysł rysunku, ale jest idealny.
- Podoba ci się ?
- Tak.
Wydałam z siebie radosny pisk, mimo że próbowałam to ukryć. Jego rozgrzane usta przywarły do moich, tworząc całość. Chłodny, lekki wiatr owiewał nasze ciała, niosąc śmieci po ulicy. Ciepło rozsyłane po ciele, łagodziło strach, który zaczynał się rodzić. Musieliśmy wrócić do samochodu, tak samo jak tu przyszliśmy.
- Kocham cię Jeymi.
- Kocham cię Liam.
- Wracamy. Załatwiłem nam bilety na jutrzejszy lot do Londynu.
Pokiwałam wesoło głową, splatając nasze palce. Stare ulice, którymi musieliśmy iść, wydawały się nie mieć końca. Śmietniki były po przewracane i jestem pewna, że szczury mają tu idealne warunki.
- Ejej.. któż tu idzie?
Zacisnęłam dłoń Liam, kiedy obrzydliwie niski głos dotarł do uszu, a w naszym kierunku szła trójka napakowanych facetów, jeden z bejsbolem.
- Nie podnoś głowy, nie patrz na nich.
Liam wyszeptał to tak cicho, że ledwo zrozumiałam. Jego ciało bardzo się spięło, a wszystkie mięśnie stały się widoczne. Przyciągnął mnie bardzo blisko siebie, nie zmieniając tempa.....
_________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz