Song
(zaczyna się troszkę długo, ale daje klimat)
- Puść mnie.
- Nigdy.
- Liam puść.
- Szczęścia nie wypuszcza się z rąk.
Był tak blisko. Czułam i słyszałam jego szybkie bicie serca. Zgrywało się z moim. Chciałabym go zatrzymać. Chciałabym, ale nie mogę....
- Jak mnie znalazłeś ?
Milczał długo, aż westchnął i wygrzebał pogięty papier z kieszeni.
- Dzięki temu. Jak mogłaś to ukrywać ? Jestem wkurwiony na ciebie i naprawdę powstrzymuję się, bo nie chcę cię wystraszyć. A do tego ten skurwiel ! Co on z tobą robił ?
W gardle kompletnie mi zaschło, a dłonie ściskały cały czas zdjęcie z mojej ramki. Żałuję, że je zostawiłam.
- Jak się przyjaźniliśmy mieszkałam w Escali w Seattle. Teraz mieszkam prawie godzinę drogi stamtąd. Jak mnie znalazłeś ?
- Czy to ważne ?
- Bardzo.
- Ubłagałem Taylora, miał dość mojego nachodzenia ostatnim tygodniem.
Zabiję go !!!! Obiecuję, że go zabiję !!!
- Nie możesz tu być, lepiej wracaj do Londynu.
- Nie bez ciebie.
Wydostałam się całkowicie z jego objęć, cofając na zapas kilka kroków w tył.
- Liam...
- Jeymi kocham cię...
- Przestań ! Ty...
Przerwałam, kiedy drzwi windy zaczęły się rozsuwać, a z nich wyszedł mój tata. Och Boże... naprawdę ?
- Dzień dobry.
Podał rękę Liamowi, na co on natychmiast odpowiedział.
- Co cię sprowadza ?
- Przyjechałem odwiedzić Jeymi, przyjaźniliśmy się w Londynie.
Doprawdy ?
- Musisz być Liam ?
- Tak.
Modliłam się, by nie wspominał nic o zdjęciu, nie skończy się to dobrze dla mnie.
- W takim razie zapraszam, chętnie cię poznam, skoro zyskałeś zaufanie Jeymi.
Raczej stracił.
- Chętnie.
Ojciec minął mnie otwierając drzwi i czekał, aż któreś z nas wejdzie. A może się rozmyśli ?
- Kobiety przodem.
Co za kultura Payne.
Minęłam ich wszystkich, jak z pioruna wchodząc do środka. Byłam zła sama na siebie. Zła, bo pragnę by nie opuszczał mnie ani na krok. Wszystko we mnie jest sprzeczne.
- Kochanie poznałaś już Liama ? Potrzebne dodatkowe nakrycie do obiadu.
Spojrzałam na stół, który był już gotowy, nakryty dla pięciu osób.
- Wskakuj maleńka.
Max odsunął krzesło obok siebie, a ja jak najszybciej je zajęłam.
- Zapraszamy.
Mój tata nakierował Liama, który usiadł na przeciw mnie, bacznie obserwując. Widziałam w jego oczach gniew, tak silny, że kiedy zaczęliśmy jeść, bałam się przełknąć rozdziabanego ziemniaka.
- Przebyłeś spory kawał drogi tylko po to by spotkać się z naszą córką ?
Zagadnęła mama.
- Tak bardzo mi zależało. Jest niesamowitą dziewczyną.
Jego wzrok wypalał już we mnie dziurę.
- I piękną.
Dodał Max, bez skrępowania ściskając moją dłoń, która płasko leżała na stole. Jeśli chcesz, żyć to lepiej przestań.
- Zatrzymałeś się gdzieś ?
- W hotelu na przeciwko, na razie zostawiłem tam swoje bagaże, później się zamelduję.
- Och nie ma potrzeby. Dwa tygodnie temu gościliśmy Taylora, ciebie też możemy, wyglądasz na uczciwego, w dodatku kogoś mi przypominasz.
Nie proszę!
- Liam nie może zostać, jeszcze dziś wylatuje z powrotem.
Zaprotestowałam hardo, trzaskając lekko w stół. To zabrnęło już za daleko.
- Nie prawda, nie wykupiłem lotu.
Dłużej nie dam rady udawać spokojnej i wesołej. Nie dam.
- Więc zostajesz u nas.
Mama klasnęła wesoło w dłonie, ukazując cały jej entuzjazm. Od niej nauczyłam się gościnności, zawsze z otwartymi rękoma przyjmuje ludzi. Aż sama się dziwie, że może tak ufać. Co jeśli Liam okaże się złodziejem ? "Nie okaże, przecież go znasz, ba kochasz" Siedź cicho ! Patrzyłam po twarzach rodziców, byli tacy spokojni i uśmiechnięci. Podwinięte rękawy białej koszuli i poluzowany krawat mojego ojca oznaczał, że czuję się swobodnie, co był aż nierealne. Czemu do cholery ? On się tak nie zachowuje. To jest jakiś sen, zaraz się obudzę.
- Maleńka będę się zbierał, przejdziesz się ze mną ? Sama.
Zaakcentował ostatnie słowo, spoglądając na Payna. Kiwnęłam głową zabierając nasze talerzy, po czym opuściliśmy wieżowiec.
***
Szliśmy wolno, aż dotarliśmy pod jego dom. Mieszkał z bratem i trzeba przyznać, że mieli klasę, klasę i kasę. Dom był ładny, idealnie przystrzyżony trawnik, nie wielka ilość roślin i duży parking na samochody. Aż trudno uwierzyć, że Max imprezowicz, dzieli życie bez sporów z bratem biznesmenem. Wpatrywałam się tak dobre kilka minut, aż obrócił mnie i wpił się w moje usta. A...
- Dziękuję za dzisiaj.
Pomachał i odszedł. Co się przed chwilą stało ? Dochodząc do siebie, obróciłam się przemierzając zmieszana kilka kroków, aż napotkałam Liama. Co do cholery zrobiłam, że ten dzień mnie nienawidzi ?
- Pocałował cię.
Minęłam go bez słowa idąc przed siebie.
- Nawet go nie odepchnęłaś !
Szarpnął mnie za nadgarstek, obracając siłą do siebie.
- Dlaczego ?
- Ty możesz całować się z Eleną...
- Jeymi !
- Co ? Wiesz już co czułam. Boli prawda ?
Wyrwałam się, ale znowu mnie złapał.
- Możemy normalnie porozmawiać ?
- Przez cały czas to robimy, a teraz mnie zostaw.
Puścił mnie, więc udałam się w drogę powrotną. Cały czas widziałam jego cień przed sobą. Szedł za mną krok w krok, aż po wejście do wieżowca. Tam zniknął. W zamian pojawiła się pustka, wypełniająca mnie co raz bardziej. Jakby odchodząc zabrał już wszystko, wziął resztki mojego serca i poszedł. A co jeśli, rzeczywiście dał sobie spokój ? Złość. Tęsknota. Ból. Nienawiść. Gniew. Rozczarowanie. Strach. Miłość. W tym wszystkim tylko miłość i tęsknota są pozytywne, reszta co do niego czuję to nic dobrego, a jednak pragnę go. Winda zatrzymała się na samej górze, wypuszczając mnie. Wkradłam się do mieszkania, ale moja obecność została zauważona.
- Nie mijałaś po drodze Liama ?
- Nie.
- Przenocujemy go u ciebie w pokoju, na pewno chcesz spędzić z nim czas.
Nie ! "Jeśli zaprzeczysz czeka cię wywiad" Ugh... nie mam siły.
- Skąd u ciebie ta zmiana ? Przecież ty zawsze byłeś uprzedzony do nowych osób.
- Widzę iskierki w twoich oczach, kiedy ten chłopak jest w pobliżu. Nawet Taylor nie ma takiego wpływu, chociaż znacie się prawie od zawsze.
Ojciec podszedł mocno mnie przytulając. Moje oczy mnie zdradzają ?
- Jestem szczęśliwy widząc, że ty jesteś. Moja mała córeczka.
Okręcił się ze mną tak samo, jak robił to kiedy miałam kilka latek. Zawsze tak robił, w przypływie radości. Byłam i jestem jego księżniczką, zawsze tak mnie traktował. Ha. Pamiętam nasze tańce kiedy to ledwo łapałam, która to prawa, a lewa. Brał mnie wtedy na ręce, zakładając sobie moją małą dłoń na kark i tańczył ze mną po całym salonie, chociaż nie dotykałam stopami ziemi. Nie mogę nic na to poradzić, że uśmiechnęłam się, wtulając jeszcze bardziej w jego śnieżno-białą koszulę.
- Coś cię gryzie Jeymi... o co chodzi ?
Spuściłam wzrok, po czym zaczerpując kilka oddechów, uniosłam głowę. Nie mogę zepsuć jego radości. Nie mogę.
- O nic tatku. Po prostu.... po prostu mam gorszy dzień.
- Da się zauważyć.
- Yghm...
Nasze spojrzenia powędrowały na Payna stojącego w progu, ze szczerym uśmiechem. Ciężko oderwać od niego wzrok, kiedy jest tak perfekcyjnie piękny. Powinni za to karać. Mój humor znowu się pogorszył, ale nie pokazywałam tego. Sama siebie przestałam rozumieć.
- Pokaż mu pokój i jeżeli chcecie przyjdźcie. Znajdziemy coś ciekawego do roboty.
Głos mojego tatuś był tak ciepły, że zaczęłam się rozpadać od wewnątrz. Okłamuję go. Bez słowa otworzyłam drzwi pokoju, zostawiając otwarte, a sama zagłębiając się w nim. Przysiadłam na skraju łóżka, słysząc cichy trzask. Zbierałam w sobie siły, aż byłam gotowa coś powiedzieć. Byłam, ale nie mogłam. Zamknęłam lekko rozwarte usta, kiedy on odbierał telefon. Cisza jaka panowała mogłaby być nie zręczna, ale było odwrotnie. Zaczęłam się uspokajać i mój gniew stopniowo opadał.
- Elena nie będziemy teraz rozmawiać.
A nie, myliłam się. Słysząc jej imię jestem jak... nie ma porównania do tego. Właśnie dlatego z nim zerwałam. Ona jest wszędzie. Nie będziemy razem. Nie potrafię, bo wiem, że ona zawsze będzie gdzieś czyhała, gotowa do ataku. Liam zawsze będzie poświęcony w połowie jej, a ja chcę go całego. Patrząc na nią, słysząc jej imię widzę tylko ich bliskość, widzę jak sprawia mu przyjemność. Stop. Stop. Jeymi nie płacz. Wdrapałam się na łóżko, chowając nie dostrzeżone łzy w poduszce. Widzicie jak to na mnie działa. Nie potrafię z tym żyć. Z nią. Z Liamem.... Próbowaliście kiedyś iść pod wiatr odrzutowca ? Odrzuca cię w jednej chwili łamiąc kości..... tu jest tak samo.....
____________________________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz