"Ziemia się kruszy"
Podziękowałam, od razu płacąc i zmuszając się do uśmiechu. Wypiłam wszystko jednym duszkiem, zwilżając suche gardło. Podniosłam się z krzesła, zasuwając je i robiąc nie chciany hałas. Nie chcę być zauważona. Nie teraz. Spojrzałam w ich kierunku, a on patrzył na mnie. Nie widziałam jego oczu, ale siedział spięty, wyprostowany jak struna. Wyszłam. Powoli opuściłam lokal... Ich obraz wrył się w moją pamięć, pozostając tam. Wieczyste wspomnienie wyniszczające mnie. Czemu kiedy wydaje mi się, że jest dobrze, on...., pojawiają się dni, które psują wszystko co zbudowaliśmy. Wiecznie od fundamentu zaczynać nie będziemy, bo przyjdzie czas, że nawet fundament skruszy się, będąc zbyt słabym. Czemu jesteś takim cholernym dupkiem Liam ?! Przeszłam na drugą stronę ulicy, zatapiając się w tłumie. Byłam nie widoczna między tłokiem śpieszących się ludzi. Niechcące popychanki łokciami, były na porządku dziennym i nikt nie fatygował się by powiedzieć małe "przepraszam". Ze wzrokiem w bitym w buty szłam przed siebie. Czas mijał tak bezlitośnie wolno. Chwila kiedy patrzył jej głęboko w oczy jest nie do wymazania. Każdy moment ich razem, odtwarzany jest na okrągło. Nie chcę myśleć co robią teraz, kiedy wiedzą, że już im nie przeszkodzę. Pieprzony Liam !!! Tłum zaczynał maleć, a co raz więcej świeżego tleny, było dostarczane do płuc. Łzy znowu gromadziły się w moich oczach. Nie łzy rozpaczy, ale złości. Zamazywały mi obraz, powodując, że potykałam się o własne nogi, ale nie spływały po mojej twarzy. Powinnam uciec.
- Jeymi zatrzymaj się.
Pociągnął mnie do siebie, powodując tym samym, że straciłam równowagę i wpadłam w jego ramiona. Czułam na plecach jego ciężkie bicie serca. Skąd wziął się tutaj Liam?
- Mogę ci to wytłumaczyć.
Nie ! Nie chcę ! Mam dość jego tłumaczeń! Robi to cały czas !
- Nie mam ochoty.
Wyrwałam się z jego objęcia, ruszają do przodu. Nie zrobiłam trzech kroków, kiedy znowu mnie zatrzymał, obracając do siebie.
- Nie zachowuj się jak dziecko !
Syczał tonem, tak bardzo przepełnionym złością. I znowu jest wściekły na mnie, ale przecież to on jest winny !
- Robisz nie potrzebne sceny !
Słucham ? Ja robię sceny ?
- Puść mnie, a sobie ich oszczędzisz !
Przybrałam ton o takiej samej barwie jak on.
- Nie.
- Puść mnie do cholery !
- Nie tym tonem Jeymi.
Och, a więc on może, a ja nie.
- Daj mi wyjaśnić, a wszystko będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze puki ona jest między nami.
- Elena to moja przyjaciółka.
- A ja to twoja dziewczyna.
- Nic nie rozumiesz.
- Rozumiem wszystko. Chcesz dalej z nią być to bądź, ale nie traktuj mnie jak swoją zabawkę. Sprawiasz, że czuję się jak nic nie warta dziwka.
- Przestań...
- Jesteś dla mnie miły i udajesz, że ci zależy, ale kiedy się zadowolisz pozostawiasz mnie, wracając do niej. I tak jest cały czas.
- Jeymi, nie traktuję cię tak. Nie miej takich myśli.
Jego głos się łamie, och....
- Nie muszę ich mieć. To jest rzeczywistość.
- Aniołku proszę cię, nie mów tak.
Stał się nagle taki spokojny. Zrobiło mi się go żal. Bezbronny i spokojny Liam. Zamknęłam oczy, widząc, że jeśli nie odejdę, rzucę mu się w ramiona. Biorąc głęboki oddech, obróciłam się na pięcie i odeszłam...
*
Dochodziłam już do końca Angel St. Tak blisko domu. Liam cały czas szedł za mną, kilka razy próbował coś mówić, ale ja wtedy zaczynałam śpiewać sama do siebie zagłuszając go. Dochodząc do lobby minęłam windy i ruszyłam schodami na swoje piętro. Był obok, jak mój cień. Przekręciłam klucze w drzwiach, otwierając je. Pęk metalu opadł na szafkę, a ja zdejmując buty od razu poszłam do łazienki, ignorując jego słowa.
*
Ciepły prysznic miał oczyścić moje myśli, ale zamiast tego jeszcze więcej obrazów Eleny zawładnęło moim myślami. To wszystko jest tak silne, zbyt silne. Ubrałam długie spodnie od jogi i białą koszulkę na szerokich ramiączkach, przykrywającą krwisty stanik. Włosy osuszyłam ręcznikiem, związując mokre fale w kucyk na czubku głowy. Umyłam zęby, nie śpiesząc się. Potrzebowałam czasu w samotności, a tu go miałam. Co on zrobił z moim życiem ? Trzasnęłam otwartymi dłońmi w umywalkę, wyładowując swoją złość. Spośród milionów mężczyzn świata, ja musiałam zakochać się w nim. Dwa głębokie oddechy i wyszłam z zaparowanego pomieszczenia, prosto do salonu. Liam siedział na kanapie, patrząc na mnie. Z nerwów przygryzłam dolną wargę, znajdując w sobie siłę.
- Powinieneś wrócić do swojego mieszkania.
- C.co ? Aniołku nie.
Wstał na równe nogi, a jego zagubione oczy zaciekle patrzyły w moje.
- Nie podchodź do mnie, nie chcę żebyś mnie dotykał.
Nie zniosłabym jego dłoni na swojej skórze, zbyt bardzo go kocham, zbyt duży wpływ na mnie ma jego dotyk......
____________________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz