Tekst siwym kolorem to przypomnienie poprzedniej części...
Co jeśli ludzie nie są tymi za kich ich uważamy ? Jeśli nie są na tyle osiągalni byśmy mogli podołać wyzwaniu ? Jeśli przypisana jest nam klęska i sami się na nią skazujemy ? Co jeśli wszyscy dookoła stają się zimni, a ty tracisz powody ? Tylko jedna rzecz jest wstanie nas uratować....
Wpisałam znany na pamięć kod windy, po czym ta sunęła w górę. Dojechałam do 36 piętra, kiedy drzwi się rozsunęły, a do środka weszło dwóch przystojnych mężczyzny, odzianych w najdroższe garnitury. Zajęło mi chwilę, nim dotarło do mnie kim jest jeden z nich....
Ostrożnie skanowałam jego sylwetkę, musiałam mieć pewność. Idealnie skrojony, czarny, dwu częściowy garnitur opinała jego umięśnione ciało. Wiem, że umięśnione, zawsze był jednym z tych co dbali o dobrą formę. Oczywiście nie był jakimś strongmanem, ale mogłaś mieć pewność, że jeżeli zdarzy się potrzeba on będzie wstanie cię obronić. Czarne jak smoła włosy, poczochrane były na wszystkie strony i miło było patrzeć, jak po raz kolejny je przeczesuje. Ciekawe czy nadal są takie miękkie ? Wachlarz krótkich rzęs otaczał jego oczy w kolorze... nie mogłam dostrzec ich koloru. Lekki zarost pokrywał jego policzki i szczękę, zdobiąc pełne, malinowe usta. To na pewno on... nie wiele zmieniony przez naturę. Chciałam zagadać, ale ostatecznie nie byłam wstanie się odezwać, onieśmielana drugim, nieznanym mi facetem. Winda zatrzymała się piętro przed moim celem, a ja zostałam sama wśród czterech ścian urządzenia. Wyobrażacie sobie jak idę 63 piętra po schodach... ocho już poszłam. Jestem wdzięczna tym co wynaleźli ten szybki środek teleportacji z dołu do góry i na odwrót. Wychodząc z windy, ruszyłam w kierunku dwu skrzydłowych drzwi, pukając w gładkie drewno. Czekałam kilka chwil, po czym słyszałam zgrzyty zamka i drzwi się otworzyły. W jednej chwili opuściłam swoje bagaże, stojąc jak słup soli. Wpatrywałam się w brązowe tęczówki, bijące ciepłem i miłością. Widziałam w nich łzy. W jednej chwili wszystkie moje blokady puściły, a ja żelaznym uściskiem oplotłam kobietę. Byłam teraz małą dziewczynką, uciekającą w ramiona matki od świata i krzywdy.
- Mamo...
Odpowiedzią był jeszcze silniejszy uścisk w moim kierunku.
- Tęskniliśmy za tobą...
Schowałam twarz w zagłębieniu jej szyi, chowając ściekającą łzę. Nie wiem ile tak trwaliśmy, ale nie ruszałam się, a czas przepływał obok nas, jak spokojne strumienie wody.
- Co ty tu tak... Jeymi...
Spojrzałam na ojca wyciągając rękę i dając znać, że może dołączyć do wielkiego uścisku. Obrazek jak z bajki, idealna rodzina... O tym wam mówiłam... tutaj znałam tylko taką miłość, rodzinną, perfekcyjną. Minęły sekundy, kiedy nie dałam rady, a więcej łez ściekło w dół pozostawiając ślady na policzkach i bluzce.
- Wszystko w porządku księżniczko ?
Nie. Straciłam chłopaka, cały swój świat.
-Tak.
Oderwałam się od nich, biorąc swoje torby i czekając, aż pozwolą mi wejść. W salonie siedział Taylor, spodziewałam się tam jego.
- Mała ?
Podszedł ściskając... nie co ja mówię, zgniatając mnie.
- Czy to znaczy, że ty i...
- Nie teraz.
- Trafiłaś na późny obiad, właśnie mieliśmy siadać do stołu.
Poszłam za nimi, wdychając charakterystyczny zapach wanilii, tak właśnie zapamiętałam to miejsce. Usiadłam na jednym z krzeseł, mając widok na panoramę miasta, przez jedną ze szklanych ścian budynku. Wszystkie te wieżowce przypominały małe miniaturki z monopoly,nie mogąc równać się z naszym. Przyjemnie mieszkać tu, widząc, że górujesz nad całym miastem. Poczucie kontroli jest uspakajające. Moja rodzicielka przyniosła dla mnie talerz i sztućce, po czym moim oczom ukazała się pieczona kura nabita na butelkę piwa. Może i mogę powiedzieć, że mieszkam w luksusach i pieniędzy moim rodzicom nie brakuje, ale żyją jak normalni ludzie. Nigdy nie było tu czegoś takiego, że ubieraliśmy się w najdrożych sklepach, a na każde danie musiała być potrawka królewska, przyrządzona przez najlepszą gosposie. Rozumiecie o czym mówię ?
- Dla ciebie..
Spojrzałam dziwnym wzrokiem na Taylora, który w moim kierunku wyciągał dłoń z nóżką kurczaka. Podniosłam jedną brew, patrząc na niego jak na wariata. O co mu chodzi ?
- No nie patrz tak, tylko weź. Specjalnie dla ciebie ją urwałem.
Eee... on nigdy nie był normalny wiecie o tym prawda ? Wzięłam z jego rąk mięso, zatapiając w nim zęby. Mhmmm... delicje.
- Poznałaś jakiegoś chłopaka w Londynie ?
Spojrzałam na tatę, czując jak moje serce zaczyna walić. Udało mi się zapomnieć na chwilę, a teraz wszystko znowu wraca.
- Tak.
- I jak jest między wami ? Jesteście razem ? Układa wam się ?
Nie układa, nic się nie układa. On wciąż kocha Elene, a ja nie mogę wymazać go z serca.
- Nie jesteśmy razem. Możemy wrócić do tego później ?
Z całych sił walczyłam z narastającymi emocjami i zachowywałam z zewnątrz radość...
*** Oczami Liama ***
Telefon urządzenie do komunikacji między dowolnymi osobami, był ciągle w użyciu. Próbowałem się do niej dodzwonić za wszelką cenę. Jeymi.
- Daj sobie spokój...
- Zamknij się Elena, muszę ją znaleźć !
Krzyknąłem chodź tego nie chciałem. Wszystko co we mnie siedziało teraz wychodziło. Zawiniłem sam sobie. Sam siebie pozbawiłem szczęścia o imieniu Jeymi. Zaciskając powieki, przywaliłem dłonią w ścianę, chcąc wyładować emocje, regipsy okazały się wytrzymałe.
- To jak się zachowujesz jest nie poważne, Liam to tylko dziewczyna, taka sama jak milion innych...
Moja złość jeszcze bardziej narosła. To nie jest jakaś dziewczyna. To mój aniołek. Upadłem z sił na kanapę, chowając twarz w dłoniach. Przed oczami cały czas mam jej niebiesko-szare oczy i słyszę jej słodki śmiech. Najpiękniejszy dźwięk na ziemi. Jest idealna, a ja na nią nie zasługuję.
- Kocham ją.
Kocham. Kocham bardziej niż cokolwiek innego na świecie.
- To za wcześnie byś ją kochał, jesteś nią zauroczony, to oczywiste. Poczekaj, a zobaczysz, że z czasem ci przejdzie.
Może ma rację. Podniosłem głowę, odkładając telefon, nim zacznę znowu wykręcać jej numer.
- Daj sobie odpocząć, zobaczysz, że wszystko wróci do normy.
Zabujałem się, opadając na oparcie. Jak ma wrócić to do normy ?
- Co ty robisz ?!
- Pomagam ci !
Wyrwałem z jej dłoni swój telefon, zerkając na ekran.
- Usunęłam jej numer.
- Co zrobiłaś ?!
Widziałem, jak kuli się pod moim tonem, co zmusiło mnie do uspokojenia się.
- Ona wymazała ciebie ze swojego życia, teraz twoja kolej.
Jak mam wymazać coś, co jest najlepszym co mnie spotkało ? Przeczesałem swoje włosy kilka razy, nie mając siły na nic.
- Spróbujesz ?
- Co mam próbować ?
- Spróbujesz o niej zapomnieć? Prosiła cię o to.
- Tak...
Zacisnąłem dłonie w pięści, czując jak poranione knykcie lekko popękały. Mój oddech zdecydowanie nie był spokojny, tak jak serce. Patrzyłem, jak Elena znika w kuchni i cieszyłem się, mając chwilę do samotności.
- Masz, napij się.
- Co to ?
Odebrałem od niej szklankę, wypełnioną bursztynową cieczą.
- Whisky. Odprężysz się.
Jednym łyczkiem opróżniłem zawartość, prosząc o więcej.
Po 10 minutach opróżniłem połowę butelki, a żołądek wypełniał palący ogień. Gardło piekło, ale kolejne ilości alkoholu przelewały się przez przełyk. Obraz był zamazany, a świat wirował, po czym wrócił do normalności. Przestałem kontaktować.
- Lepiej się czujesz ? Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić ?
Popatrzyłem w jej blado-zielone oczy, czując żar. Skupiłem się na jej ustach, kiedy tak uparcie przygryzała wargę, strasznie to podnieca.
- Możesz. Tylko jedno.
Historia bez końca, a może mając już zakończenie ?... Jedna jedyna...
_____________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz