środa, 26 lutego 2014

Liam cz.38 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"



(1) Tumblr




Głos ojca wprawił moje serce w szybki ruch. Nie bałam się tego, że wejdzie, ponieważ drzwi były zamknięte, albo tego, że będzie podejrzliwy. Bałam się konfrontacji z Maxem. Nie wiedziałam czy jest wściekł.... na pewno jest. Bałam się, że on i Liam wdadzą się w bójkę i tylko jeden wyjdzie bez szwanku. A co jeśli to mi przywali ? A jak spróbuje zniszczyć to, co przed chwilą z chłopakiem zbudowaliśmy ?
- Jeymi ?!
Przełknęłam ślinę, zaczynając ubierać bieliznę i byle jaką piżamę. Podałam Liamowi bokserki i spodnie dresowe, po czym zgarnęłam nasze wcześniejsze stroje, chowając je do szafy.
- Jeymi połóż się i udawaj, że śpisz, ja się nimi zajmę.
Ta opcja była dobra, ale... nie.
- Pozabijacie się.
- Obiecuję nie wyjść z tego pokoju, będziesz wszystko słyszała.
Położyłam się jak chciał, ale nie zamknęłam oczu, tylko wlepiałam wzrok w drzwi.
- Jeymi...
- Nie...
- Ugh... w porządku, ale nie wstawaj.
Hm... pasuje to do wcześniejszej wymówki o złym samopoczuciu. Otworzył drzwi, a do pokoju dostały się dwa cienie.
- Jeymi próbuje zasnąć, źle się czuje.
Kocham go.
- Och... potrzebujesz czegoś kochanie ?
Tata stał już przy mnie, ale jakoś nie mogłam skupić się na nim. Z przerażeniem patrzyłam jak tamta dwójka stoi i mierzy siebie ostrym wzrokiem.
- Max się o ciebie martwił, mówił mi, że ze sobą chodzicie, więc pomyślałem, że powinien się z tobą zobaczyć.
Wyjaśnił ojciec. Stop. Co ?
Widziałam jak dłoń Liama zaciśnięta w pięść, podrywa się do góry, a on walczy sam ze sobą.
- Kochanie...
Tym razem to Max się odezwał. Jak oparzona podniosłam się z łóżka, łapiąc obie dłonie Liama w swoje, nim zdecyduje się uderzyć. Matko, jakie gówno.
- Hej, chyba musimy porozmawiać.
Brunet szarpnął mnie za ramię, obracając do siebie.
- Nie dotykaj mnie.
Cofnęłam się, wpadając na ciało Payna. Złapał mnie, oplatając ciasno w pasie.
- Tato on... ja z nim nie chodzę.
Cały pokój wypełniał się napięciem, a cisza wrzeszczała. Wolałam, jak mówili.
- Tato muszę tobie i mamie coś wyjaśnić.
Przyszedł czas na prawdę.
- Um... możesz z nią zaczekać w salonie ?
Przeszył mnie podejrzliwym spojrzeniem, ale wyszedł, zostawiając naszą trójkę. Cholera.
- Czemu uciekłaś ?
- Nie uciekłam.
- A co niby ?
- Ja...
No brawo Jeymi, teraz znajdź odpowiedź idiotko !
- Ja....
- Ja ją stamtąd zabrałem.
Liam wyprostował się za mną i instynktownie, ponownie złapałam jego dłonie.
- Po co to zrobiłeś ?!
W tych słowach było tyle jadu i oskarżenie, że chyba zaraz odlecę.
- Zabrałem to co moje.
- To co twoje ? Koleś słyszysz się. Ona nie należy do ciebie i nigdy nie będzie.
- Wręcz przeciwnie.
Nie wiem kiedy chłopak wyrósł przede mną, zasłaniając mnie swoim ciałem.
- Jest moja i nie pozwolę, by się z tobą widywała.
- Żarty jakieś tak ? Jeymi ?
Postawiłam na milczenie. Jak tchórz chowałam się za Liam'em, spuszczając głowę. Oddychałam ciężko i chyba nie tylko ja. Powietrze wokół było gęste i żadne dźwięki poza moim biciem serca nie były słyszalne. Głośny świst i lekki gruchot. Zdążyłam tylko podnieść głowę, by zobaczyć jak pięść Maxa, spotyka się ze szczęką szatyna. W porę zdążyłam zareagować i nie dopuścić do oddania. Czułam się jak zagubione dziecko, stojące pośrodku dwójki masywnych mężczyzn, próbujących się zabić. Popychali mną, a ja nie chcąc odpuścić i bojąc się tego, jak sytuacja się rozwinie, uczepiłam się jednego z nich.
- Max wyjdź.
Mój głos był histeryczny, przypominający płacz.
- Wynoś się !
Obaj się zatrzymali, zastygając w miejscu. Brunet pochylił się, a moją twarz omiótł chłodny oddech.
- Powiedziałem, że nie odpuszczę.
Panika co raz bardziej przejmowała moje ciało, do czasu kiedy nie wyszedł. W co ja się z nim wplątałam ? Klatka Payna szybko się unosiła i gwałtownie opadała. Nie miał prawie żadnych obrażeń poza rozciętą wargą, którą podczas uderzenia musiał sobie przegryźć. Krew delikatnie się z niej sączyła, ale mimo tego nadal był przepiękny.
- Przepraszam.
Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, a przeprosiny wydawały się być na miejscu. Cisza stała się dokuczająca.
- Nie twoja wina.
Pochylił się, odgarniając z mojego czoła potargane włosy.
- Jesteś moja prawda ?
Zachichotałam, kiwając głową.
- Muszę iść porozmawiać z rodzicami. Idź do łazienki i przyłóż sobie ręcznik namoczony zimną wodą. Wrócę nie długo....
Przed samym wejściem do salonu nabrałam dużą ilość powietrza w płuca, chcąc się trochę uspokoić.
- No więc...
Ze spuszczoną głową i walącym sercem, szybkim krokiem podeszłam do nich. Ustałam na przeciwko, po czym jednak przysiadłam na szklanym stoliku kawowym.
- Max nie jest moim chłopakiem. Nie wiem czemu tak powiedział. A Liam...... pamiętacie, jak po moim przyjeździe zapytaliście się, czy znalazłam jakiegoś chłopaka ?
Oboje popatrzyli na siebie i przytaknęli.
- Spotykałam się z Liamem.
Powinnam im powiedzieć o rozstaniu ? Czy lepiej pominąć ten wątek ?
- Wiesz córciu da się zauważyć, że nie zachowujesz się przy nim, jak przy normalnym przyjacielu. Ty i Taylor oraz Ty i Liam to dwa różne zjawiska.
- Przyjechałam do was, bo...... bo musiałam odpocząć i on......
- Tak bardzo tęsknił, że za tobą przyjechał. Matko jakie to romantyczne !
Mama uradowana klasnęła w dłonie, unosząc się kilka centymetrów nad ziemię. Chyba jej wersja jest lepsza od tej, którą miałam zamiar wymyślić.
- Czekajcie czyli ty i ... wy jesteście parą tak ?
Tata rysował jakieś wzory w powietrzu, analizując wszystko. Bałam się jego reakcji, więc zaczęłam okręcać pierścionek na jednym ze swoich palców.
- Dzięki Bogu. Wiesz jesteś już w swoim wieku i powinnaś kogoś mieć. Zaczynałem się zastanawiać czy nie jesteś jakaś...
- Uważasz, że jestem stara ?
- Nie... skąd.
Przyciągnął mnie do siebie, oplatając opiekuńczo ramionami.
- Dla mnie wciąż jesteś małą dziewczynką.
- Och jeszcze jedno. Nie wpuszczaj tu więcej Maxa. Myślę, że hm... nasza przyjaźń się rozpadła.
- Mogę spytać...
- Nie.
- W porządku. Ale wiesz, nadal jesteś moją córką i jak będziesz niegrzeczna mogę dać ci szlaban.
- Jesteś śmieszny. Zdecydowanie na to jestem za stara.
- Ach...
Spojrzeliśmy w kierunku kobiety, mama cały czas wzdychała patrząc na drzwi mojej sypialni. Och no proszę !
- Wrócę już do pokoju.
Ruszyłam w tamtym kierunku, ale w połowie drogi zatrzymałam się, obracając twarzą do nich.
- Jak było na kolacji ?
- Hmm... w restauracji były duże tłoki, więc twój tata WIELKI romantyk zabrał mnie na zapiekanki i spacer po parku.
- Nie mów, że ci się nie podobało ? Widziałaś kiedyś biznesmena wielkiej klasy z żoną, kupującego zapiekanki w zwykłej budce ? Takiego wyjątku to z zapałkami szukać.
- Och no rzeczywiście....
Dalej nie słyszałam, bo postanowiłam zostawić ich przekomarzania się za sobą. Przymknęłam drzwi, słysząc jak cicho szczękają. Wolnym i delikatnym krokiem podeszłam do łóżka, opadając na nie i na ciało chłopaka.

- Przytul mnie.
Poprosiłam, a on to zrobił. Mocno ścisnął moje ciało, przekręcając nas na bok.
- Wyjaśniłam im....
- Wiem słyszałem. Twoja mama ma mnie za romantyka.
- Jesteś romantyczny... czasami. Nie powiedziałam im prawdy, nie jesteś zły ?
- Nie aniołku, to ja wszystko spieprzyłem. Oszczędziłaś mnie.
Cmoknął mnie w sam środek ust, przyciągając do swojej klatki.
- Myślałem o czymś i... jutro chcę byś ze mną gdzieś poszła.
- Gdzie ?
- Jutro ci powiem. Śpij.
Zamknęłam oczy i czułam jeszcze tylko, jak jego kciuk delikatnie gładzi moją wargę.


***
- Liam wracajmy !
- Spokojnie mała, jeszcze kilka kroków.
- Tu nie jest bezpiecznie.
- Harry ma tu dobrego znajomego.
Mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka uważając, by się nie zgubić. Miejsce nie podobało mi się ani trochę. Bałam się stawiać kolejne kroki. Było jak w moim śnie, wszystko było prawie identyczne. Małe detale stanowiły tylko różnicę. Powietrze było zanieczyszczone i pachniało zwykłymi, tanimi sprayami. Wstrzymałam oddech, kiedy coś za trzeszczało....

______________________________________________________

Brak komentarzy: