"Zrobiłeś to..."
Nie wiem czy pożegnanie tego sporu jest możliwe, nie teraz kiedy oboje kipimy ze złości.
- Jeymi przestań być tak cholernie uparta.
- Przestanę, kiedy ty zrozumiesz co czuję.
Widziałam jak cały się spina. Jego postura stała się silniejsza i jakby wyższa. Z jego twarzy, trudno było coś wyczytać, ale mogłam stawiać na urażenie.... on nie ma pojęcia, jak to boli. Sypiał z Eleną, całował ją, mówił jej, że ją kocha, kochał ją, byli razem, a teraz się przyjaźnią ? Żadna miłość nie wygasa do końca. Nawet ich. On nawet nie powiedział, że mnie kocha. Gniew buzujący we mnie jest tak silny, że czuję go w kościach. Pięści mam zaciśnięte, a knykcie pobielałe. Stoję na polu bitwy. Moim przeciwnikiem nie jest Liam, a zazdrość, którą on świadomie we mnie wzbudza. A może nieświadomie ? Wyrzeźbione ciało chłopaka jest rozpraszające. Patrząc na jego napięte mięśnie, wszystko się we mnie pobudza. Tak bardzo chciałabym zażegnać tą sprzeczkę, jednak pójdę do nikąd, ulegając.
- Skąd masz tą bliznę ?
Moje oczy dostrzegają szramę pod jego prawą pachą. Cięgnie się swoją długością, jednak jest wąska. Blada i bolesna. Podchodzę bliżej, a chłopak się cofa. Każdy mój krok w przód to jego w tył.
- Liam ?
Zakłada rękę na rękę, chowając ranę, ale odsłaniając następną. Głębsza, bardzie różowa. Przypomina cięcie nożem i nie wygląda na starą. Trafia mnie to, jak musiał cierpieć. Mam ochotę ucałować ją, ją i poprzednią.
- Liam skąd je masz ?
- Nie twój kurwa interes.
Wysyczał przez zęby z wściekłością.
Auć.
- W porządku nie chcesz nie mów.
Również syknęłam.
Trzasnęłam drzwiami balkonowymi, zamykając je. Z grzejnika ściągnęłam wyprane i ciepłe leginsy, nasuwając biały materiał na nogi. Krew we mnie wrzała, jednak zachowałam spokój. Podeszłam do drzwi, naciągając na bose stopy kozaki.
- Co robisz ?
Milczałam, owijając szalik wokół szyi. Zabrałam klucze i telefon chowając to do tylnej kieszeni. Przekręciłam zamek, szarpiąc klamkę.
- Będziesz teraz obrażona na cały świat ?
- Tylko na ciebie. Miłego pieprzenia Eleny na imprezie.
Trzasnęłam za sobą drzwiami, od razu zaczynając żałować słów. Co jeśli naprawdę tak zrobi ? Szłam do windy, próbując wywalić z głowy Liama. Ogarnij się ! Drzwi się rozsunęły, a zaraz potem zasunęły. Podróż do holu trwała kilka sekund, a zimne barwy od razu uderzyły w oczy. Wyszłam na świeże, londyńskie powietrze, tak bardzo pachnące deszczem. Wszystko pachniało deszczem. Gdzie teraz ? Rozejrzałam się po znakach, chociaż dokładnie widziałam dokąd prowadzą ulice. Wydałam z siebie mruknięcie, ruszając Angel Street. Zagłębiałam się w mieście, brnąc do głównej ulicy, gdzie roi się od sklepów i wielkich bilbordów.
Czerwone autobusy, jeden za drugim przejeżdżały obok mnie, a w pogoni za nimi czarne taksówki. Mało samochodów, ale tłumy przepychających się ludzi. Jeden za drugim, gęsiego do celu. Niebo osłonione ciemnymi chmurami i chłodne powietrze. Tak wiele głosów przeplatało się w powietrzu. Każdy z kimś rozmawiał. Biznesmeni przez słuchawki z klientami. Przyjaciele przez telefony. Dzieci z rodzicami obok. Każdy z kimś. Chcę wrócić do Liama. Doszłam już do Arthur St. nie wiem gdzie mogłabym teraz pójść. Odblokowałam telefon, ale nic tam na mnie nie czekało, zero smsów, zero nieodebranych połączeń. Usiadłam w małej, ale znanej kawiarni, nic nie zamawiając. Chciałam się po prostu ogrzać. Skuliłam się na krześle na końcu sali. Kominek nie daleko dawał ogromne ciepło i przytulność pomieszczeniu. Nerwy już opadły, pozostał tylko smutek. Z nudów patrzyłam na każdy stolik po kolei, przyglądając się dyskretnie ludziom. Do lokalu weszła nowa para, ale nie zwróciłam na nią uwagi, skupiając się na swoim zajęciu. Wzrokiem powędrowałam na przeciwległy koniec, dostrzegając Liama. Przełknęłam ślinę patrząc na Elene, której dłoń ujmował. Oboje uśmiechnięci. Nie bardzo przejął się tym, co stało się w mieszkaniu. Na jego twarzy nie było, ani jednego zmartwienia. Obraz palił mnie w oczy, palił tak bardzo, że łzy zaczęły je wypełniać. Liam.... Ona taka piękna, siedział na krześle przed nim. Chociaż szczerze jej nienawidziłam, była tak piękna. Odwróciłam głowę, a raczej ją spuściłam.
- Chciałaby pani coś zamówić ?
- Wodę.
- Zaraz przyniosę.
Nie popatrzyłam na kelnerkę, chociaż jej głos był tak przyjazny. Do uszu docierały ich śmiechy. Ciekawe, że nadal mnie nie zauważył. Aż tak bardzo oczarowany jest Eleną ?
- Proszę bardzo.
Podziękowałam, od razu płacąc i zmuszając się do uśmiechu. Wypiłam wszystko jednym duszkiem, zwilżając suche i piekące gardło. Podniosłam się z krzesła, zasuwając je i robiąc nie chciany hałas. Nie chcę być zauważona. Nie teraz. Spojrzałam w ich kierunku, a on patrzył na mnie. Nie widziałam jego oczu, ale siedział spięty, wyprostowany jak struna. Wyszłam. Powoli opuściłam lokal......
________________________________________________________
/Natalia
1 komentarz:
Rozdział świetny ! czekam na nastepny! Pozrrawiam :*
Prześlij komentarz