wtorek, 5 listopada 2013

Liam cz.2 ”Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"





"Dajesz mi bezpieczeństwo, nigdy nie zawodzisz..."

Twarz Liama spłonęła czerwienią, zapewne z wściekłości. No tak przecież nie miał w zamiarze robić dla mnie czegoś miłego.
- Gorąco ci ? Ochłodzę cię.
Podeszłam do niego przechylając nad jego głową szklankę z napojem. Ciecz rozlała się po jego twarzy spływając po szyi w dół. Czas uciekać Jeymi ! ...
- Chłopaki ja już pójdę, zobaczymy się innym razem. Może na imprezie w piątek.
Nasuwając pośpiesznie na stopy buty, wyszłam, a wręcz wybiegłam z domu Nialla. Słyszałam tylko szczęk zamykanych drzwi, później w uszach obijał się już tylko spokojny szum wiatru, skutecznie łagodzący moje nerwy. Październikowe powietrze delikatnie muskało moje policzki, pozostawiając po sobie ślady w postaci zaróżowienia. Myśli się oczyszczały, a w głowie zaczynał tworzyć się plan na piątkowy wieczór. Jak w dwa dni zdobyć wiarygodnego chłopaka na jedną, nie pełną noc ? Są w ogóle tacy ? Nogi zaczęły zwalniać marsz, kiedy rozum uświadamiał sobie w co się w plątałam. Sama sobie stwarzam przeszkody. Mogłabym się usunąć z ich życia, ale nie potrafię. Oni to jedyni przyjaciele tutaj. Nie uniknę Liama, nie zrywając kontaktu z czwórką przyjaciół. On jest jak lep na dupie, którego nie idzie oderwać, bo jest to zbyt bolesne. Muszę dalej brnąć w tej grze, a później los zdecyduje... które z nas przegra. Z kolejnymi wykonanymi przeze mnie krokami, wyszłam na ruchliwą ulicę, zatapiając swoje ciało w tłumie ludzi. Jestem jak ikar, który leci zbyt blisko słońca, którym jest Liam. A kiedy podleci zbyt blisko spali się, tak jak ja kiedy chłopak mnie zniszczy. Mijałam różne wystawy sklepowe, poczynając od najtańszych marek, idąc po same firmowe i cholernie drogie. Wszystkie kreacje odbijały się w moich oczach, a ich ceny przyprawiały mnie o zawroty. Prędko skręciłam w inną uliczkę, a później w jeszcze dwie, widząc z oddali swój apartamentowiec. Nie był szczególnie wysoki, miał zaledwie 5 pięter, z czego mieszkania nie były za duże, ale dwu piętrowe. Na dole sypialnia, kuchnia i łazienka, a na górze tylko sypialnia i łazienka. Tyle w zupełności mi wystarcza. Ach... zapomniałabym, widok z okna w sypialni, nie pozwala mi sprzedać mieszkania i poszukać sobie lepszego. London Bridge jest tego warte. Weszłam pośpiesznie po czterech kamiennych schodkach, po czym drzwi uchylił mi starszy osiwiały pan. Jest tutaj odkąd pamiętam. Zawsze ten sam perfekcyjny zielony strój i ciepły uśmiech, który potrafi podnieść na duchu nawet najbardziej przybitego człowieka.
- Ma panienka gościa, czeka pod pani drzwiami.- oznajmił przyjaznym głosem w którym pobrzmiewała charakterystyczna chrypka.
- Dziękuję.
Posłałam mu jeden z uśmiechów, pędem gnając do swoich drzwi. Mieszkałam na 3 piętrze, więc winda nie okazała się być mi potrzebna. Determinacja, którą w sobie miałam, by dowiedzieć się kim jest tajemnicza osoba, napełniała mnie siłą. Pokonanie schodów nie stanowiło dla mnie przeszkody. Jak szybko postawiłam nogę na pierwszym stopniu, tak minutę później ostatni był już za mną. Nabrałam w płuca powietrza, podnosząc głowę, a tym samym napotykając zakapturzoną postać. Uspokoiłam się wykonując wolne kroki w jego kierunku. Nie bardzo wiedziałam jak się zachować. Mam krzyknąć "Ej kim jesteś, bo zżera mnie ciekawość ?". Nie. Odchrząknęłam cicho, a postać uniosła głowę, pokazując tym samym twarz. Zatrzymałam się, po to by po chwili zacząć biec. Serce zaczęło łomotać, a krew wrzała. Rzuciłam się na chłopaka, oplatając rękoma jego szyję. Idealny do mojego planu, wiem, że się zgodzi, pomoże mi.
- Taylor !
Wykrzyczałam, kiedy w oczach zaczęły zbierać się łzy. Dostałam pięścią w twarz od tęsknoty. Mój mały Taylor... najlepszy przyjaciel... najsilniejszy psychicznie chłopak, jakiego znam... mój mały Taylor....
- Mała ty płaczesz ?- chrypka pobrzmiała w jego głośnie.
Mój mały Taylor jest tutaj w Londynie.
- Tak dobrze, że jesteś. Chodź do środka.
Oderwałam się od niego, celując kluczem w dziurkę, a następnie go przekręcając. Pchnęłam drzwi, zapraszając chłopaka. Zdjęłam buty, machając na Taylora, by szedł za mną. Na zewnątrz zapadał zmierzch, a w pomieszczeniu zaczynało robić się ciemno, co tylko sprawiało przyjemność. Sięgnęłam zapalniczkę, ustawiając kilka małych świeczek na stole i szafkach, po czym je podpaliłam. Płomyki rozświetlały salon, nadając spokojną aurę.
 
- Przytulnie tutaj masz.
Uśmiechnęłam się na jego słowa, zmierzając do kuchni.
- Napijemy się wina ?
- Znasz moją odpowiedź.
Zachichotałam pod nosem, wyjmując dwa kieliszki i butelkę schłodzonego wina z lodówki. Podreptałam do kanap i odkorkowałam procenty, zaciągając się pięknym zapachem. Napełniłam kieliszki do pełna czerwoną cieczą, od razu upijając łyka ze swojego szkła. Opadłam obok przyjaciela, wkładając głowę pod jego ramię i jak za dawnych czasów mocno się w niego wtuliłam. Tu jest bezpiecznie. Bezpiecznie jest się chować pod jego pachą, będąc otoczoną umięśnionym ramieniem.
- Nadal jesteś z Barneyem ?
- Nadal, ja nie wiem jak z nim wytrzymuje.- zaśmiał się, a przez moje ciało przeszły dreszcze.
Tak dawno nie słyszałam tego dźwięku.
- A czy twój chłopak miałby coś przeciwko gdybym.... cię wykorzystała ?
- Nie raczej nie, znasz go mała o ciebie nie jest zazdrosny.
- To dobrze.
- Więc, jak chcesz mnie wykorzystać ?
- Potrzebuje byś był moim wiarygodnym chłopakiem... tylko na jeden wieczór. Proszę cię.
- Mała wiesz co to oznacza ?
Chciałam odpowiedzieć, ale zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Zrzęda Liam"....

____________________________________________
 
Podoba się chodź troszkę ?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Super !
- Napijemy się winna?
- Znasz moją odpowiedź.
Hehe ;D
~ Mrs.Horan xx