Zachłanny pocałunek, oszołomił mnie i kiedy się oderwał, nie byłam wstanie złożyć prostego zdania.
- Nie odpuszczę ciebie tym razem mała, wiesz, że jestem zakochany.
Szepnął po czym zniknął za zasuwającym się metalem....
- Nie odpuszczę ciebie tym razem mała, wiesz, że jestem zakochany.
Szepnął po czym zniknął za zasuwającym się metalem....
Z ciężkim oddechem weszłam do mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz. W głowie huczało, jakby ciśnienie, które przed chwilą skoczyło w górę, próbował teraz rozwalić mi czaszkę, szukając ujścia. Przysiadłam w salonie na jednym z białych, skórzanych wypoczynków, wplatając dłonie we włosy. Ta pustka, ona znowu wróciła. Tak bardzo bolesna. Zabarwiona dodatkowo rozczarowaniem i złością. Czułam jak alkohol płynie mi w żyłach, rozrzedzając krew, a jednocześnie rozpalając ogień pod skórą. Oczy przyzwyczajone do kompletnego mroku, dostrzegały prawie każdy element w pomieszczeniu, ale wzrok skupiał się na telefonie stacjonarnym. Chciałabym usłyszeć jego głos. Jeden wyraz, jedno mruknięcie, byle było prawdziwe, a nie szumem, wytworem wyobraźni. "Jeymi jesteś pijana !!!" Zachichotałam do siebie pod nosem, lubię ten głos w mojej głowie, jest ze mną zawsze słuszny, no prawie zawsze. Poczłapałam miękkim krokiem do sypialni, obalając się obok Taylora. Wyrwałam mu z pod głowy poduszkę, na co wymamrotał coś niezrozumiałego... "Ten to dopiero jest zalany". Uśmiechnęłam się do siebie, wtulając twarz w chłodny materiał. Zgasiłam lampkę nocną, skopując z siebie kołdrę, którą chłopak mnie obrzucił, chyba bym się usmażyła pod nią i byłby niezły omlet. Później już tylko sekundy trwało moje odpłynięcie....
Następnego ranka, można by rzec, że dwójka obudziła się w innym świecie. Długo dochodzili do tego czy nie mają halucynacji. Zasnąć latem, a obudzić się zimą. Zadziwiająca jest pogoda w samym Portland. Wystarczyło kilka godzin, by śnieg zasypał miasto. Zamieniając krainę słońca, w miasto zimy. Ich jęki bólu i nie zadowolenia przedzierały się przez siebie, budząc uśmiech, malujący twarze...
Następnego ranka, można by rzec, że dwójka obudziła się w innym świecie. Długo dochodzili do tego czy nie mają halucynacji. Zasnąć latem, a obudzić się zimą. Zadziwiająca jest pogoda w samym Portland. Wystarczyło kilka godzin, by śnieg zasypał miasto. Zamieniając krainę słońca, w miasto zimy. Ich jęki bólu i nie zadowolenia przedzierały się przez siebie, budząc uśmiech, malujący twarze...
*** 3 tygodnie później ***
Gdyby jednym słowem dało się scalić szkody, zamazać krzywdy. Jednym gestem zmienić wszystko.... świat byłby za prosty, a ludzie za bardzo szczęśliwi.
*Oczami Liama*
Płyta lotniska, zbliżała się co raz bardziej, aż samolot wylądował. Zima ta sama co wszędzie, jedynie uczucie obcości silniejsze. Zrobiłem jak sobie obiecałem. Zostawiłem stare życia, wraz z minięciem starego roku. Pozbierałem się, sprzedając mieszkanie Jeymi jak prosiła. Z pewnością stwierdzam, że nowi właściciele czują się tam dobrze. Zabrałem swój bagaż, szczelniej owijając szalik i chowając twarz. Złapałem pierwszą taksówkę, jaka stała na postoju, jadąc do domu....
* Oczami Jeymi *
Kolejny raz ocierałam policzki z łez, wywołanych śmiechem. Mięśnie od napięcia bolały nie przyjemnie, ale nic nie mogło powstrzymać tego co się działo. Złapałam się za brzuch, zaciskając powieki i łapiąc oddech.
- Już starczy.
Odetchnęłam głośno spoglądając na Maxa.
- Wiesz, że to jest prawda.
Kiwnęłam, zaczynając znowu chichotać.
- Szkoda, że nie ma tu Taylora, on by na pewno wiedział co powiedzieć.
Wydęłam wargi, opleciona ramionami chłopaka. Przyciągnęłam do siebie poduszkę, układając się na niej zmęczona, chociaż było wczesna poranna pora. Trzymana cały czas w uścisku usnęłam....
* Oczami Liama* (wieczór)
Stając niepewnie przed drzwiami, wziąłem głęboki oddech. Wpatrywałem się w dwu skrzydłowy prostokąt, nie czując ani grama odwagi. Twoja szansa stary. Zapukałem, od razu chowając dłonie do kieszeni. Na siłę uspakajałem swój oddech.
- Tak ?
W drzwiach ustała ładna kobieta w średnim wieku. Przełknąłem ślinę, a prąd, który mnie przeszył, zmienił mnie w pewnego siebie.
- Mieszka tutaj Jeymi ?
- Tak, ale...
- Jestem jej przyjacielem z Londynu. Liam.
- Wejdź.
Przekroczyłem próg mieszkania, zagłębiając się w nim, aż po sam salon...
*Oczami Jeymi *
Max nie odpuszczał mnie dzisiaj na krok i chociaż było to męczące, musiałam to znosić. Z pewnością gdybym zgodziła się wyjść na imprezę, uniknęłabym tego.
- Madame.
Obróciłam się, widząc jak szybko zbliża swoje usta do moich.
- Nie. Ubierz koszulkę, mama mnie woła.
- Przecież widziała mnie takiego.
Machnął otwierając drzwi mojego pokoju. Przewracając oczami, minęłam próg salonu stając jak wryta. Nie mrugałam, nie oddychałam, przysięgam, że umarłam na chwilę. Czułam jego świdrujące brązowe oczy na sobie. Serce skurczyło się, przypominając jak bardzo kocha tego mężczyznę. Pewnym siebie krokiem, zmierzał w moim kierunku, a ja z trudem przełykałam ślinę. Nie byłam pewna czy to nie jest moja wyobraźnia.
- Możemy porozmawiać ?
Jego szorstki głos przestraszył mnie i jestem pewna, że dostrzegł to w moich oczach. Pokiwałam głową, nie wykonując żadnych więcej ruchów.
- Na zewnątrz.
Widziałam jak posyła uśmiech mojej mamie, po czym zabójczym spojrzeniem obdarza Maxa i wychodzi. Chwilę stoję w murowana, po czym ruszam w jego ślad. Spuszczam wzrok, kiedy drzwi za mną się zamykają. Cały czas czuję, jak to wszystko wraca, rozpychając moje serce.
- Pieprzyłaś się z nim ?
Ciśnie we mnie taką wrogością, że automatycznie się cofam, ale mnie łapie, ściskając mocno mój nadgarstek.
- Pieprzyłaś ?
- Liam boli.
Zaczynam łkać, kiedy robi to jeszcze mocniej.
- Odpowiedz mi ?
- Nie. Puść mnie.
Puszcza mój nadgarstek,
ale w zamian obejmuje tak ciasno, że tracę świadomość. Jego zapach uderza w moje nozdrza i sama nie wiem jak udaje mi się nie płakać. Kocham go.
- Czemu tutaj jesteś ?
- Bo nie mogę bez ciebie żyć Aniołku.
Jego słowa tak bardzo bolą.
- Uciekłaś ode mnie, prosząc bym pozwolił ci być szczęśliwą...
- Więc czemu teraz wszystko psujesz ?
- Bo nie możesz być szczęśliwa beze mnie.
Czemu ona musi mieć rację ?
- Ja jestem twoim szczęściem Jeymi, wiem o tym.
- To nic nie zmienia.
- Zmienia wszystko, ty wiesz o tym najlepiej.
- Puść mnie.
- Nigdy.
- Liam puść.
- Szczęścia nie wypuszcza się z rąk.
Był tak blisko. Czułam i słyszałam jego szybkie bicie serca. Zgrywało się z moim. Chciałabym go zatrzymać. Chciałabym, ale nie mogę....
___________________________________________________
Czemu ona musi mieć rację ?
- Ja jestem twoim szczęściem Jeymi, wiem o tym.
- To nic nie zmienia.
- Zmienia wszystko, ty wiesz o tym najlepiej.
- Puść mnie.
- Nigdy.
- Liam puść.
- Szczęścia nie wypuszcza się z rąk.
Był tak blisko. Czułam i słyszałam jego szybkie bicie serca. Zgrywało się z moim. Chciałabym go zatrzymać. Chciałabym, ale nie mogę....
___________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz